Francuski siatkarz po raz pierwszy zameldował się bowiem na boisku w 9. serii spotkań, wchodząc na kilka ustawień do drugiej linii w meczu przeciwko Indykpolowi AZS Olsztyn. Następnie, już na pełnym dystansie, wystąpił w starciach z AZS-em Częstochowa, BBTS-em Bielsko-Biała, AZS Politechniką Warszawską i Asseco Resovią Rzeszów.
- Stoczyliśmy z Asseco Resovią długą i wymagającą bitwę. Dla mnie był to również pierwszy pięciosetowy występ w sezonie. Nie prezentuję jeszcze stu procent swoich możliwości, ale stopniowo zbliżam się do osiągnięcia optymalnego poziomu. Na boisku czuję się komfortowo i jestem pewien, że do następnego meczu w Maaseik (21 grudnia - przyp. red.) przystąpię z odpowiednią świeżością - skomentował Kevin Tillie.
Wyłączając konfrontację z rzeszowianami, we wcześniejszych wspomnianych pojedynkach spędzał on na boisku jedynie trzy partie, ponieważ ZAKSA zawsze zwyciężała 3:0. Podobnie było w pierwszym spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Istanbulowi BBSK.
Drużyna z Podkarpacia przerwała w sobotę (17.12) passę sześciu kolejnych ligowych triumfów kędzierzynian bez straty seta. Po trzech odsłonach bliżej zwycięstwa byli mistrzowie Polski, ale w czwartym secie ich gra się posypała, co poskutkowało przegraną 18:25. Przy stanie 9:13 boisko, z powodu bólu w kolanie, opuścił ich podstawowy atakujący Dawid Konarski. Francuz nie uważa jednak, by ta sytuacja szczególnie wpłynęła na poczynania jego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa
- Kiedy Dawid zszedł z boiska, byliśmy już w nieciekawym położeniu. Gracze Asseco Resovii spisywali się bardzo dobrze, a po naszej stronie szwankowała jakość przyjęcia. Robiliśmy błędy, nie mogliśmy też niczego obronić ani zablokować - dodał Tillie.
Konarski wrócił na tie-breaka, ale ten również nie zakończył się po myśli ZAKSY. Po zaciętej walce, drużyna z Kędzierzyna-Koźla poległa 13:15. - W końcówce ponownie nie ustrzegliśmy się kilku głupich pomyłek. Grę rzeszowian generalnie odmieniło natomiast wejście Marko Ivovica. Odkąd pojawił się w trzecim secie, rywale zaczęli na nas coraz mocniej naciskać. Serb dał gościom impuls do walki i wykonał kawał dobrej roboty - podsumował 26-letni Francuz.