Nowy sezon PlusLigi coraz bardziej nabiera tempa, a kibice nie muszą długo czekać na kolejne emocje związane z siatkarskimi pojedynkami w polskiej lidze. Dopiero co zakończyła się 2. kolejka, a już wystartowała następna seria gier. W jej ramach rozegrany został drugi w trwającej kampanii mecz domowy PGE Skry Bełchatów, która tym razem podejmowała Cuprum Lubin.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania była żółto-czarna drużyna przystępująca do niego z dwoma zwycięstwami na koncie (pokonała Trefl Gdańsk 3:1 i GKS Katowice 3:2). Szczególnie trudny i wymagający okazał się ten ostatni pojedynek, do którego doszło kilka dni temu w hali "Energia", o którym więcej można przeczytać TUTAJ. W zdecydowanie gorszych nastrojach do Bełchatowa przyjechali zawodnicy trenera Marcelo Fronckowiaka, którzy w dwóch pierwszych spotkaniach w tym sezonie nie zaznali smaku wygranej. Przegrali z zespołami z Zawiercia (2:3) oraz z Jastrzębia-Zdroju (0:3).
Mecz 3. kolejki w Bełchatowie rozpoczął się jednak wbrew oczekiwaniom i wbrew temu, na co mogłyby wskazywać dotychczasowe wyniki ligowych starć. Lubinianie przystąpili do pojedynku z otwartą przyłbicą, grając niezwykle odważnie w ataku i na zagrywce (9:2). W tych elementach solidną grę prezentowali zwłaszcza Bartłomiej Lipiński i Jakub Ziobrowski. Bełchatowianie mieli problemy z przyjęciem, a także z "dobiciem się" do boiska i popełniali przy tym błędy własne. Zawodnicy Cuprum całkowicie zdominowali rywala w każdym elemencie i już po kilku minutach gry goście odskoczyli na bezpieczną przewagę (15:5). Drużyna Michała Gogola nie była w stanie odrobić tak dużej straty. Bezkompromisowa i skuteczna postawa zespołu z Lubina zaowocowała pewną wygraną w pierwszej partii 25:14.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dramatyczne sceny na mistrzostwach świata. Artur Mikołajczewski: Dałem z siebie więcej niż mogłem
PGE Skra musiała szybko otrząsnąć się po tym zbiciu na otwarcie rywalizacji, a drugiego seta rozpoczęła już lepiej. Kiedy w polu serwisowym stanął Norbert Huber, gospodarze zaprezentowali twardą grę na siatce, cierpliwą grę w obronie, dzięki czemu na tablicy widniał wynik 6:2. W tym momencie role odwróciły się - to Cuprum musiało gonić przeciwnika i odpierać ciosy. Nie było to łatwe zadanie. Regularne, mocne serwisy Dusana Petkovicia wymuszały błędy w przyjęciu po stronie gości, którzy zaczęli mylić się także w innych elementach. Zawodnicy w żółto-czarnych koszulkach poprawili skuteczność w ofensywie, dzięki czemu ich gra wyglądała zdecydowanie lepiej niż w poprzedniej partii (12:4, 18:8). W końcówce kąśliwymi zagrywkami straszył gospodarzy Kamil Maruszczyk, ale to było za mało. Bełchatowianie odzyskali pewność siebie i zrewanżowali się rywalom, wygrywając drugą odsłonę spotkania 25:16.
Początek kolejnego seta, którego stawką był już pierwszy punkt, rozpoczął się od wyrównanej gry (7:7). Podopieczni trenera Marcelo Fronckowiaka próbowali poruszyć defensywne szeregi rywala zagrywką, ale tym razem PGE Skra trzymała przyjęcie. Drużyny grały punkt za punkt, prezentując ambitną walkę. Na boisku w ogóle nie było widać różnicy między nimi. Za sprawą dwóch punktowych bloków Petkovicia i Kłosa jako pierwsi na prowadzenie wyszli gospodarze (11:9), ale rywale od razu doprowadzili do remisu. W drugiej części seta to przyjezdni zaczęli wywierać większą presję. Po punktowym bloku na serbskim atakującym z Bełchatowa to Cuprum wypracowało przewagę (19:16). Końcówkę lepiej rozegrali goście, którzy wygrali trzecią partię 25:20, a w całym meczu prowadzili już 2:1.
Lubinianie nabrali wiatru w żagle i uwierzyli, że mogą wywieźć z Bełchatowa komplet punktów. W czwartej partii gospodarze postawili już jednak twarde warunki gry. Żółto-czarną drużynę ratowała zwłaszcza dobra gra w systemie blok-obrona. Walka stawała się coraz ostrzejsza i coraz bardziej emocjonująca. Na prawdziwego lidera PGE Skry wyrósł Dusan Petković, który skutecznie atakował i próbował straszyć rywala mocnymi zagrywkami (14:10). Po stronie lubińskiej ekipy na bardzo dobre zmiany wchodził 26-letni Kamil Maruszczyk i w dużej mierze to dzięki niemu goście doprowadzili do remisu 14:14. Ten set był bardzo ciekawy, zespoły prezentowały efektowne, iście męskie wymiany, a zwycięstwo ważyło się do samego końca. Ostatecznie lepsi okazali się bełchatowianie, którzy wygrali 25:23 i doprowadzili do tie-breaka.
Decydująca, piąta partia również nie była pozbawiona ciekawej, twardej walki o każdy punkt. Jako pierwsi na prowadzenie 6:3 wyszli goście. Wówczas strach w oczach zawodników PGE Skry, stawianych w roli faworyta tego meczu, był coraz większy. Cuprum świetnie rozgrywał akcje, a w ofensywie niezastąpiony był Maruszczyk, który w kluczowych akcjach okazywał się pierwszą opcją w ataku lubinian (8:5). Bełchatowianie nie poddawali się jednak i doprowadzili do remisu 9:9. Po emocjonującej, wyrównanej walce szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili jednak lubinianie, którzy po asie serwisowym Ziobrowskiego wygrali seta 15:12 i cały mecz 3:2.
W następnej, czwartej serii gier PlusLigi bełchatowianie na wyjeździe zagrają z BKS-em Visłą Bydgoszcz. Mecz ten został zaplanowany na niedzielę, 10 listopada, na godz. 20:30. Lubinianie z kolei w sobotę, 9 listopada we własnej hali podejmą Asseco Resovię Rzeszów (godz. 20:30).
Czytaj także: Superpuchar Włoch: Leo Shoes Modena i Sir Safety Conad Perugia w finale, Bartosz Bednorz pokazał klasę
PGE Skra Bełchatów - Cuprum Lubin 2:3 (14:25, 25:16, 20:25, 25:23, 12:15)
PGE Skra: Łomacz, Petković, Kłos, Huber, Szalpuk, Ebadipour, Milczarek (libero) oraz Droszyński, Wlazły, Katić.
Cuprum: Tavares Rodrigues, Ziobrowski, Smoliński, Morozau, Dvoranen, Lipiński, Gruszczyński (libero) oraz Maruszczyk, Biegun, Zawalski.
MVP: Jakub Ziobrowski (Cuprum Lubin).