Jednym z gości spotkania Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza z Eneą PTPS Piła był menadżer Andrzej Grzyb, bardziej znany z działalności w siatkówce mężczyzn. Nie znaczy to, że główny orędownik gry Wilfredo Leona w polskiej reprezentacji nie jest zorientowany w sytuacji klubów Orlen Ligi, szukających pomysłów na uzdrowienie swojej sytuacji finansowej.
Ostatnio wspólnie ustalono, że włodarze Orlen Ligowych klubów zaprzestaną negocjacji transferowych w trakcie sezonu. Natomiast czasie rozgrywania Pucharu Polski w Zielonej Górze pojawił się postulat wspólnej polityki kontraktowej, czyli obniżenia zawodniczkom płac o nawet 40 procent. - Znając życie, to porozumienie nie ma szans się utrzymać. Przerabialiśmy już parę razy podobne pomysły... i to jest po prostu niewykonalne. Prezesi dali sobie w tych ustaleniach dwie furtki: pierwsza to rozmowy dotyczące własnych zawodniczek, czyli przedłużenia kontraktów, druga to transfery zagraniczne. Ale przecież jeżeli porusza się w rozmowie z prezesem klubu jeden temat, to siłą rzeczy porusza się kolejne, czyli transfery z polskiej ligi! Siedzę w tym biznesie trzydzieści pięć lat i dobrze pamiętam, jak powracały do łask podobne pomysły, jak choćby obniżenie i ujednolicenie kontraktów. Kluby się dogadywały, a później po cichutku robiły swoje - stwierdził bez ogródek nasz rozmówca.
Przed Orlen Ligą nie rysuje się optymistyczna przyszłość, co potwierdził Grzyb. - Krótko: w lidze siatkarek są mniejsze pieniądze i nie będzie szaleństwa. Kluby będą stawiały na młodsze zawodniczki i dojdzie do tego, że nie będzie w Orlen Lidze żadnych gwiazd. Wszystkie budżety są od dawna zaniżone, a jak jeszcze dojdzie do tego obniżenie w Chemiku Police... Czasy wysokich kontraktów, do których dziewczyny się przyzwyczaiły, już minęły. Siatkarki takie jak choćby Werblińska całe życie grały w Polsce, a dobry wiek na wyjazd za granicę już minął. One skończą kariery i będą rodzić dzieci, a na ich miejsce wejdzie młodzież, która zagra za niższe pieniądze - ocenił Grzyb, odwołując się do trendu widocznego w Atomie Treflu Sopot i Legionovii Legionowo.
- Tydzień temu rozmawiałem z nowym wiceprezesem PZPS, Radosławem Piesiewiczem i poruszaliśmy temat wyrównania zespołów w lidze, zwłaszcza kobiecej. Być może dojdzie do skutku takie rozwiązanie, że kiedy sponsorami zostaną spółki skarbu państwa, to nie będą łożyły na jeden klub, tylko na kilka. To mogłoby pomóc w wyrównaniu szans i zwiększeniu atrakcyjności ligi. Bo co jest teraz atrakcyjnego w meczu Chemika z zespołem z dołu tabeli? Kiedyś Impel czy Atom mogły sobie pozwolić na znane nazwiska, teraz trzeba szukać sposobu, jak zachęcić do oglądania ligi z mniejszymi pieniędzmi - mówił menadżer Wilfredo Leona, który ma swoje przemyślenia i inspiracje do naprawiania sytuacji w Orlen Lidze.
- Poruszałem w tej rozmowie przykład z żużla i pierwszoligowego klubu z mojego Rzeszowa: wprowadzenie ograniczonej ilości punktów na daną drużynę (system kalkulowanej średniej meczowej - przyp.red.) sprawiło, że nie ma dużej przewagi między uczestnikami ligi i nawet w spotkaniu ekipy pierwszej z ostatnią jest sporo walki. Podobnie jest z systemem rankingu w Brazylii, gdzie zawodnicy mają przypisane wartości liczbowe i jeden klub nie może przekroczyć przy kompletowaniu składu określonej sumy. Nieważne, że liga będzie bez gwiazd i pieniędzy: jeżeli będzie atrakcyjna do oglądania i wyrównana, to przyciągnie kibiców - uznał menadżer, który promował wysyłanie młodych polskich zawodniczek do USA i tamtejszej ligi uniwersyteckiej.
ZOBACZ WIDEO Bajeczna Barcelona rozbiła Celtę Vigo - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]