Asseco Resovia bez szans w Bełchatowie. Bartłomiej Lemański: To nie koniec świata

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański

Sobotnia porażka z PGE Skrą w Bełchatowie była drugą kolejną przegraną Asseco Resovii Rzeszów w nowym sezonie PlusLigi. Po czterech spotkaniach ekipa z Podkarpacia ma na koncie tylko dwie wygrane i zajmuje dopiero siódmą lokatę w tabeli.

Rzeszowianie przegrali dwie pierwsze partie do 17, a trzecią, w której było najwięcej walki, do 23. Od pierwszych piłek mieli kłopoty z wejściem w mecz. - To, że spotkanie nie poszło po naszej myśli to jedno, ale PGE Skra zagrała bardzo dobry mecz, zwłaszcza w zagrywce. Poza tym trzymali nasze skrzydła blokiem i ciężko było się przebić. Mieliśmy ogromny problem z tym, żeby cokolwiek zrobić. Ciężko się gra, jeśli komuś wychodzi wszystko i przy tym nie popełnia błędów - tłumaczył Bartłomiej Lemański.

Siatkarze z Rzeszowa odstawali dość mocno w zagrywce - posłali 3 asy serwisowe, zaś PGE Skra aż 9, a skuteczny, punktowy blok udało im się postawić zaledwie dwukrotnie w ciągu trzech setów rywalizacji. Dla porównania: bełchatowianie aż dziesięć razy zatrzymywali blokiem graczy Asseco Resovii Rzeszów. - Przez te pierwsze dwa sety trudno było jakkolwiek doprowadzić do równowagi. W trzecim secie wyglądało to lepiej, ale niestety się nie udało mimo walki do końca. Widać było, jak trudno nam było tego dnia dotrzymać kroku bełchatowianom. To najlepiej świadczy o tym meczu. Rywale byli lepsi, brawa dla nich. Mam nadzieję, że odegramy się w rundzie rewanżowej - dodał środkowy rzeszowskiej ekipy.

Tego dnia najgorsza była zwykła bezsilność wobec tego, co prezentowali rywale. - Wszystko składa się z zagrywki, a potem przyjęcia, wystawy i ataku. Gdy to pierwsze nie wychodzi nam, a rywalowi idzie gładko, jest problem z pozostałymi elementami. A atak jest na samym końcu tej drogi. Trudno wtedy skutecznie odpowiedzieć - tłumaczył Lemański.

Przed tygodniem rzeszowianie przegrali w czterech setach z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Teraz ponieśli drugą porażkę z rzędu. Wszyscy uciekają przed słowem "kryzys", ale z pewnością sygnał alarmowy już się włącza. - Trudno mówić o kryzysie na samym początku sezonu. Przegraliśmy dwa kolejne mecze, ale to nie koniec świata, przed nami jeszcze wiele spotkań - zapewniał środkowy reprezentacji Polski.

Asseco Resovia miała w środę podejmować Aluron Virtu Wartę Zawiercie, ale ze względu na mistrzostwa Europy w akrobatyce, które odbywają się w Hali Podpromie, mecz ten został przełożony na 22 listopada. Po raz kolejny więc na placu gry podopiecznych Roberto Serniottiego zobaczymy w sobotę, 21 października, podczas wyjazdowego starcia z Jastrzębskim Węglem.

ZOBACZ WIDEO Pasja i życie Mai Kuczyńskiej. Polka bohaterką filmu z cyklu "Out of Frame"

Źródło artykułu: