Coraz częściej pojawiają się głosy o tym, że igrzyska olimpijskie zostaną przełożone. Tego chcą sportowcy z Europy, którzy przez pandemię koronawirusa nie mogą w spokoju przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia. Sytuację w Japonii obserwuje mieszkający tam Michał Kubiak. Kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski jest spokojny o to, że igrzyska rozpoczną się 24 lipca.
- Myślę, że igrzyska odbędą się w wyznaczonym terminie. W Japonii nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wszystkie przygotowania idą zgodnie z planem. Nie ma żadnych opóźnień. Wszystko jest na takim poziomie, na jakim być powinno. Słuchałem tutejszej telewizji. Było kilka spotkań szefów komitetu olimpijskiego i działacze twierdzą, że wszystko jest pod kontrolą - powiedział Kubiak w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
W Japonii bez problemów dokończono sezon ligowy. Odwołano za to zaplanowany na koniec marca Turniej o Puchar Cesarza, a także klubowe mistrzostwa Azji, które miały odbyć się w Tajlandii. - Uważam, że wszystko jest trochę przesadzone - dodał Kubiak.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Zbigniew Boniek o zarażeniu Bartosza Bereszyńskiego. "Przechodzi to tak, jak bardzo lekką grypę"
Siatkarz mieszka w Japonii i póki co nie wraca do Polski. Ma co prawda wykupiony bilet na lot na 31 marca, ale prawdopodobnie zostanie w Azji. - Nie powiem, że jestem obojętny na to, co się dzieje, ale jestem bierny. Nie mam na to wpływu, więc żyję swoim życiem. W Japonii, gdzie teraz przebywam, nic się nie dzieje. Wszystko odbywa się normalnie. Poza tym, że są zamknięte baseny, nie odbywają się koncerty czy mecze. Ludzie chodzą po ulicach, spotykają się w miejscach publicznych, sklepy są otwarte. Nie widać, by coś się radykalnie zmieniło w związku z tym wirusem - stwierdził Kubiak.
Igrzyska olimpijskie w Tokio mają rozpocząć się 24 lipca i potrwać do 9 sierpnia. Międzynarodowy Komitet Olimpijski i organizatorzy igrzysk zapewniają, że impreza odbędzie się zgodnie z planem. Tego samego zdania są japońskie władze.
MKOl wydał nawet komunikat, w którym przekazał, że rozegranie igrzysk w terminie nie jest zagrożone. Inny punkt widzenia na tę sprawę ma Anita Włodarczyk. - Tego komunikatu nie rozumiem. Jest to dla mnie bardzo niezrozumiałe z tego względu, że my, sportowcy, czekamy. Jesteśmy w gotowości, by wrócić do treningów. Tak naprawdę siedzimy na bombie, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Im wcześniej MKOl podejmie decyzje, tym lepiej będzie dla świata sportu, uczestników i organizatorów igrzysk w Tokio - powiedziała Anita Włodarczyk w programie "Fakty po Faktach" w TVN24.
Rekordzistka świata w rzucie młotem przyznała, że sportowcy żyją w ogromnej niepewności. Część zawodników nie ma gdzie rywalizować o kwalifikację olimpijską, bo zawody sportowe są odwoływane na całym świecie.
- Japończycy będą zapewniali do końca, że jest wszystko ok, ale to jest święto całego świata. Ludzie będą się przemieszczać, podróżować. Gdyby nie daj Boże w wiosce olimpijskiej jedna osoba zaraziła się wirusem, panika byłaby niesamowita - dodała Anita Włodarczyk.
Czytaj także:
Koronawirus. Siatkówka. Dorota Świeniewicz: "Igrzyska powinny być przełożone w czasie"
Koronawirus. Maciej Muzaj zakończył sezon w Rosji, ale nie ma możliwości powrotu do Polski
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)