Przed rozpoczęciem premierowego spotkania w sezonie 2019/20 w Hali Energia w Bełchatowie uhonorowano reprezentantów Polski, którzy zdobywali medale w Lidze Narodów, na mistrzostwach Europy oraz podczas Pucharu Świata, a także wywalczyli kwalifikację olimpijską.
Po chwili, kiedy mecz się rozpoczął, dla gospodarzy nie było już tak miło, bo nie byli w stanie wstrzelić się zagrywką w pole. Choć byli lepsi w ofensywie, błędy sprawiły, że to GKS przejął inicjatywę. Katowiczanie uruchomili blok i zaczęli budować przewagę, Jan Firlej dobrze uruchamiał środek, a przeciwnicy nadal pomagali. W efekcie goście zapisali premierową odsłonę na swoje konto.
Czytaj też:
-> Siatkówka. Kadra do raportu. Polacy siłą swoich zespołów. Świetne występy Muzaja i Bednorza
-> Transfery. Media: Zenit Sankt Petersburg kusi Wilfredo Leona wielkimi pieniędzmi
Po zmianie stron szybko okazało się, że PGE Skra wyciągnęła wnioski. Zaczęła grać spokojniej, rozważniej i przede wszystkim skuteczniej. Grę prowadzili Mariusz Wlazły i Artur Szalpuk, a Milada Ebadipoura zmienił Milan Katić. Doszło do nerwowej końcówki i walki na przewagi, ale bełchatowianie zachowali więcej zimnej krwi, a Jan Nowakowski pomylił się przy setbolu.
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"
W trzeciej partii ożywił się dotąd mało widoczny w ataku, a eksploatowany w przyjęciu Adrian Buchowski, ale scenariusz seta był taki sam, jak dwóch poprzednich. Szaleńcza rywalizacja, głównie punkt za punkt, sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale GKS poczuł, że PGE Skra nie jest tego dnia dysponowana na tyle, by nie być nieosiągalną. To, co Nowakowski oddał kilkanaście minut wcześnie, zabrał, w kluczowym momencie posyłając asa serwisowego.
Sytuacja dla gospodarzy zrobiła się bardzo trudna, musieli więc postawić wszystko na jedną kartę. Na parkiecie po kilkuminutowej przerwie wyszli mocno zmobilizowani. Przede wszystkim zaczęli grać agresywniej, ale wykazywali się też lepszym zorganizowaniem. Czujniejszy na siatce był Karol Kłos, a Jakub Kochanowski uruchomił zagrywkę i przewaga bełchatowian solidnie urosła.
Trener Dariusz Daszkiewicz wprowadził Macieja Fijałka i Wiktora Musiała. Atakujący popisał się świetnymi serwisami, dzięki czemu różnica punktowa między ekipami zmalała. PGE Skra pilnowała jednak wyniku i doprowadziła do tie-breaka.
Wydawało się, że piąta partia będzie już formalnością dla gospodarzy, prowadzili 8:4, 10:6 i GKS ponownie poderwał się do walki. Doszło do wyrównania i - a jakże - gry na przewagi. Najpierw setbola zmarnował Dusan Petković, który pojawił się na boisku w polu zagrywki, ale po chwili bezbłędny w ataku był Mariusz Wlazły i to on zakończył spotkanie.
PGE Skra Bełchatów - GKS Katowice 3:2 (19:25, 26:24, 22:25, 25:19, 16:14)
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Kłos, Kochanowski, Szalpuk, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Petković, Droszyński, Katić.
GKS: Firlej, Jarosz, Zniszczoł, Nowakowski, Buchowski, Szymura, Watten (libero) oraz Drzazga, Fijałek, Musiał.
MVP: Mariusz Wlazły (PGE Skra Bełchatów).