Niedzielny mecz w hali MOSiR-u w Radomiu nie rozpoczął się po myśli gospodarzy. O ile walczyli oni dzielnie na początku premierowej odsłony z Espadonem, osiągając trzypunktową przewagę, głównie dzięki dobrej postawie na prawym skrzydle Jakuba Ziobrowskiego, o tyle w miarę upływu czasu gra w ich wykonaniu wyglądała coraz gorzej. Najpierw przyjezdni odrobili dość dużą już stratę (10:15), a następnie wykorzystywali każdą z nadarzających się okazji do skończenia akcji. Ponadto uruchomili blok. Dało o sobie znać ogromne doświadczenie Marcina Wiki, efektownie i skutecznie uderzał Jeffrey Menzel, zaś w szeregach Cerradu Czarnych mnożyły się błędy i nieporozumienia pomiędzy Kamilem Droszyńskim a kolegami. O losach tego seta musiała przesądzić gra na przewagi. Potwierdzeniem problemów po stronie Wojskowych była ostatnia akcja, w której rozgrywający za nisko "wrzucił" piłkę do Dmytro Teremienko, a ten dotknął taśmy.
O drugiej partii podopieczni Roberta Prygla z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć. "Rozbijał" ich zagrywką bardzo dobrze dysponowany Menzel, "zagotował się" Droszyński, który, ze względu na kontuzję Dejana Vincicia, nie miał w tym spotkaniu zmiennika, a przez długi fragment dłonie i ręce zawodników zespołu ze Szczecina stanowiły ścianę nie do przejścia dla Czarnych. Miejscowi kompletnie się "posypali", nie stanowili jakiegokolwiek zagrożenia w ofensywie i przegrali bardzo wysoko.
Dłuższa, dziesięciominutowa przerwa zdecydowanie lepiej podziałała na Wojskowych. Wprawdzie początkowo, przy stanie 2:4, sędziowie pokazali autowy atak Michała Filipa, który zmienił Ziobrowskiego, lecz o challenge poprosił Prygiel. Miał rację, bowiem piłka dotknęła bloku. Od tego momentu jego podopieczni wyraźnie się rozkręcili. Kilka błędów popełnił Mateusz Malinowski, jego kolegom brakowało zdecydowania w obronie, dwukrotnie drużynie z Radomia dopisało szczęście i wynik wynosił już tylko 1:2.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za figura! Dziewczyna Macieja Kota inspiruje tysiące kobiet
[color=#000000]
[/color]
Czwarta odsłona, podobnie jak pierwsza, dostarczyła wielu emocji i rozgrzała do białości kibiców zgromadzonych w radomskiej hali. Przez długi czas rezultat oscylował wokół remisu, a liderami w obu zespołach byli odpowiednio: Filip i Malinowski. W ważnych momentach atakujący gospodarzy zaczął się jednak mylić i nie podbił kilku łatwych, wydawałoby się, piłek w obronie. Pomimo iż Czarni prowadzili już 20:16, nie potrafili postawić kropki nad "i". Zrobili to natomiast szczecinianie, którzy stopniowo i spokojnie odrabiali straty. Nie zadrżała im ręka w ofensywie, zwłaszcza Menzelowi, dobrych wyborów dokonywał Eemi Tervaportti i Espadon wywiózł z Radomia pełną pulę.
Cerrad Czarni Radom - Espadon Szczecin 1:3 (26:28, 16:25, 25:21, 26:28)
Czarni: Teremienko, Żaliński, Ziobrowski, Droszyński, Huber, Fornal, Watten (libero) oraz Ostrowski, Filip, Kwasowski
Espadon: Duff, Malinowski, Wika, Tervaportti, Gawryszewski, Menzel, Murek (libero) oraz Kowalski, Mihułka, Kacperkiewicz, Gałązka, Jaskuła (libero)
MVP: Eemi Tervaportti