W tym roku Puchar CEV kobiet pojedzie do Turcji lub na Białoruś

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: zawodniczki Eczacibasi Stambuł
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: zawodniczki Eczacibasi Stambuł

Już wiadomo, że o triumf w tegorocznym Pucharze CEV zagrają Eczacibasi Stambuł oraz Minczanka Mińsk. Oba kluby w półfinale turnieju pokonały rywali z niemieckiej Bundesligi.

Turecki gigant z takim składem i ambicjami na sezon po prostu musiał awansować do wielkiego finału Pucharu CEV i wypełnił swoje zadanie w stu procentach. Bardzo dobre spotkanie rozegrała Meliha Ismailoglu (15 pkt, 63 procent skuteczności), a występująca swego czasu w polskiej lidze Rachael Adams po raz kolejny udowodniła swoją jakość, punktując w bloku aż sześciokrotnie. Niemiecki zespół starał się nie odstawać zbytnio od najlepszego zespołu Europy z 2015 roku, ale pętały sobie same ręce przez błędy i brak siły przebicia w ofensywie. Jennifer Geerties i Louisa Lippmann, najważniejsze siatkarki w kadrze Felixa Koslowskiego, były skutecznie pilnowane przez blok Eczacibasi przez całe trzysetowe spotkanie.

Za to drugi półfinał, rozgrywany w Mińsku, dostarczył emocji, których nie powstydziłaby się nawet Liga Mistrzyń. Niemki ze Stuttgartu były niesamowicie blisko pierwszego od 2005 roku awansu niemieckiego klubu do finału Pucharu CEV: holenderski duet Debora Van Daelen i Nika Daalderop (17 i 16 punktów w całym meczu) ścigał się z Amerykankami Paige Tapp i Mallory McCage (16 i 18 pkt) o miano najefektowniejszej pary spotkania, a miejscowe nie potrafiły sprzedać swojego potencjału przed trzytysięczną publicznością w mińskim Pałacu Sportu.

Dopiero po drugim secie białoruska maszyna zaczęła pracować na pełnych obrotach. Anżelika Barysewicz (14 pkt) coraz śmielej spisywała się na środku siatki, a furorę robiła zaledwie 17 letnia Hanna Hryszkiewicz (16 pkt) wspierana przez Aksanę Kawalczuk i Kaciarynę Sakołczyk. Nie było łatwo: w trzecim secie Minczanka straciła na własne życzenie przewagę sześciu punktów i musiała ratować wynik, a w czwartym niemiecki rywal prowadził 18:14. Ostatecznie gospodynie doprowadziły do piątego seta, przegranego do 12, ale następujący po nim złoty set był bezbłędnym rewanżem Białorusinek na zmęczonych i niepewnych przeciwniczkach.

Tym samym Minczanka Mińsk tworzy historię krajowej siatkówki, ponieważ jako pierwszy białoruski zespół zagra o puchar siatkarskich rozgrywek klubowych w Europie. W 2015 roku blisko finału Pucharu Challenge mężczyzn był Stroitel Mińsk, ale w 1/2 finału przegrał z Vojvodiną Nowy Sad, późniejszym triumfatorem tamtej edycji turnieju.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen zaskoczył dziennikarzy. "Runda honorowa" nowego selekcjonera kadry Polski

Eczacibasi Vitra Stambuł - SSC Palmber Schwerin 3:0 (25:18, 25:19, 25:20), pierwszy mecz 3:0 dla Eczacibasi

Minczanka Mińsk - Allianz MTV Stuttgart 2:3 (19:25, 20:25, 25:23, 25:23, 12:15), złoty set 15:8, pierwszy mecz 3:2 dla Minczanki Mińsk

Komentarze (1)
ferdynand
21.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Anżelika Barysewicz (14 pkt) coraz śmielej spisywała się na środku siatki,
a furorę robiła zaledwie 17 letnia Hanna Hryszkiewicz (16 pkt)
wspierana przez Aksanę Kawalczuk i Kaciarynę Sakołcz
Czytaj całość