Tak jak wielu ekspertów przypuszczało, finałowa rywalizacja PGE Skry Bełchatów z Asseco Resovią Rzeszów trwała bardzo krótko, bo jedynie trzy spotkania. - Bardzo dobrze, że udało się nam to załatwić już w trzecim meczu i że wygraliśmy. Resovia naprawdę zagrała dobre spotkanie, dużo lepsze niż w Bełchatowie. Zagraliśmy jednak mocno skoncentrowani, choć mieliśmy problemy, bo Antiga nabawił się kontuzji. Ja wszedłem na boisko i tak jakbym się trochę na nowo odnalazł. Cieszę się, że w tym momencie coś zaiskrzyło i jakoś się dołożyłem do tego zwycięstwa - mówił na łamach Super Nowości Dawid Murek.
Jak sam twierdzi dramaturgia ów meczu wynikała przede wszystkim z dobrej postawy przeciwnika, a przełomowym momentem spotkania było wejście Michała Bąkiewicza. - Był taki moment u nas przez chwilę, że pojawiło się lekkie zwątpienie. "Bąku" wszedł, pociągnął grę i zakończyliśmy rywalizację na trzech meczach - cieszył się Murek.
Według przyjmującego Skry największą zaletą drużyny z Bełchatowa są przede wszystkim kosmetyczne, przemyślane zmiany. - W Resovii doszło do dużych roszad, pojawił się nowy trener i trzeba poczekać na to, żeby ten zespół zaczął funkcjonować tak, jak powinno być. Powoli i cierpliwie należy czekać na sukces. Resovia jest blisko tego, żeby zrobić dobrą drużynę i myślę, że w przyszłości będzie to jeszcze lepszy zespół - stwierdził siatkarz. Sam zawodnik swój sezon określa jako "dziwny". - Każdy gdzieś tam myślał, że w Lidze Mistrzów będzie większy sukces, ale nie udało się. Cieszymy się, że udało się wygrać mistrzostwo i zamazujemy tym troszkę niedosyt po LM. Co do mojej formy, to myślę, że ona była cały czas, tylko nie do końca wykorzystana - zakończył Murek.