Spotkanie 7. kolejki siatkarskiej PlusLigi pomiędzy Treflem Gdańsk, a BKS Visła Bydgoszcz zapowiadało się na jednostronny pojedynek. Naprzeciw siebie stanęły dwie drużyny, które początek sezonu mogą opisywać w inny sposób. Z jednej strony gospodarze, gdański Trefl, który pomimo przedsezonowych zmian prezentuje się naprawdę dobrze i pokazał, że może walczyć z każdym. Po sześciu spotkaniach gdańskie lwy mają na swoim koncie cztery zwycięstwa.
Z drugiej strony siatki mamy bydgoską Visłę, która w tym sezonie nie zaznała jeszcze smaku zwycięstwa. Osiem spotkań i osiem porażek, z czego trzy po tie-break'ach. Bilans bardzo niekorzystny i podopieczni trenera Michalczyka z pewnością liczyli na to, że uda się w Gdańsku przełamać tę jakże fatalną passę. Dla Bartosza Filipiaka był to mecz z podtekstami. Atakujący Trefla jeszcze rok temu punktował dla drużyny znad Brdy. - Spędziłem mnóstwo czasu w Bydgoszczy. Mam dużo znajomych w tym mieście i na pewno ten mecz jest w jakiś sposób dla mnie wyjątkowy. Na boisku liczy się jednak tylko zwycięstwo - mówił 25-latek, który otrzymał przed meczem pamiątkową koszulkę za setny występ w PlusLidze.
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Pablo Crer: Chcę, by moja rodzina miała jak najlepiej
Początek spotkania lepiej zaczęli goście z Bydgoszczy. Dobra gra na linii blok-obrona, dodatkowo skutecznie zagrywający Tonecek Stern i BKS Visła Bydgoszcz prowadziła 6:2. Na szczęście dla miejscowych kibiców Trefl szybko otrząsnął się z początkowego zaskoczenia i zaczął punktować. Aktywny w ataku był Ruben Schott i dzięki jego skutecznej kontrze mieliśmy remis 9:9. W kolejnych akcjach goście zaczęli mieć coraz więcej kłopotów z przyjęciem serwisu rywala. Świetną partię rozgrywał Szymon Jakubiszak i w dużej mierze dzięki niemu Trefl Gdańsk prowadził 15:12. Zawodnicy Visły starali się zmniejszyć stratę do gospodarzy, ale nie pozwalały na to popełniane przez nich błędy. Trefl spokojnie prowadził grę i po autowym ataku Jakuba Peszki było 19:15 dla miejscowych. Do końca seta przewaga gdańszczan była niezagrożona. Szymon Jakubiszak punktowym atakiem z lewego skrzydła zakończył partię wynikiem 25:20.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Jerzy Brzęczek dobrze przygotował kadrę? "Wierzę, że pierwsza połowa z Izraelem to nie był przypadek"
Drugi set zaczął się od prowadzenia gości, którzy pragnęli odgryźć się gdańszczanom za porażkę w pierwszej odsłonie meczu. Sprytnie rozgrywał Radosław Gil, kończył swoje piłki Jakub Urbanowicz i Visła prowadziła 9:6. W kolejnych akcjach do głosu doszedł Trefl i gra się wyrównała. Swoje też zrobiły błędy po stronie Bydgoszczy. Autowy atak Jakuba Peszki sprawił, że drużyna trenera Winiarskiego wyszła na prowadzenie 16:15. Podopieczni trenera Michalczyka jednak nie zamierzali składać broni. Świetnie spisywał się atakujący Stern, którego as serwisowy wyprowadził BKS Visłę na prowadzenie 23:21. Końcówka seta była niesamowicie zacięta, ale lepsi byli w niej siatkarze znad Brdy. Błąd w ataku popełnili gospodarze, a zawodnicy Przemysława Michalczyka wygrali po dobrej grze drugą partię 29:27 i doprowadzili do remisu 1:1 w całym spotkaniu.
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Trefl - BKS Visła. Wyjątkowy mecz dla Bartosza Filipiaka pod dwoma względami
Kolejny set był bardzo zacięty. Bydgoszczanie wyczuli, że mogą urwać punkt w Gdańsku i od samego początku starali się narzucić swój styl gry. Jednak gdańszczanie nie zamierzali pozwolić by goście wyjechali z jakimi punktami. Od początku skuteczny na siatce był Bartłomiej Mordyl, a po ataku Rubena Schotta Trefl prowadził 9:6. Skrupułów przed punktowaniem swojej byłem drużyny nie miał Bartosz Filipiak. Po jego bloku na Pawle Grycu Trefl prowadził 16:12. Visła Bydgoszcz grała bez pomysłu w kolejnych akcjach, dobrze spisywał się tylko Toncek Stern, ale to było za mało na gdańszczan (20:15 dla Trefla). Rewelacyjnie w bloku spisywał się cały czas Bartłomiej Mordyl, a gdańskie lwy dominowały na parkiecie. Autowa zagrywka Pawła Gryca zakończyła trzeciego seta wynikiem 25:18. Gospodarze ponownie objęli prowadzenie w całym spotkaniu, tym razem 2:1.
Czwarty set zaczął się od szybkiego prowadzenia gdańskich lwów. Dobrze atakował Pablo Crer, a swoje dorzucili goście popełniając błędy i Trefl prowadził 8:5. Goście z Bydgoszczy jednak nie dawali za wygraną i dotrzymywali kroku swoim rywalom. Świetnie spisywał się Tonecek Stern, którego zagrywka pozwoliła Viśle wyjść na prowadzenie 13:11. Do tego bardzo dobrze uzupełniał go duet Peszko/Urbanowicz - dzięki nim Trefl nie mógł zmniejszyć straty do swoich rywali (20:15 dla BKS Visła). Zawodnicy trenera Michalczyka zdominowali gospodarzy w tej partii. Efektowny atak Jakuba Urbanowicza sprawił, że przyjezdni wygrali tę partię 25:17 i doprowadzili do remisu w całym spotkaniu. O wyniku meczu miał zadecydować tie-break.
Decydująca partia rozpoczęła się od walki punkt za punkt. Obie drużyny pragnęły je wygrać i zapisać na swoim koncie dwa "oczka". W pewnym momencie szczęście uśmiechnęło się do Trefla. Ze środka zapunktował Crer, chwilę potem na kontrze zaatakował Filipiak i drużyna trenera Michała Winiarskiego prowadziła 8:6. Goście nie odpuszczali, po skutecznym ataku Jakuba Peszki BKS tracił już tylko dwa punkty (12:10 dla Trefla). Na szczęście dla gospodarzy, ta przewaga była nie do odrobienia. Pablo Crer popisał się skutecznym blokiem i gdańszczanie mogli zacząć świętować wygraną. Trefl Gdańsk wygrał ostatnią partię 15:13 i cały mecz 3:2, zapisując na swoim koncie jakże cenne dwa punkty.
PlusLiga, 7. kolejka:
Trefl Gdańsk - BKS Visła Bydgoszcz 3:2 (25:20, 27:29, 25:18, 17:25, 15:13)
Trefl Gdańsk: Filipiak, Janusz, Jakubiszak, Schott, Mordyl, Crer, Majcherski (libero) oraz Kozub, Sasak, Janikowski, Olenderek (libero)
BKS Visła Bydgoszcz: Gałązka, Stern, Lipiński, Kalembka, Urbanowicz, Peszko, Szymura (libero) oraz Gil, Gryc, Cieślik, Quiroga,
MVP: Ruben Schott (Trefl Gdańsk)