Oba zespoły rywalizujące w hali na Szopienicach były świadome tego, jak bardzo potrzebne są im punkty (choć walczyły o zgoła różne cele) i nie zamierzały brać jeńców w walce. Akcje były zwykle długie i pełne obron, a Chemik i GKS częstowały się asami serwisowymi. W polu zagrywki byli aktywni zwłaszcza Marcin Komenda, Bartłomiej Lipiński i Emanuel Kohut (6:5). Goście byli na tyle aktywni i skuteczni, że bez ustanku gonili niekorzystny wynik, ale brakowało im przełamania bloku GieKSy, by myśleć o wyjściu na prowadzenie.W końcu dopięli swego po zatrzymaniu Tomasa Rousseaux (14:14). Jednak katowiczanie, mimo mniej skutecznej zagrywki, byli w stanie dzięki sprawności swojego rozgrywającego kontrolować wynik do momentu, gdy Bartłomiej Krulicki dopuścił się błędu podwójnego odbicia (20:20).
I wtedy role się odwróciły: katowiczanie zaczęli popełniać błędy, które wcześniej im się nie zdarzały, a Chemik dzięki zagrywce Bartosza Filipiaka i zdecydowaniu Lipińskiego doprowadził sprawy do szczęśliwego dla siebie końca. Okazało się, że w kolejnym secie napór gości nie ustawał, a GKS miał wyraźne problemy z prawym skrzydłem, dlatego Piotr Gruszka był zmuszony posłać w bój Karola Butryna. Zmiana dała efekt, Ślązacy spisywali się pewniej, korzystał z błędów rywala i był czujniejszy w sytuacjach przy siatce (11:8). Bydgoski zespół został sprowadzony do defensywy i punktował tyle, na ile pozwalali mu rywale, a po asie Butryna sytuacja gości wydawała się kiepska.
Tomasz D.: od medalu mistrzostw Europy do aresztu. Dramat znanej polskiej rodziny siatkarskiej
Kiedy piąty bieg wrzucił świetnie serwujący Rafał Sobański, stało się jasne, że dojdzie do wyrównania stanu spotkania. Bartosz Filipiak dwa razy nadział się na blok katowiczan i nierówna walka zakończyła się (25:18). Gospodarze nie zwolnili tempa i zaczęli trzecią odsłonę meczu od wyjścia na prowadzenie (9:7), a ich liderem stał się w tym fragmencie spotkania Tomas Rousseuax. Siatkarze Jakuba Bednaruka nie zostali tym razem zdominowani, bo GKS poza punktowaniem w bloku psuł zbyt dużo serwisów, a do tego przyjezdni postanowili wziąć przykład z szalejącego w obronie Adama Kowalskiego i nie pozwalali oponentom tak często kończyć uderzeń w pierwszej próbie.
ZOBACZ WIDEO W reprezentacji nie będzie na stałe numeru 1. "Przed każdą serią spotkań wybierzemy bramkarza"
Do tego chwilami nie do zatrzymania był duet Filipiak-Lipiński i Chemik szybko wywalczył remis po 17, zmuszając śląską drużynę do maksymalnej koncentracji. GieKSa nie dała się zastraszyć i wytrzymała presję dzięki technicznym zagraniom Rousseuax oraz szczęśliwym interwencjom w obronie. W ostatnich wymianach seta bydgoskiej drużynie zabrakło już "paliwa" do rywalizacji na równym poziomie, co skończyło się wynikiem 25:20 dla ekipy trenera Gruszki. Chemik nie otrząsnął się po zmarnowanej okazji, trener Bednaruk musiał w kolejnej części meczu brać czas już przy wyniku 4:1 dla przeciwnika, widząc w swoich szeregach początku zrezygnowania.
Po asie Michała Szalachy gracze znad Brdy zaczęli się pomału odgryzać faworytowi, ale ten ponownie skorzystał ze swojej bardzo skutecznej broni, czyli bloku. Po zatrzymaniu Filipiaka i Lipińskiego wynik na tablicy brzmiał 11:6 dla GKS-u i zmieniał się tylko na korzyść gospodarzy obiektu w Szopienicach. Na nic zdawały się akcje Pawła Gryca, gdy katowiczanie ustawiali sobie przebieg gry zagrywką i blokiem (20:11). Bydgoska ekipa szarpała punkty, ale po obiciu bloku przez Krulickiego musiała pogodzić się w faktem, że wróci do siebie bez punktów.
GKS Katowice - Chemik Bydgoszcz 3:1 (22:25, 25:18, 25:20, 25:13)
GKS: Komenda, Sobański, Krulicki, Krzysiek, Rousseaux, Kohut, Mariański (libero) oraz Butryn.
Chemik: Vinhedo, Kovacević, Morozau, Filipiak, Lipiński, Szalacha, Kowalski (libero) oraz Gryc, Karakuła, Lesiuk, Siwicki.
MVP: Rafał Sobański (GKS).