Jakub Bednaruk: Sztuką jest umieć schować swoje problemy

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Siatkarze ONICO AZS Politechniki Warszawskiej przegrali w meczu 22. kolejki PlusLigi z Lotosem Trefl Gdańsk. Po przegranej akademicy nie kryli zawodu, bo mieli szanse na korzystny dla siebie wynik.

Siatkarze ONICO AZS Politechniki Warszawskiej liczyli na podtrzymanie zwycięskiej passy w Hali Torwar. Przegrali jednak 1:3 z Lotosem Trefl Gdańsk mimo kilkupunktowego prowadzenia w pierwszej i drugiej partii. - Już trzy minuty po meczu byliśmy na siebie wściekli. Co innego, jak przegrywamy tak jak z Cuprum Lubin 0:3, kiedy to wychodzimy na boisko, dostajemy w łeb i wracamy do szatni. Ale to spotkanie było do wygrania przez nas 3:0 - powiedział Jakub Bednaruk, trener akademików.

To był mecz niewykorzystanych przez warszawian szans. Chociaż momentami mieli spore problemy, to rywal po drugiej stronie miał jeszcze większe. - Na początku naskoczyliśmy, zagraliśmy dobrą siatkówkę, a później zrobiliśmy nie krok, ale nawet pięć kroków do tyłu. Zaprosiliśmy rywala do gry, a jest on na tyle doświadczony, że to wykorzystał. Wszystko dobrze funkcjonowało i nagle mówimy, że może jednak nie chcemy wygrać tego meczu. O to jesteśmy wściekli - nie krył szkoleniowiec.

- Ja nie mam problemu, jak zespół jest słabszy i przegrywa. W sumie byliśmy słabsi, skoro przegraliśmy, ale jeżeli narzucamy grę i ją kontrolujemy w pierwszym i drugim secie i nie prowadzimy 2:0, tylko przegrywamy 0:2, to jesteśmy źli. Ale tę frustrację musimy zamienić za trzy dni na agresję, bo nie ma czasu na rozpamiętywanie - stwierdził trener AZS-u. Już w środę jego podopieczni zagrają na wyjeździe z BBTS Bielsko-Biała.

Do tego momentu mają czas na analizę przyczyn porażki. Chociaż Jakub Bednaruk znalazł jedną, podstawową. - Nie graliśmy w ofensywie tego, co chcieliśmy. W męskiej siatkówce jak nie kończysz pierwszej akcji po dobrym przyjęciu, to cię nie ma, a my po dobrym przyjęciu robiliśmy dziwne sztuczki - skomentował.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy

Po tej porażce trener nie robił zawodnikom wyrzutów, czy, jak to sam ujął, nie rzucał krzesłami. Z prostej przyczyny. - Oni są tak na siebie źli, że tego nie potrzebują. Wychodzę z założenia, że po przegranym meczu, każdy musi usiąść i pomyśleć, co zrobił źle. Wymagam tego od zawodników, żeby nie szukali winnych dookoła, tylko zaczęli od siebie. Ja też muszę przeanalizować ten mecz, być może trzeba było inaczej ustawić taktykę, może wprowadzić inne zmiany - zastanawiał się Jakub Bednaruk.

Niedzielny mecz z gdańskim zespołem był już kolejnym w tym sezonie, w którym nie zagrał Paweł Zagumny, nadal wyłączony z rozgrywek z powodu kontuzji. Jedynym reżyserem gry jest w tej chwili Jan Firlej, który dobrze wywiązuje się ze swoich zadań. - Nie mamy szansy na drugiego rozgrywającego do końca sezonu i modlimy się, żeby Jan Firlej nie zaciął się przypadkiem nożem przy krojeniu chleba, bo byłaby tragedia - przyznał trener.

Oczywiście sztab szkoleniowy analizował już, jakie byłyby możliwe warianty w takim wypadku. - Już myśleliśmy, co by wtedy było. Mamy scenariusz na najgorszą sytuację. Gralibyśmy wtedy z Pawłem Mikołajczakiem na rozegraniu, potem byśmy kombinowali. Ja już miałem przygotowane wszystko, koszulkę zrobioną, na wszelki wypadek, jakby był konieczny transfer medyczny - przyznał Jakub Bednaruk.

Brak zmiennika dla młodego rozgrywającego nie jest sytuacją komfortową. - To jest dla nas duży problem i oczywiście też usprawiedliwienie, bo Paweł Zagumny nie trenuje z nami już od dwóch miesięcy i nie mamy zmian, ale wiemy o tym i musimy to schować. Sztuką nie jest dobrze grać, jak wszystko funkcjonuje, sztuką jest ukryć problem. Tych problemów w meczu z Lotosem nie udało nam się schować, mam nadzieję, że uda się za trzy dni - zakończył swoją wypowiedź trener akademików.

Źródło artykułu: