W meczu 15. kolejki PlusLigi, z Indykpolem AZS-em Olsztyn, Dejan Vincić pojawił się na parkiecie po przerwie, spowodowanej kontuzją. Nabawił się jej jeszcze w trakcie wyjazdowego spotkania z Treflem Gdańsk. Kilka pojedynków zagrał na środkach przeciwbólowych, ale przed ostatnią konfrontacją w starym roku, z Jastrzębskim Węglem, dyskomfort był na tyle duży, że Słoweniec nie dał rady wystąpić. Zastąpił go Reto Giger. Poza podstawowym rozgrywającym, w składzie Cerradu Czarnych Radom zabrakło wówczas Maksima Żygałowa i Michała Ostrowskiego.
Vinciciowi pomogła interwencja specjalisty ze stolicy. - Zagrałem pięć setów, więc wygląda na to, że wszystko z moim zdrowiem jest już okej. Doktor z Warszawy bardzo mi pomógł, zapewnił wszystko, czego potrzebowałem. Kolana są w dobrej kondycji - zapewnił kapitan drużyny.
32-latek miał duży wkład w dziewiąty triumf swojego zespołu. Niemniej jednak, on i koledzy zafundowali swoim kibicom emocjonalny rollercoaster, grając bardzo nierówno. - W tym sezonie nie mieliśmy jeszcze tak długiej przerwy. Być może te dwa tygodnie czekania na kolejny mecz, na emocje, na wsparcie kibiców, na presję związaną ze spotkaniem nieco wybiły nas z rytmu - rozgrywający doszukiwał się przyczyny wzlotów i upadków.
- W pierwszym secie nie myśleliśmy o graniu, byliśmy gdzieś indziej, a rywal prezentował się od nas dużo lepiej w każdym elemencie. W drugiej partii się przegrupowaliśmy, zaczęliśmy lepiej przyjmować i atakować, wobec czego grało nam się łatwiej. Wiedzieliśmy, że w swojej hali naszymi ogromnymi atutami są serwis i blok, co pokazaliśmy później. Nasza koncentracja nieco spadła w czwartym secie, więc musieliśmy grać tie-breaka. W nim na szczęście znowu się zmobilizowaliśmy i sięgnęliśmy po wygraną. Nie możemy jednak zapominać, że Indykpol AZS to mocna drużyna, wszyscy są w pełni sił, i tym razem pokazali jakość swojej gry. Występują w europejskich pucharach, gdzie nabierają doświadczenia - zakończył Vincić.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piękna oprawa wymknęła się spod kontroli