Bartosz Kurek wraca do domu. Nysa to miejsce, któremu zawdzięcza wiele

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Bartosz Kurek
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Bartosz Kurek

Tu zapałał miłością do siatkówki. To ona była dla niego trampoliną do wielkiej kariery. Bartosz Kurek zawdzięcza Nysie wiele. W środę odbierze tytuł honorowego obywatela miasta, a później zapewne wyeliminuje były klub z Pucharu Polski.

Mistrz Europy, mistrz świata, MVP turnieju finałowego. Do tego siatkarz roku oraz zwycięzca plebiscytu na najlepszego sportowca roku 2018. Bartosz Kurek może czuć się sportowcem spełnionym. Do pełni szczęścia brakuje mu jedynie medalu olimpijskiego. Szansa na jego zdobycie przyjdzie w 2020 roku w Tokio.

Wcześniej, bo już w środę czeka go powrót do domu. Jego ONICO Warszawa zmierzy się ze Stalą Nysa w 1/4 Pucharu Polski. To jak starcie Dawida z Goliatem. Każdy inny wynik niż łatwe zwycięstwo warszawian będzie zaskoczeniem. Tyle że w tym spotkaniu rezultat schodzi tak naprawdę na drugi plan.

Los chciał, by nysanie wylosowali akurat ekipę Kurka, który dorastał w tym mieście. To w tamtejszej Stali w latach 90. jego ojciec Adam odnosił kolejne sukcesy i zdobywał medale mistrzostw Polski. Jako dziecko trenował też koszykówkę. Dziś można by napisać, że na całe szczęście postawił na siatkówkę. Klasę o tym profilu wybrał w czwartej klasie podstawówki.

ZOBACZ WIDEO Kulisy wyboru na najlepszego polskiego sportowca. "Kurek objął prowadzenie dwie minuty przed końcem"

Ojciec wpoił mu prostą zasadę, dzięki której być może Kurek doszedł na szczyt. - Życie nie jest bajką. Im wcześniej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie - mówił już na początku swojej przygody z siatkówką.

- To bardzo inteligentny człowiek, wiedział jak mnie poprowadzić. Surowy ojciec w takim momencie mógłby tylko zaszkodzić. Dziś na przykład tata wciąż interesuje się siatkówką, ale nie analizujemy dokładnie moich występów, nie rozkładamy ich na czynniki pierwsze - mówił o swoim ojcu w rozmowie z nami po udanych mistrzostwach świata.

Naturalny talent

Kurek w Nysie wypłynął na głębokie wody. Zaczął grać w tym klubie jako 16-latek, gdy jego ojciec pozostawał czynnym graczem. Na jego talencie bardzo szybko poznali się szefowie klubów PlusLigi.

Nie wszystkim podobał się jednak fakt, że najlepsi zasypują Kurka ofertami. - Przyznam, iż bulwersuje mnie trochę, że działacze możniejszych klubów składają oferty tak młodym siatkarzom. To zdecydowanie za wcześnie. On musi pracować nad sobą w spokoju, a tu już zaczynają huczeć, że pojawił się wielki talent. Talent to jeszcze nie wszystko. On musi być poparty naprawdę ciężką i systematyczną pracą - mówił pod koniec 2004 roku na jednej z konferencji prasowych Jerzy Salwin, ówczesny trener drużyny z Nysy.

Dalszy pobyt w miejscowej drużynie nie miał jednak sensu. Klub borykał się z problemami finansowymi, przegrywał mecz za meczem i pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową. Dlatego Kurkowi po ledwie roku przyszło opuścić rodzinne miasto. Walkę o siatkarza wygrała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Oferta kędzierzynian wcale nie była najkorzystniejsza finansowo. To było jednak idealne miejsce do jego rozwoju, wtedy jeszcze ekipa nie była naszpikowana gwiazdami. I co najważniejsze, trasę z Nysy do Kędzierzyna-Koźla można pokonać w godzinę. Dla ledwie 17-letniego zawodnika nie było to bez znaczenia.

- To był młody chłopiec, utalentowany, o nieprzeciętnych warunkach. O tym wszyscy wiedzieli. Jednak wtedy to nie była znacząca postać. Rzadko się zdarza, by syn grał w jednym zespole z ojcem. To było wtedy coś fajnego, ale Nysa sportowo traciła, a on świetnie rokował. Młody Bartek wiedział czego chce. Jego rodzina jest usportowiona siatkarsko, wszyscy mieli poukładane w głowie. Chcieli wysłać syna do lepszego klubu - przypomniał nam po latach Wojciech Drzyzga, ekspert Polsatu Sport, a w przeszłości trener Kurka za czasów jego gry w Kędzierzynie-Koźlu.

Nigdy nie zapomniał o rodzinnym mieście

Kurek swój pierwszy wielki sukces odniósł w roku 2009, zdobył złoty medal mistrzostw Europy. Jego świetne występy w reprezentacji Polski pod wodzą Daniela Castellaniego na turnieju w Turcji były zaskoczeniem dla ekspertów. Młodzieńcza brawura, nonszalancja czy wręcz bezczelność. To cechowało młodego Kurka.

- Moim zdaniem, Kurek to jest gracz z talentem i możliwościami fizycznymi na poziomie Piotra Gruszki. Można mieć 16 lat, a wyglądać jak Andrzej Gołota. I tak było w przypadku Kurka. On już jako młokos wyglądał jak atleta. Fizycznie był ponad wszystkich. Na niego nie trzeba było dmuchać, chuchać. Miał odpowiednie geny, charakter - dodał Drzyzga.

Gdy zdobył z Biało-Czerwonymi złoty medal, nie zapomniał o rodzinnych stronach. Znalazł chwilę, by wspólnie z Piotrem Gackiem, który też w latach 90. wypromował się w Nysie, odwiedzić dawne rejony. Na spotkanie przybyły wówczas tłumy. Kurek nie był gwiazdą, był normalnym chłopakiem z sąsiedztwa. Dał się wyściskać nysanom, chętnie pozował do zdjęć, rozdawał autografy.

Pod koniec 2017 roku w Nysie oddano do użytku nową halę, a kilka dni później Kurek pojawił się na trybunach w charakterze gościa. Był pod wrażeniem zmian. - Wizualnie nowy obiekt jest przepiękny, kibice dzisiaj dopisali, atmosfera była bardzo gorąca - komplementował Kurek.

Po latach Nysa się odwdzięcza

Nysa nie zapomniała też o swoim bohaterze. Na ostatniej sesji rady miasta podjęto decyzję o przyznaniu mu tytułu honorowego obywatela miasta. - Bartosz ma wybitne zasługi dla sportu, dzięki którym tyle i tak ciepło mówi się w kraju o naszym mieście. Pamiętam jak debiutował w Stali Nysa u boku innej naszej sławy, czyli swojego taty Adama Kurka. Jestem pewien, że nysanie w meczu naszych żółto-niebieskich z ONICO Warszawa zgotują mu ciepłe powitanie. Ubiegły rok był dla niego wyjątkowy, więc tym bardziej warto go uhonorować - powiedział nam burmistrz Nysy, Kordian Kolbiarz.

Gdy radni podejmowali decyzję, nie byli jeszcze świadomi tego, że wkrótce Kurek przyjedzie do Nysy razem ze swoją drużyną. Dlatego brali pod uwagę zorganizowanie specjalnej sesji, na której doszłoby do wręczenia dokumentów potwierdzających nadanie mu specjalnego statusu. Los wymyślił jednak inny scenariusz.

Wiele wskazuje na to, że to koniec nagród dla Kurka w mieście. - Podczas prac komisji rady miasta padła również propozycja, aby zgłosić jego kandydaturę do nagrody Trytona Nyskiego - dodał Kolbiarz.

Tryton Nyski to wyróżnienie przyznawane organizacjom czy osobom zasłużonym dla miasta, które dokonały szczególnych osiągnięć w takich dziedzinach życia jak sport, kultura czy edukacja. Nagrodę można otrzymać tylko raz.

Czekają na jego powrót

W tej chwili Kurek przeżywa najlepszy okres w swojej karierze. Jeszcze na początku sezonu wydawało się, że będzie twarzą projektu o nazwie Stocznia Szczecin, który w przeciągu kilku lat miał podbić siatkarskie boiska w Europie. Stało się jednak inaczej, bo klub upadł. Swoje miejsce odnalazł jednak w Warszawie.

W Nysie nie ukrywają jednak, że chcieliby, aby któregoś dnia Kurek wrócił do domu na stałe. Był liderem drużyny. W mieście jest już nowa hala, jest dobrze prosperująca drużyna. Póki co Stal gra na zapleczu PlusLigi, ale to wkrótce może ulec zmianie.

- Najbardziej może to wpłynąć na klub w momencie, kiedy Bartek przeniesie tę swoją karierę do Nysy, na co wszyscy liczymy. Na pewno będziemy wykonywać kroki, żeby przyprowadzić go tutaj - mówił w październiku w rozmowie z Radiem Opole Kamil Sumiński, wiceprezes Stali.

Sam Kurek nie wykluczył już wcześniej takiego ruchu. Gdy pojawił się na jednym z pierwszych spotkań nysan w nowej hali, był pod wrażeniem. - Powstaje tutaj naprawdę fajny projekt, zaczęto od dobrej rzeczy, czyli od hali, której brakowało przez tyle lat. Jak widać, kibice czekają tylko na siatkówkę na wysokim poziomie. Jeżeli kiedyś w przyszłości byłoby mi dane być częścią tego projektu, to bardzo chętnie bym się pod tym podpisał rękami i nogami - stwierdził wówczas w rozmowie z pzps.pl.

W środę z pewnością niejeden kibic przypomni mu te słowa. W Nysie był już ojciec i syn grający w jednej drużynie. Teraz z pewnością chcieliby mieć w szeregach swojego zespołu honorowego obywatela miasta.

Źródło artykułu: