Pierwszy punkt w niedzielnym starciu zdobył dla GKS-u Katowice Tomas Rousseaux. Po kilku skutecznych zagrywkach gospodarze prowadzili już 6:3, jednak ich dobrą serię przerwał mocny atak z lewego skrzydła Serhiyia Kapelusa. Ósmy punkt dla GKS-u zagrywką zdobył Dominik Depowski, a po tej akcji katowiczanie wyprowadzali coraz większą przewagę (12:8). Podopieczni Piotra Gruszki odnajdywali w polu olsztynian dziury i przy stanie 14:12 Roberto Santilli zarządził przerwę. Chwila odpoczynku jeszcze bardziej wyprowadziła gości z równowagi, ale tylko na moment. Po 15 "oczku" Akademicy doprowadzili do remisu. W końcówce seta gospodarze utrzymywali jedno, dwupunktową przewagę, a przy stanie 21:19 Marcin Komenda zmienił kapitana Macieja Fijałka. W końcówce AZS postawił mocny potrójny blok i wyrównał stan rywalizacji. Jednak ostatnie słowo należało do katowiczan, zaś partię zakończył as serwisowy Dawida Wocha (25:23).
Druga partia również rozpoczęła się pomyślnie dla gospodarzy. Miejscowi zawodnicy grali jak natchnieni aż do 6 punktu, kiedy olsztynianie postanowili przerwać ich passę. Dwa punkty oddane gościom nie zbiły GKS-u z tropu, a z czasem przewaga urosła do sześciu "oczek". Podopieczni trenera Gruszki szaleli w bloku i pewnie zmierzali po zwycięstwo w tej odsłonie. Po chwili przerwy, gdy olsztynianie poprawnie zakończyli trzy akcje z rzędu, Dominik Depowski dobrze spisał się w ataku, a przewaga w postaci 9 punktów, utwierdzała w przekonaniu o sile Ślązaków. Na koniec Jan Hadrava zagrał w aut, a Marcel Lux nie obronił mocnego ataku, co dało gospodarzom drugiego wygranego seta.
Początek trzeciej partii był bardzo wyrównany. Najpierw Dominik Depowski zaatakował po rękach gości, przez co piłka poszła na aut, jednak po chwili pojedynczy blok nie wyszedł Karolowi Butrynowi. Moment później atakujący GKS-u zrehabilitował się, bo zdobył punkt mocną zagrywką, a na tablicy widniał wynik 6:5. Dołek zespołu z Olsztyna trwał. Kiedy po potrójnym bloku katowiczan, zarządzono przerwę, sytuacja na boisku nie zmieniła się wcale. Hegemonia GKS-u Katowice trwała w najlepsze, a statek pod nazwą Indykpol AZS Olsztyn tonął.
Wydawało się, że końcówka III seta będzie spokojna dla gospodarzy. W pewnym momencie mieli bowiem aż 10 punktów przewagi. Olsztynianie jednak wrócili do gry. GKS stracił ewidentnie koncentrację, a goście niezwykle szybko zbliżali się do swoich rywali. Nagle na tablicy z wyniku 20:9 zrobiło się 20:18, co w męskiej siatkówce jest naprawdę rzadkością. Goście grali jak natchnieni, w końcu wyszli na prowadzenie, kończąc seta do 23.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga o Vitalu Heynenie: Ten gościu jest z kompletnie innej bajki [3/5]
W ostatniej partii GKS wrócił na dawne tory. Po piłce posłanej w trybuny przez Jana Hadravę, katowiczanie popełnili kilka błędów, ale jednak nadal górowali nad rywalami. 11. punkt zdobyli blokiem Tomas Rousseaux i Bartłomiej Krulicki, po czym olsztynianie poprosili o czas. Przewaga 4 "oczek" utrzymywała się przez chwilę, ale topniała z każdą akcją, aż w końcu stopniała maksymalnie. Mimo wyraźnego zmęczenia, katowiccy siatkarze pociągnęli swoją grę, ostatecznie zwyciężając do 23, a tym samym wygrywając mecz 3:1.
GKS Katowice - Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:23, 25:17, 23:25, 25:23)
GKS Katowice: Butryn, Krulicki, Rousseuax, Depowski, Kohut, Fijałek, Mariański (libero) oraz Komenda, Woch, Sobański.
Indykpol AZS Olsztyn: Pietraszko, Kapelus, Hadrava, Woicki, Lux, Zniszczoł, Żurek (libero) oraz Kalinin, Gil, Kańczok, Warda, Urbanowicz.
MVP: Karol Butryn (GKS Katowice).