E.Leclerc Radomka Radom miała do wyboru: albo zostać miłą, niegroźną maskotką Pucharu Polski kobiet i szybko przemknąć przez turniej w Nysie, albo spróbować zaistnieć i pokazać się kibicom w hali oraz telewidzom. Radomskie zawodniczki wybrały drugą opcję i dzięki temu po porażce z Grot Budowlanymi Łódź zasłużyły na długie, gorące brawa. Niemal cała hala fetowała udane ataki, bloki i zagrywki pierwszoligowej ekipy, która udowodniła, że nie trzeba mieć w składzie hojnie opłacanych gwiazd, by prezentować siatkówkę z pomysłem.
- Pierwszy set był zupełnie nieudany, to wynikało głównie ze stresu i całego napięcia związanego z udziałem w tym turnieju. Ale podniosłyśmy się, w końcu nic nie miałyśmy do stracenia. Poza tym już sama nasza obecność w Nysie jest wielkim sukcesem: jestem naprawdę dumna z tego, że mogłam tutaj wystąpić, że grałam z tak świetnymi ekipami jak Chemik Police czy Budowlani Łódź. Dałyśmy z siebie wszystko, zabrakło niewiele - komentowała na gorąco Renata Biała, skrzydłowa Radomki i zdobywczyni 9 punktów w sobotnim półfinale Pucharu.
Ale początek nie był udany. Budowlane z Łodzi wykorzystały oczywistą przewagę zasięgu i siły, wygrywając z zahukaną E.Leclerc Radomką do 14.- Strasznie się stresowałyśmy tym wszystkim dookoła. Oprawa, publiczność, nowa hala... Dla wszystkich dziewczyn to był pierwszy raz, kiedy nasz mecz transmitował Polsat Sport, a dla dziewczyn z Łodzi to przecież nie nowość. W pierwszym secie było widać nasze nerwy, ale potem udało nam się opanować - uśmiechała się nieśmiało 25-letnia skrzydłowa.
Kilkadziesiąt minut później prezes Budowlanych Marcin Chudzik miała nietęgą minę, a jego zawodniczki patrzyły na siebie, nie wierząc w to, że Radomka wyrównała stan spotkania, wygrywając do 22. Wystarczyła konsekwencja i odważna postawa w ataku. - Mówiąc szczerze, to nie do końca wierzyłyśmy w to, że schodzimy do szatni przy remisie... Ale to było strasznie miłe uczucie. Miałyśmy swoje założenia i realizowałyśmy je najlepiej, jak potrafiłyśmy - skromnie stwierdziła przyjmująca, która mogła liczyć na wsparcie swojej rozgrywającej, Mai Pelczarskiej.
Wystarczyło przywołać nazwisko trenera radomskich siatkarek, by Renacie Białej zaświeciły się oczy z radości. Młody zespół Jacka Skroka dobrze wie, ile zawdzięcza 61-letniemu radomianinowi. - Trener Skrok to podstawa naszego sukcesu, jakim był wyjazd na turniej w Nysie. Pracujemy przy nim naprawdę ciężko. Przede wszystkim poukładał naszą grę i mamy do niego wielki szacunek za to, jak z nami pracuje i co dzięki niemu osiągnęłyśmy. I za to, że ma do nas tyle cierpliwości! Wykonał z nami kawał dobrej roboty. Cieszę się, że trafił nam się taki szkoleniowiec - mówiła z przejęciem siatkarka radomskiej ekipy.
Teraz pierwszoligową drużynę czeka radosny powrót do Radomia i wymagający skupienia wyjazd do Poznania na trzeci mecz fazy play-off z Eneą Energetykiem Poznań. Wielkopolska drużyna prowadzi w rywalizacji o półfinał 2:0 i w tym starciu nikogo nie będzie obchodziło to, że Radomka pokonała Chemika Police i napsuła sporo krwi Grot Budowlanym. Trzeba wciąż walczyć o siebie.
- Fajnie było w pucharze, ale teraz trzeba wracać na ziemię. Podchodzimy do kolejnego meczu z Energetykiem Poznań z otwartymi głowami. Rywal na pewno nie będzie miał tak łatwo, jak w meczach na naszym terenie. Udowodniłyśmy już, że umiemy walczyć z takimi zespołami jak Budowlani i Chemik, czas na drużyny z naszej ligi. Czas w Nysie naładuje nas pozytywnie i pewnie nam pomoże, ale wiadomo, że w kobiecej siatkówce różnie bywa. Niczego nie można być pewnym - śmiała się Biała.
ZOBACZ WIDEO Rodrigo katem Sevilli. Trwa świetna seria Valencii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]