Mariusz Wlazły o swoich treningach dla młodzieży: Widzę w tym dalszą perspektywę, większy sens

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mariusz Wlazły
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mariusz Wlazły

Atakujący PGE Skry Bełchatów w przerwie wakacyjnej po raz trzeci zorganizował i poprowadził treningi dla młodych adeptów siatkówki. - Jeśli dzięki naszym zajęciom chociaż dwie czy trzy osoby się wybiją, to będzie naprawdę super - mówi Mariusz Wlazły.

Z aktualnym mistrzem Polski i mistrzem świata rozmawialiśmy w Łodzi, po jednym z ostatnich treningów w trzeciej edycji cyklu.

Beata Kacperska, WP Sportowe Fakty: Zakończyła się 3. edycja zajęć dla młodzieży, których jest Pan organizatorem i głównym prowadzącym. Czy w tym roku było coś, co Pana zaskoczyło w porównaniu z poprzednimi edycjami?

[b][tag=6294]

Mariusz Wlazły[/tag], atakujący PGE Skry Bełchatów:[/b] W tym roku jestem zaskoczony przede wszystkim poziomem sportowym uczestników. Kiedy trzy lata temu zaczynaliśmy te treningi, było dosyć ciężko bawić się siatkówką z dzieciakami. To było dla nas takie nieprzyjemne, bo poziom sportowy nie pozwalał nam na wykonanie takich ćwiczeń, jakie sobie założyliśmy. Trzeba było to zmodyfikować i dopasować w taki sposób, aby dzieciaki też były zadowolone z zajęć.

Druga edycja była już lepsza, a w tym roku mogliśmy zrobić już naprawdę wiele fajnych rzeczy, mało tego, my się bardziej męczyliśmy niż te dzieci. Chcąc z nich wycisnąć maksa na tych ćwiczeniach, musimy bardzo dużo i ciężko pracować, bo dzieci mają pewne ograniczenia wynikające z techniki, a żeby dobrze się bawiły, to my te ograniczenia musimy niwelować własnym doświadczeniem. To wymaga od nas pełnego skupienia, a także formy fizycznej.

Cały cykl treningów doskonale się rozwija, z roku na rok rośnie liczba miejsc, które odwiedzacie. W poprzedniej edycji zorganizowaliście zajęcia w czterech miastach, a w tegorocznej już w siedmiu (Lublinie, Tarnobrzegu, Gliwicach, Krakowie, Gdańsku, Koluszkach i Łodzi).

Zgadza się, ale po tej edycji już wiemy, że to jest bardzo wyczerpujące dla nas jako organizatorów, głównie ze względu na dojazdy. Na pewno będziemy musieli usiąść ze sztabem i określić priorytety, gdzie chcielibyśmy jechać w przyszłym roku. Kolejna edycja na pewno będzie w mniejszej formie niż w tym roku. To są jednak takie sprawy organizacyjne do przemyślenia, bo na dzieci nie można narzekać, są rewelacyjne i w każdym z tych miast było super i wszędzie bawiliśmy się świetnie. Chociaż fizycznie po tych treningach jesteśmy wykończeni.

W tej edycji na mapie Treningów Mariusza Wlazłego pojawiły się aż cztery nowe miasta. Jakie czynniki decydują o tym, że organizuje Pan trening w danym miejscu?

Nie ukrywajmy, że ten projekt nie należy do tanich rzeczy. Za każdym razem musimy zebrać budżet na to, żeby sfinansować przede wszystkim zasoby ludzkie, jak również inne sprawy związane z organizacją. Z tego względu pomoc finansowa zarówno ze strony miasta, jak i lokalnych firm i przedsiębiorców jest jednym z najważniejszych czynników decydujących o tym, że jesteśmy w danych miastach.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Urugwaj mocny jak nigdy wcześniej. Decyzje podjęte wiele lat temu procentują

W większości miast odbyły się jednodniowe treningi. Wyjątkiem była Łódź, w której zajęcia trwały dwa dni. Z czego to wynika?

Na początku pomysł był taki, żeby w każdym mieście zorganizować dwudniowe zajęcia, ale wtedy cały cykl trwałby zbyt długo i musieliśmy pewne rzeczy zweryfikować. W Łodzi jesteśmy o tyle fajnie związani z władzami miasta, że one są zawsze otwarte na każdą inicjatywę, niezależnie od tego, czy robimy treningi, czy jakieś inne rzeczy. To też jest takie uhonorowanie, bo to jest trzecia edycja i za każdym razem możemy liczyć w Łodzi na wsparcie od finansowego po też takie organizacyjne. Cieszymy się, że ten trening jest podwójny, bo to jest przecież większa liczba uczestników.

Ilu uczestników wzięło udział we wszystkich edycjach Treningów Mariusza Wlazłego?

Na każdym treningu było między 70 a 80 uczestników, więc do tej pory, przez te trzy edycje to będzie prawie 2000 osób. Myślę, że to jest największa radość dla nas, że zrzeszamy naprawdę bardzo duże liczby dzieci na danych zajęciach.

Aby zorganizować cykl zajęć dla młodzieży, poświęca Pan swoje umiejętności, energię, a także wolny czas, który mógłby Pan przeznaczyć na relaks wakacyjny. Co skłania Pana do koordynowania kolejnych edycji zajęć dla młodych adeptów siatkówki?

Ja widzę w tym dalszą perspektywę, większy sens. Oczywiście przez te kilka godzin treningu nie jesteśmy w stanie nauczyć siatkówki. Nie oszukujmy się, nie zrobimy tutaj z każdego dziecka mistrza świata, bo tak się nie da. Żeby robić postępy w tej dyscyplinie, trzeba przede wszystkim trenować regularnie, pod okiem osoby, która zna się na tym i potrafi swobodnym językiem przemówić do dzieci.

Poza tym jeżeli w Polsce nie zadbamy o młodzież uprawiającą różnego typu dyscypliny, to te sporty niedługo znikną z areny międzynarodowej, bo nie będziemy mieć wychowanków. Oczywiście, mówi się, że za to odpowiedzialne są ośrodki, sekcje czy też kluby sportowe. Ja zgadzam się z tym, tylko że jeżeli my nie zachęcimy jak największej liczby dzieci do aktywności, jeżeli nie pokażemy im, że coś jest fajne, to one niestety pozostaną w domach, przed komputerem czy konsolą, będą superrozwinięte wirtualnie, ale co dalej?

Zatem popularyzowanie wśród młodzieży nie tylko siatkówki, ale aktywności fizycznej w ogóle jest nadrzędną ideą Pańskiego projektu?

Zgadza się. Sport jest nam potrzebny do zdrowia, bo każda aktywność wprawia nasz organizm w ruch, który nam się opłaca. Ten sport zawodowy rządzi się innymi prawami, ale sport typowo amatorski pomaga nam pod względem zdrowotnym. Oczywiście, popularyzowanie siatkówki też jest ważne. W tej edycji widzimy czasami te same dzieci, które przychodziły do nas dwa lata temu i teraz już odbijają, grają, myślą po siatkarsku i to też jest rewelacyjne. Jeśli dzięki naszym zajęciom chociaż dwie czy trzy osoby zaczną grać w jakimś klubie lub sekcji, wybiją się, to będzie naprawdę super.

Komentarze (0)