Rozmowy przy pilnowaniu dzieci - po dwumeczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszawska

Michał Ruciak nosi na rekach synka Rafałka, Marcin Mierzejewski pilnuje córeczki Julki, a Michał Masny uwielbia swoje córeczki Olę i Andrejkę.Po każdym meczu ZAKSY miedzy nogami wielkich siatkarzy biegają sobie małe szkraby, a atmosfera jest dosłownie rodzinna. W takiej scenerii rozmowy z siatkarzami gospodarzy nabierają specjalnego kolorytu. Zapyta ktoś, a gdzie mamy? Jak zwykle są w pobliżu, na trybunach.

W kędzierzyńskiej hali Azoty stało się już tradycją, że po meczu pierwsze na parkiet wpadają... dzieci zawodników. Mamy zostają na trybunach, a maluchy, często na rękach tatusiów, robią rundę honorową i po chwili biegają sobie po parkiecie między nogami wielkich chłopów, którzy rozpoczynają rozciąganie. Miedzy skłonami rozmawiają z dziennikarzami i muszą jeszcze czujnym okiem patrzeć co robią ich pociechy. Często więc trzeba przerywać rozmowy, bo... tata zobaczył, że synek, albo córcia za daleko sobie poszedł.

Michał Ruciak po sobotnim bardzo trudnym meczu, leżał na terafleksie, a nogę miał obłożoną lodem. - To efekt zderzenia z Marcinem Mierzejewskim, mam nadzieję, że nasz fizjoterapeuta coś z tym zrobi i jutro zagram - mówił jeden z najlepszych przyjmujących w lidze. Z meczu nie był jednak zadowolony.

- Pojedynek był ogromnie trudny, bo obie drużyny bardzo ryzykowały przy zagrywce, co powodowało kłopoty z rozegraniem i ataki kończyć trzeba było na podwójnym albo nawet potrójnym bloku. stąd dużo kontr i obron, więc myślę, że mecz podobał się kibicom. Ja się cieszę, że udało nam się wyjść z krytycznej sytuacji w czwartym secie i wygrać tie-breaka.... Przyjmujący ZAKSY nie mógł dokończyć myśli bo musiał "zgarnąć" z parkietu małego Rafałka, który nie sobie nie robił z obecności dziennikarzy, tylko uparcie raczkował po parkiecie.

Po chwili tata wrócił do rozmowy. Zapytany co sądzi o wypowiedzi trenera Krzysztofa Stelmacha, że widziałby w kadrze właśnie jego, po prostu się uśmiechnął. - Słyszałem, słyszałem. Dało mi to jeszcze większego kopa do pracy nad sobą. Grać w reprezentacji, w biało-czerwonej koszulce to naprawdę ogromny zaszczyt. Myślę, że każdy o tym marzy. Ja już w reprezentacji występowałem i jeśli do niej wrócę to będę bardzo szczęśliwy. Postaram się zrobić wszystko, by jej pomóc i grać tam jak najdłużej - powiedział Ruciak, który cały czas kątem oka obserwował szalejącego Rafałka.

Michał Masny jest tatą dwóch dziewczynek, Aleksandry i Andrejki i po prostu uwielbia swoje pociechy. Po drugim spotkaniu z Politechniką uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Dzisiaj zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie. Poprawiliśmy zagrywkę i wszystko inne zaczęło nam wychodzić. Cieszę się, że tak nam poszło. Masny znany jest z tego, że lubi piłkę nożna. Na parkiecie też kopał całkiem dobrze i wspólnie z Mierzejewskim i Ruciakiem uratowali kilka piłek demonstrując zagrania rodem z piłkarskich boisk. - Ja zawsze na treningu proszę trenera, żeby pograć w piłkę nożną, bo nam się to na meczu przyda - śmiał się Słowak. - On rzadko się na to zgadza, ale w trakcie meczu musimy walczyć o każdą piłkę jak tylko się da. Nie można rękami, to trzeba odbić nogą. Zawsze może z tego być punkt - mówił Masny, który wcale nie myśli, że walka z Politechniką już się skończyła. - Oni się nie poddadzą, ale ja sądzę, że w Warszawie będzie tak jak dzisiaj i wygramy w trzech setach.

Podobnego zdania był również tata niespełna dwuletniej Julki, Marcin Mierzejewski. Trzymając córkę na rękach powiedział pół żartem - Do Warszawy bierzemy tylko jeden komplet strojów, to powinno wystarczyć.

Źródło artykułu: