Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Choć spotkania przed sezonem MKS Ślepsk Malow Suwałki rozgrywał jeszcze w starej, małej hali, to trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca, a po karnety były spore kolejki. Czuć głód siatkówki na wysokim poziomie w tym mieście?
Andrzej Kowal, trener MKS Ślepsk Malow Suwałki: Myślę, że tak, choć oczywiście mi jest trudno powiedzieć, bo jestem tu dopiero od dwóch miesięcy, natomiast widać atmosferę i zaangażowanie ludzi. Wszyscy są tu głodni siatkówki na wysokim poziomie. Będziemy mieli od nich duże wsparcie w trakcie sezonu, a na pewno będzie nam ono potrzebne.
Czytaj też:
-> PlusLiga. Powrót do walki o złoto, czyli Asseco Resovia Rzeszów przed sezonem 2019/2020
-> PlusLiga. Siatkarze uczczą pamięć Miguela Falaski w 1. kolejce
ZOBACZ WIDEO: Artur Szalpuk: Na zakończenie padały mocne słowa, że będziemy za sobą tęsknić
Co dla trenera znaczy wygrana w turnieju towarzyskim przed własną publicznością?
Cieszymy się z każdego zwycięstwa, ale nie zapominajmy, że to tylko etap przygotowań do rozgrywek. Natomiast każde zwycięstwo buduje pewność siebie, wiarę w to, że możemy walczyć w lidze realnie o utrzymanie. Zwycięstwa z Treflem Gdańsk czy z niekompletną drużyną z Warszawy, ale my w sumie też nie byliśmy w pełnym składzie, mają duże znaczenie. Poziom przeciwników to jedno, ale druga to pracowanie nad rytmem gry i utrzymaniem swojego poziomu.
Jak to w ogóle się stało, że trafił pan do Suwałk?
Samo podjęcie decyzji było szybkie. Trafiłem tu dlatego, bo jestem trenerem, który pracuje tam, gdzie go chcą. Ślepsk walczył do samego końca o zgodę na grę w Pluslidze, a to jest bardzo dużo uwarunkowań. Budowa składu, decyzja o tym, że będę tu pracował, zapadła późno. Mimo że byliśmy w trudnej sytuacji, udało nam się zmontować zespół, który realnie będzie bił się o utrzymanie.
Powtarza pan, że Ślepsk ma walczyć o utrzymanie, ale patrząc na to, co się dzieje w całej lidze, to nie jest to za niski cel?
Tak naprawdę cele ustalamy przed sezonem. Myślę, że najrozsądniejsza jest tu polityka małych kroków. Oczywiście, że wyjdziemy na każdy kolejny mecz po to, żeby wygrać. Co z tego wyniknie? Nie wiem, ale będziemy walczyć. W trakcie sezonu wszystko można korygować, nie dotyczy to tylko naszego klubu.
Skład, który udało się złożyć w Suwałkach, to mieszanka zawodników z I ligi i zupełnie nowych, bardziej doświadczonych.
Uważam, że jest to bardzo dobra mieszanka, dlatego, że ten zespół, który awansował, czyli zawodnicy wraz z Mateuszem stanowią jedną część tego projektu, natomiast drugą część stanowię ja i nowi zawodnicy. Ta mieszanka mam nadzieję, że przyniesie założony efekt. Fajnie, że zostali docenieni ci, którzy przez wiele lat starali się walczyć o Plusligę. Zdajemy sobie sprawę, że żeby grać na tym poziomie, to potrzebne były wzmocnienia.
Miał pan też spory komfort w tym, że jednak większość zawodników była dostępna podczas przygotowań.
W stosunku do niektórych klubów na pewno byliśmy w lepszej sytuacji, natomiast też nie mieliśmy rozgrywającego i drugiego atakującego, co nie ułatwiało treningów. Na pewno patrząc z perspektywy innych klubów, które miały znacznie więcej reprezentantów, to bardzo ciężka sytuacja, dlatego że zacząć pracę z zawodnikiem, który przyjedzie na kilka dni przed startem ligi, to duże ryzyko, szczególnie w tej pierwszej części rozgrywek.
A czeka nas jeszcze jedna przerwa na reprezentacje, choć oficjalnie nie została w kalendarzu uwzględniona, spotkania już zostały poprzekładane. Zapowiada się ciężki sezon.
Ze względu na niedokończenie hali mamy przełożony mecz pierwszej kolejki. Zainaugurujemy więc sezon w Rzeszowie. Mam nadzieję, że więcej spotkań nie będziemy przekładać. Patrząc z perspektywy całej ligi, to jeden mecz to bardzo dużo. Całe rozgrywki trwają w tym sezonie tylko 5,5 miesiąca. Ta intensywność będzie bardzo duża, a to pokazuje, jak duże znaczenie będzie miała ławka rezerwowych, dlatego tym bardziej cieszyły mnie mecze w sezonie przygotowawczym, kiedy na boisko wchodzili zmiennicy i utrzymywali wysoki poziom.
Kolejny powrót do Plusligi, ale do innego klubu, to nowe wyzwanie, nowa presja?
Najgorsze co trener może zrobić, to narzucić sobie presję. Jeżeli pracujesz jak potrafisz, to nie możesz jej sobie nakładać. Nie wiadomo co życie przyniesie, ale dajesz z siebie sto procent, więc nie zawsze będzie wychodziło, nie zawsze będziemy sięgać po laury. Tutaj jest nowe wyzwanie, nowy challenge i bardzo się cieszę, że jestem w tym miejscu.
Ze względu na pana poprzednie dokonania w Asseco Resovii Rzeszów jest jednak znacznie większe zainteresowanie pana pracą w Suwałkach. Tego nie da się pominąć.
Poprzednie sukcesy już zostały zamknięte z końcem kontraktu w Resovii. To może mi tylko pomóc w formie doświadczenia, ale na pewno nie będzie to forma presji. To doświadczenie, które mi pomaga, presja minimalna musi być, bez tego nie ma odpowiedniej motywacji. Oczywiście ona w pewnym momencie może przeszkadzać, ale my sobie jej nie narzucamy. Musimy grać najlepszą siatkówkę, chcemy walczyć z zespołami bardzo mocnymi, a wygrywać z tymi, którzy są w naszym zasięgu, a co przyniesie liga, głęboko wierzę w to, że utrzymanie.
Zanim jednak wrócił pan do Plusligi, kilka miesięcy pracował pan w Rumunii. To wyjątkowe doświadczenie w porównaniu do tych z naszej ligi?
Tego nie da się porównać. Sama praca była trudna, bo doszedłem do zespołu, z którego odszedł trener i podstawowy atakujący, naszym zadaniem było walczyć o mistrzostwo. Ogólnie osiągnęliśmy wicemistrzostwo, co w przypadku gry z drugim atakującym, według mnie nie jest złym wynikiem. Natomiast przede wszystkim spojrzenie z perspektywy zagranicznego klubu. Nie dziwię się, że zagranicznym trenerom w Polsce pracuje się łatwiej, bo mi tam tak właśnie było, choć przecież też była presja wyniku. To też kolejne doświadczenie, które pozwoli mi być lepszym trenerem.