Przez pewien czas środowe spotkanie w Hali Centrum wyglądało na walkę "Malwina Smarzek kontra MKS Dąbrowa Górnicza". Mistrzyniom Polski wychodziło niewiele i tylko ich młoda atakująca potrafiła wznieść się na wysoki pułap możliwości. Chemik mógł przegrać pierwszego seta, ale na swoje szczęście wzmocnił zagrywkę i wykorzystał blok, dzięki czemu uratował skórę (26:24). Potem było dużo łatwiej, przyjezdne wygrały kolejno do 19 i 18.
- Nie czuję się wielką bohaterką, bo wygrywa zawsze drużyna, a nie jedna zawodniczka. Pewnie mogłam skończyć nieco więcej piłek, ale od tego jest atakująca, by sobie radzić w trudniejszych momentach. Męczyłyśmy się w pierwszym secie i to było widać, nie wypełniałyśmy tego, co sobie założyłyśmy w ustawieniu bloku i zagrywce. Nic dziwnego, że przy tylu naszych błędach wynik był na styku. Śmiałyśmy się potem, że dobrze się stało, że nie straciłyśmy tego seta, bo potem musiałybyśmy go analizować na wideo przez dwie godziny! - śmiała się po meczu wspomniana MVP spotkania w Dąbrowie Górniczej, zdobywczyni 20 punktów.
Reprezentantka Polski nawiązała do nowego trenera policzanek Marcello Abbondanza i jego skłonności do wielogodzinnych analiz wideo wszystkich meczów. Włoch zaczął swoje urzędowanie w drużynie od wygrywania z zespołami, z którymi musiał wygrać i porażki 2:3 z Developresem SkyRes Rzeszów. Styl gry Chemika wciąż nie przekonuje, dlatego plan mistrzyń kraju zakłada pojawienie się pozytywnych skutków "nowej miotły" w fazie play-off.
- Taki jest plan, zresztą już teraz mamy ciężkie treningi nastawione na kolejną rundę ligi. Trener wymaga od nas dużo, stawia mocno na analizę wideo, także naszych treningów, z których wyciągamy swoje lepsze zagrania i błędy. Już teraz wiem, że to jest jeden z lepszych trenerów, jakich spotkałam w karierze i cieszę się, że z nami pracuje. Musimy jak najbardziej skorzystać z wiedzy, jaką stara się nam przekazać - stwierdziła atakująca.
Biorąc pod uwagę, jak często w ostatnich dwóch latach Malwina Smarzek była przerzucana z przyjęcia na atak w klubie i kadrze, można odnieść wrażenie, że 21-latka powinna budzić się każdego rana z pytaniem "na jakiej pozycji właściwie gram?". - Nie mam już tak! Przestałam nad tym rozmyślać, bo to bardzo zaśmieca głowę. Dobrze się czuję na ataku i to wszyscy wiedzą, ale nie będę robiła problemu z powrotem na przyjęcie. Musiałam sobie samej wytłumaczyć, że nie ma potrzeby zamykania się na jeden czy drugi wariant. Mam wrażenie, że ludzie ode mnie wymagają właśnie takiego zamknięcia. Niepotrzebnie, bo jestem na tyle młoda, że gra na dwóch pozycjach może mnie tylko wzmocnić i czegoś nauczyć. W kadrze byłam przez długi czas przyjmującą, a potem z konieczności grałam mistrzostwa Europy na ataku. Zakładać można dużo, a sytuacja tak czy siak klaruje się sama - uznała skrzydłowa Chemika Police.
Nie trzeba przypominać, jak trudne są ostatnie miesiące dla mistrzyń Polski, nie tylko z powodów czysto sportowych. Ale i te nie pozwalają na hurraoptymizm, skoro policzanki dopiero zaczynają wychodzić na prostą po pladze kontuzji, a do tego wiedzą, że tylko złoty medal Ligi Siatkówki Kobiet uratuje im sezon i zatrze złe wspomnienia z innych tegorocznych rozgrywek.
- To jest ciężki sezon, w którym przegrałyśmy niemal wszystko i została nam tylko obrona mistrzostwa Polski. Został nam tylko jeden turniej do wygrania, ale za to ten najbardziej prestiżowy, oczywiście niczego nie ujmując Superpucharowi i Pucharowi Polski. Nie zamierzamy zrzucać winy na urazy albo inne rzeczy, przegrałyśmy, ale została nam ekstraklasa. Będzie bardzo ciężko, ale cieszę się, że w półfinałach czekają na nas naprawdę mocne zespoły. Kibice chcą przychodzić na długie i dobre mecze, a my mamy nadzieję, że takie zagramy - zadeklarowała Smarzek. Jej zespół na koniec rundy zasadniczej czekają dwa trudne starcia: z ŁKS Commercecon Łódź (8 kwietnia, 14:45) i Grot Budowlanymi Łódź (11 kwietnia, 20:20), innymi mocnymi kandydatami do mistrzostwa Polski.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu