Mark Lebedew: Nie uważam się za cudotwórcę

Jastrzębski Węgiel jest jedną z największych rewelacji sezonu 2016/2017 w PlusLidze. Jego trener Mark Lebedew opowiada o kilku kluczowych postaciach, które doprowadziły jastrzębian do półfinału.

23 zwycięstwa i 7 porażek, 67 punktów - takimi liczbami mogli się pochwalić siatkarze Jastrzębskiego po fazie zasadniczej. Zakończyli ją na 4. miejscu, które oznaczało dla nich rywalizację w półfinałowym dwumeczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, obrońcą tytułu mistrza Polski.

Wszystkie trzy dotychczasowe konfrontacje obu ekip w obecnym sezonie kończyły się triumfem kędzierzynian. Jego wywalczenie zawsze kosztowało ich jednak wiele wysiłku. Jastrzębianie dwa razy polegli po tie-breaku, a raz w czterech setach.

WP SportoweFakty: Jakie uczucia dominowały w szeregach Jastrzębskiego po każdym z trzech ostatnich spotkań przeciwko ZAKSIE?

Mark Lebedew: Wyniki były podobne, ale każdy pojedynek wyglądał inaczej. Po pierwszym boju w Kędzierzynie-Koźlu czuliśmy się jak zwycięzcy. Byliśmy bliscy sukcesu, przegrywając w piątym secie 20:22. Z boiska schodziliśmy z podniesionymi głowami. W półfinale Pucharu Polski rozegraliśmy chyba najlepszy mecz w sezonie. Mieliśmy piłkę setową na objęcie prowadzenia 2:1, prezentowaliśmy się naprawdę dobrze, ale ZAKSA był od nas po prostu minimalnie lepsza. Po trzecim starciu w Jastrzębiu-Zdroju, w którym wygrywaliśmy 2:0 i przegraliśmy 2:3, czuliśmy, że wymknęła nam się z rąk ogromna szansa na sukces.

Podobno nie wszyscy pańscy zawodnicy na początku sezonu wierzyli, że jesteście w stanie ukończyć go w pierwszej "piątce". Który gracz wcielił się zatem w rolę mentalnego lidera zespołu?

- Kluczową postacią pod tym względem był Scott Touzinsky. To zawodnik dysponujący ogromnym doświadczeniem, znający smak mistrzostwa olimpijskiego oraz triumfu w kilku ligach. Zawsze wierzył, że potrafimy, a nawet wręcz powinniśmy odnosić kolejne zwycięstwa. Szczególnie w pierwszej fazie rozgrywek był mentalnym przywódcą.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"

Co się dzieje z nim teraz? Wróci do Polski wspierać drużynę w końcówce sezonu, jak zapowiedział udając się na operację kolana do Stanów Zjednoczonych?

- Operację przeszedł dopiero w poprzednim tygodniu, więc nie jestem pewien, czy zdąży do nas przyjechać. Zwykle przez pewien czas po zabiegu nie można podróżować samolotem, ze względu na dużą różnicę ciśnień. Być może dotrze na spotkania bezpośrednio decydujące o medalach. W kontakcie z drużyną pozostaje jednak przez cały czas. Aktywnie udziela się na grupowym forum, z niektórymi siatkarzami rozmawia też regularnie na płaszczyźnie osobistej.

Kontuzja Scotta spowodowała, że pańska drużyna musiała w trakcie sezonu zmienić styl gry ofensywnej. I tym samym stała się trudniejsza do rozszyfrowania.

- Scott i Jason De Rocco to kompletnie różni siatkarze. Zastąpienie Scotta w przyjęciu jest bardzo trudnym zadaniem. Nie chodzi tylko o jego wysoką jakość gry w odbiorze, ale także o spokój, jaki udziela się podczas jego obecności na boisku wszystkim pozostałym zawodnikom. Jason jest natomiast mocnym punktem w ofensywie. Potrafi punktować z wysokich piłek, udanie radzi sobie w akcjach z drugiej linii, więc dysponujemy trzema naprawdę dobrymi skrzydłowymi w ataku. Podoba mi się nasz obecny styl.

A w jakiej formie jest Sebastian Schwarz, którego przed około miesiącem zatrudniliście jako "medycznego dżokera"?

- Kiedy do nas dołączył, zmagał się z niewielką dolegliwością w łydce. Przez około tydzień nie był w stanie trenować na sto procent, ale teraz pracuje już na pełnych obrotach. Dobrze zna się z rozgrywającym Lukasem Kampą, więc jego adaptacja w zespole przebiegła bezproblemowo. Na razie nie grał zbyt wiele, ale z pewnością jest gotowy pomóc ekipie.
[nextpage]Odnośnie Lukasa Kampy, wygląda na to, że ma pan rękę do rozgrywających. Podobnie jak przed rokiem Michał Masny, tak teraz Niemiec jest jednym z najlepszych siatkarzy na swojej pozycji w PlusLidze.

- Nie mogę przypisywać sobie zasług odnośnie postawy Michała, ponieważ był on wspaniałym rozgrywającym przez moim przyjściem do Polski i jest nim także teraz. Cieszyłem się, że dobrze spisywał się również w Jastrzębskim, ale nie uważam, by moja zasługa była w tym wielka. Z Lukasem sytuacja wygląda analogicznie. Rozgrywa świetny sezon, być może swój najlepszy w PlusLidze. Na pewno mam w tym jakiś udział, ale nie uważam się za cudotwórcę.

Jak duży wpływ na postrzeganie gry Kampy ma postawa Macieja Muzaja i Salvadora Hidalgo Olivy? To bez wątpienia jedni z najbardziej efektownie prezentujących się siatkarzy w lidze.

- Im lepszy atakujący, tym lepiej wygląda rozgrywający. Dla Lukasa to z pewnością korzystna sytuacja, że nie musi za każdym razem długo myśleć nad kolejnym zagraniem. Może swobodnie rozgrywać szybkie akcje, a jeżeli zmaga się z jakimś problemem, zawsze ma w zanadrzu na przykład Hidalgo Olivę, który potrafi punktować w różnych okolicznościach i tym samym pozwola rozgrywającemu złapać oddech.

Podkreślał pan także, że Hidalgo Oliva jest największym zaskoczeniem sezonu. Pod jakim względem zadziwił pana najmocniej?

- Kiedy notował udany początek sezonu, atakując dużo piłek i zdobywając mnóstwo punktów, uważaliśmy, że trudno będzie mu utrzymać tak wysoką dyspozycję przez cały sezon. Mijały jednak kolejne tygodnie, za nami siedem miesięcy ligowych zmagań, a jego forma wciąż utrzymuje się mniej więcej na jednakowym poziomie. Nie dziwiło mnie, że potrafił grać doskonale. Ale byłem nieco zaskoczony, że był w stanie rozegrać trzy bądź cztery mecze z rzędu wręcz wybornie.

Podobno Kubańczyk w trakcie sezonu zrzucił także kilka zbędnych kilogramów.

- Znam Salvadora naprawdę dobrze. Potrafi on bardzo szybko zarówno zrzucić wagę, jak i na niej przybrać, szczególnie kiedy wyjedzie na Kubę. Wiedziałem, że na początku sezonu nie będzie odznaczać się perfekcyjną sylwetką. Ale jego współpraca z Lukiem Reynoldsem, trenerem od przygotowania fizycznego, układa się znakomicie. Wspólnie wykonali kawał dobrej roboty, dzięki czemu Salvador przeżywa najlepszy okres w karierze.

Wśród kibiców często słychać obecnie głosy, że Jastrzębski staje przez największą szansą na pokonanie ZAKSY. Jak się pan do nich odniesie?

- Nie przywiązuję uwagi to takich opinii. Z racji występów w Lidze Mistrzów i podróży do Rosji było wiadomo, że ostatnimi czasy ZAKSA nie będzie prezentować najwyższego poziomu we wszystkich meczach ligowych. Teraz jednak może skupić się wyłącznie na PlusLidze, dlatego też spodziewam się ujrzeć najlepszą wersję drużyny z Kędzierzyna-Koźla.

Rozmawiał Wiktor Gumiński 

Źródło artykułu: