Srećko Lisinac tonuje nastroje: Wygraliśmy, ale musimy już o tym zapomnieć

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Srećko Lisinac
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Srećko Lisinac

Srećko Lisinac w meczu z Shanghai Volleyball Club potwierdził swoją ogromną klasę, zdobywając aż 15 punktów. Środkowy zapewnił jednak, że PGE Skra Bełchatów ma jeszcze co poprawiać.

PGE Skra Bełchatów nie miała większych problemów z pokonaniem Shanghai Volleyball Club, choć spotkanie nie zapowiadało się na łatwe. Głównie ze względu na osoby Facundo Conte i Juliena Lyneela, którzy stanowią o sile chińskiego zespołu.

Siatkarze z Bełchatowa byli jednak przygotowani bardzo dobrze taktycznie, dzięki temu zneutralizowali mocne strony przeciwników, a sami zagrali na dobrym poziomie we wszystkich elementach. - Musieliśmy wykonać to, co sobie założyliśmy. Popełniliśmy więcej błędów niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że w środę będziemy robić ich mniej. To będzie trudniejszy mecz, będziemy musieli swoją zagrywką przeszkadzać zespołowi z Argentyny. Zapominamy jednak o wygranym spotkaniu i skupiamy się już na kolejnym - zapewnił Srećko Lisinac.

- W tej hali nie gra się łatwo. Zrobiliśmy dużo asów, ale popełniliśmy też więcej błędów niż było to potrzebne. Będzie lepiej, przynajmniej mam taką nadzieję - dodał Serb. W sumie zespół zanotował 11 zagrywek punktowych, a zepsuł 15.

Lisinac był jednym z bohaterów spotkania. W sumie zdobył 15 punktów, serwując przy tym pięć asów i kończąc 9 z 13 ataków, a do tego dorobku dołożył jeszcze blok. Tyle samo "oczek" wywalczył Mariusz Wlazły.

Nie tylko w polu zagrywki polska drużyna była lepsza od chińskiej. Duża przewaga była także w bloku. Bełchatowianie rywali zatrzymali dziewięciokrotnie, a ci punktowali tym elementem tylko cztery razy. - Byliśmy mocniejsi od chińskiej ściany. Ale to był mecz, który musimy zapomnieć, kolejny jest ważny do wygrania. Musimy zwyciężyć, głównie dlatego, żebyśmy mieli mniejszą presję przed meczem z Zenitem Kazań, bo to zespół bardzo trudny do pokonania. Jeśli wygramy z Personalem, to awansujemy już do półfinału - wyjaśnił Lisinac.

Klubowe Mistrzostwa Świata nie są łatwym turniejem. Najpierw drużyny rozgrywają trzy spotkania, dzień po dniu. Po dwie najlepsze ekipy z grup A i B awansują do finałów w Krakowie. Po dniu przerwy zagrają tam dwa kolejne mecze. - Jesteśmy dobrze przygotowani fizyczni, na walkę do samego końca. Damy z siebie wszystko, żeby awansować do Krakowa, a tam nadzieję, że damy radę grać jeszcze lepiej - zakończył serbski środkowy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie do wiary! Rosjanin spudłował z dwóch metrów

Komentarze (0)