Jakub Bednaruk: Najważniejsze są małe radości. Nie spadamy z ligi i to jest najważniejsze

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk

Chemik Bydgoszcz, który wygrał ostatni ligowy mecz z MKS-em Będzin 3:1, jest pewny utrzymania w PlusLidze. - I tym się cieszmy, cel na ten sezon jest osiągnięty - ocenił trener ekipy znad Brdy Jakub Bednaruk.

Spotkanie trzynastej i jedenastej drużyny PlusLigi nie było być może jej najlepszą wizytówką, ale dostarczyło nieco sportowych wrażeń. Bydgoszczanie oparli się ambicji gospodarzy i zaprezentowali nieco więcej umiejętności siatkarskich, co dało im zasłużone trzy punkty. Dzięki nim Chemik wyprzedził w tabeli Cuprum Lubin, niespodziewanego pogromcę Asseco Resovii Rzeszów.

Earvin Ngapeth: Leon nie powinien grać dla Polski

- To żadna przyjemność dla sportowca słyszeć, że jest "czerwoną latarnią", ale tak jest i nie ma co się obrażać. Wiedzieliśmy dobrze, że MKS Będzin w meczach z GKS-em i Czarnymi potrafił jednego seta przegrać bardzo wysoko, a potem szybko się podnieść. Nastawialiśmy się na to, że rywal może w każdej chwili odwrócić wynik i nie chcieliśmy do tego dopuścić. Tym bardziej cieszy, że zagraliśmy dobrze taktycznie i mieliśmy więcej umiejętności. Cuprum Lubin trochę nas "przycisnął" wygraną z Resovią, a że będziemy z nimi jeszcze grać w tym sezonie, zależało nam na tym, by skończyć rozgrywki jak najwyżej, nie patrząc na to, o jakie miejsce gramy - stwierdził w pomeczowej rozmowie Jakub Bednaruk, trener bydgoskiej drużyny.

- W drugim secie doszło do ważnej sytuacji przy stanie 17:14 dla nas, kiedy Peszko wyrzucił w aut, ale wtedy głupio dotknęliśmy siatki. Potem dostaliśmy jakieś asy, doszły błędy w przyjęciu i mecz nam uciekł na pięć minut. Ale tak naprawdę bardziej bałem się początku czwartego seta po łatwo wygranym trzecim. Mieliśmy w nim pełną kontrolę, ale czasem chodzi o to, by nie przyspieszać za bardzo mimo dobrego wyniku. Czasem człowiek chce dokończyć jak najszybciej, ale trzeba postawić na cierpliwość i to nam się opłaciło - stwierdził nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"

Jak szkoleniowiec Chemika Bydgoszcz ocenia mijający sezon? Trudno o wielkie świętowanie po wygraniu 7 meczów w lidze, ale biorąc pod uwagę kłopoty budżetowe, które bez pomocy miasta mogłyby przerodzić się w upadek klubu, nie można też rozpaczać. - Nie jesteśmy specjalnie zadowoleni, ale przypominam, że naszym celem było utrzymanie się w tej lidze i tak zadeklarował zarząd oraz nasi sponsorzy. Abstrahując od braku Stoczni: obecnie znajdujemy się dwa punkty nad ostatnimi dwoma miejscami w lidze, których bardzo chcieliśmy uniknąć. Pierwszą rundę mieliśmy super, potem pochrzaniło się z wielu różnych powodów, o których wolałbym nie mówić. Do grudnia graliśmy świetnie, zrobiliśmy wtedy trzysta procent normy, a potem... przyszło życie - skwitował Bednaruk.

Jeżeli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom, obecny trener bydgoskiego Chemika jest już po słowie z MKS-em Będzin i ma poprowadzić zagłębiowski klub z kolejnym sezonie. Pytany o to szkoleniowiec szybo zripostował: - Plotki krążą, zwłaszcza w tej części sezonu, a dla mnie najważniejsze jest jak najlepsze granie w meczu z ONICO Warszawa. Zagraliśmy z nimi kapitalny mecz, jeden z najlepszych w sezonie, a i tak przegraliśmy 1:3. Chcę wygrać w Warszawie i to jest mój cel. Mnie satysfakcjonuje to, że jestem najdłużej pracującym trenerem w PlusLidze. To jest najtrudniejsza liga dla szkoleniowców, nawet Włosi czy Rosjanie tak nie szafują trenerami. Prowadzę siódmy rok z rzędu zespół jako pierwszy trener. Cieszmy się małymi rzeczami, to ważne. Zapewne każdy chciałby prowadzić mistrza Polski, a być może moją rolą teraz jest dbanie o to, by kluby się nie rozsypywały. Może kiedyś pojadę za granicę, jak dzieci pójdą do szkoły, a na razie jestem tutaj i jestem przeszczęśliwy. Po co myśleć "co by było, gdyby"? - przekonywał.

Pod wodzą Bednaruka klub z Bydgoszczy kończył ostatni sezon na 14. miejscu i musiał walczyć z AZS-em Częstochowa po uniknięcie barażu o utrzymanie. Mijający sezon był nieznacznie lepszy, co trudno traktować w kategoriach ogromnego sukcesu, ale Jakub Bednaruk sugerował szukanie pozytywów.

- Daje sobie uciąć rękę, że przez ostatnie dwa lata wydaliśmy najmniej pieniędzy na zawodników ze wszystkich drużyn w PlusLidze. Każdy pewnie by chciał mieć szóste czy ósme miejsce, po wygranym meczu z Jastrzębiem niektórym pewnie śnił się medal, a ja powtarzałem po każdym spotkaniu: gramy o utrzymanie. Sukcesem nie jest to, że wygrywamy mecz i jesteśmy na dwunastym miejscu, tylko że nie spadamy z ligi. W styczniu i lutym mieliśmy może pięciu-sześciu ludzi do grania, ale żyjemy i gdzieś jesteśmy. Małe radości, o to w tym wszystkich chodzi - podkreślał były trener warszawskiej AZS Politechniki.

Jacek Grabowski ma dość problemu długów w LSK. "Trzeba to zakończyć raz na zawsze!"

Źródło artykułu: