Dominik Witczak doczekał się swojej szansy

Atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Dominik Witczak otrzymał szansę gry na pełnym dystansie w meczu 16. kolejki PlusLigi z Espadonem Szczecin (3:0). Pokazał się z dobrej strony.

34-letni zawodnik po raz pierwszy wyszedł na boisko w podstawowym składzie w spotkaniu ligowym, odkąd ZAKSĘ prowadzi Ferdinando De Giorgi. Przed rozpoczęciem sezonu 2015/2016 Włoch uczynił Witczaka jednym z dwóch kapitanów, ale nie dawał mu wielu okazji do gry.

Był dopiero trzecim wyborem na pozycji atakującego, dlatego też, kiedy poważnej kontuzji doznał Jochen Schoeps, jego wypożyczeniem zainteresowała się Asseco Resovia Rzeszów. Klub z Kędzierzyna-Koźla przystał na takie rozwiązanie. Witczak zasilił szeregi zespołu z Podkarpacia od grudnia. Po zakończeniu rozgrywek PlusLigi był jedynym graczem, który dostał... dwa medale.

- Swój właściwy, srebrny medal dostałem za grę w Asseco Resovii. Z tym zespołem kończyłem play-offy i uważam, że tylko na taki kolor zasłużyłem. Mój złoty krążek został natomiast przekazany na aukcję charytatywną przez organizatorów Plaży Gotyku w Toruniu - komentował sam zainteresowany.

Po powrocie do ZAKSY znów czekała go wymagająca rywalizacja z Grzegorzem Boćkiem i Dawidem Konarskim. Do momentu, w którym pierwszy z nich nie musiał poddać się operacji kręgosłupa, Witczak nadal był dopiero trzecią opcją na swojej pozycji.

ZOBACZ WIDEO Przygoński: na Dakarze potrzeba dużo szczęścia (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Powaga kontuzji Boćka i duże natężenie spotkań sprawiło jednak, że doczekał się prawdziwej szansy w pierwszym meczu rundy rewanżowej sezonu zasadniczego z Espadonem Szczecin. Zaprezentował się bardzo pozytywnie, zdobywając 10 punktów, przy 50-procentowej skuteczności w ataku (8/16). Jeszcze lepiej wypadł w zagrywce. Nie zepsuł żadnego z 15 serwisów, a większość z nich przysparzała przyjmującym rywalom poważnych problemów.

- Myślę, że w meczu z Espadonem każdemu grało się dobrze. Praktycznie od początku każdego seta wszystko układało się po naszej myśli. Trochę szkoda przestoju pod koniec trzeciej partii, ponieważ oddaliśmy rywalom inicjatyw błędami własnymi. A wiemy, że to nie może nam się przytrafiać - skomentował Witczak.

Wraz z kolegami nie ma on zbyt wiele czasu na przygotowanie się do pierwszego pojedynku w 2017 roku. Już 4 stycznia (środa) kędzierzynianie rozpoczynają bowiem zmagania w Pucharze Polski. Ich rywalem w 1/8 finału będzie MKS Będzin. Jeśli wszystko pójdzie po myśli faworyzowanej ZAKSY, do połowy stycznia czeka ją jeszcze udział w ćwierćfinale (11.01) oraz finałowym turnieju PP we Wrocławiu (14-15.01), a ponadto ligowe starcie z PGE Skrą Bełchatów (07.01).

- Nie możemy skupiać się wyłącznie na turnieju we Wrocławiu. Nie patrzymy daleko do przodu, tylko na każdy kolejny mecz. To powoduje, że udaje nam się zachowywać zdrowy rozsądek i chłodną głowę. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że z takimi rywalami jak Espadon czy MKS Będzin możemy po prostu przegrać, jeżeli na nich nie naskoczymy i nie zaprezentujemy swojej siatkówki. Myślę jednak, że nasz sztab szkoleniowy odpowiednio przygotował nas do wytrzymania dużych obciążeń meczowych oraz jednoczesnego prezentowania satysfakcjonującej formy - spuentował Witczak.

Komentarze (0)