Jastrzębski Węgiel - Lotos Trefl Gdańsk: jastrzębianie odratowali zwycięstwo

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W 10. kolejce PlusLigi osłabiony brakiem Macieja Muzaja Jastrzębski Węgiel wygrał 3:2 z Lotosem Treflem. Na wyciągnięcie ręki jastrzębianie mieli pełną pulę, ale w końcówce trzeciego seta stracili dużą przewagę i muszą zadowolić się dwoma punktami.

Jastrzębski Węgiel źle, bo od błędu rozpoczął spotkanie. Gracze Lotosu Trefla Gdańsk także na początku często się mylili, zwłaszcza w polu zagrywki (3:2). Tymczasem gospodarze w tym elemencie okazali się groźni, za wszelką cenę próbując odrzucić od siatki rywali, co skutkowało bardzo nierównymi akcjami gdańszczan. Przy nie najlepszym przyjęciu zawodnicy z Pomorza, zwłaszcza Mateusz Mika i Damian Schulz, radzili sobie jednak w ataku całkiem nieźle. Po drugiej stronie Salvador Hidalgo Oliva i zastępujący kontuzjowanego Macieja Muzaja Patryk Strzeżek nie pozostawali im dłużni. Tym bardziej, że mieli więcej okazji do kontrataków dzięki czujnym obronom młodego libero, Jakuba Popiwczaka (18:14). Choć Michał Masny robił, co mógł, by ułatwić kolegom ataki, niewiele mógł zdziałać przy tak złym przyjęciu (zaledwie 14 proc. przyjęcia perfekcyjnego), a zniechęceni tym goście mieli coraz większe problemy ze skończeniem swojej akcji i jastrzębianie prowadzili już 22:17. To ich łupem padła pierwsza partia.

Początek drugiej odsłony był wyrównany (5:5, 7:7) i gracze z Jastrzębia-Zdroju już wiedzieli, że o każdy punkt w tym spotkaniu będą musieli powalczyć. Goście poprawili nieco przyjęcie, co pozwoliło Michałowi Masnemu częściej kierować piłki do swoich środkowych. Wśród nich wyróżnił się Bartosz Gawryszewski. W dodatku ryzyko podejmowane przez gospodarzy na zagrywce, które tak opłaciło się im w pierwszym secie, w drugim zaowocowało sporą ilością serwisów w siatkę lub w aut (14:14). Jednak gdy tylko poprawili ten element, a mocnymi zagrywkami popisali się Scott Touzinsky i Grzegorz Kosok, wróciły problemy gości w przyjęciu, a co za tym idzie, także w ataku. Nie pomogły przerwy, o które prosił trener Andrea Anastasi ani roszady w składzie (Szymon Romać za Damiana Schulza). Asem serwisowym Olivy Jastrzębski Węgiel zakończył tę partię i objął prowadzenie 2:0.

Gdyby ktoś zastanawiał się, czy 10-minutowa przerwa po drugim secie nie zdekoncentrowała jastrzębian, dostał odpowiedź już w kilku pierwszych akcjach trzeciej odsłony. Udane ataki Olivy i Strzeżka oraz dobra zagrywka Kosoka szybko dały om prowadzenie 4:1. Zdenerwowany Anastasi już przy stanie 7:3 poprosił o czas dla swojego zespołu, jednak powoli i on wydawał się tracić nadzieję na odwrócenie losów tego spotkania. Pojedyncze skuteczne ataki Miki czy Romacia nie były w stanie dopomóc gościom.

Szkoleniowiec gdańszczan zdecydował się na krok zaskakujący, nigdy przez niego nie wykonywany - zmianę libero. Doświadczonego, ale fatalnie grającego tego dnia Piotra Gacka zastąpił młody, debiutujący w tym roku w PlusLidze Fabian Majcherski. Ten w przyjęciu sobie poradził, a chociaż wydawało się, jest już za późno na powstrzymanie rozpędzonych jastrzębian, Mark Lebedew wprowadził na boisko Jasona DeRocco za Touzinsky'iego, co rozbiło stabilną do tej pory grę pomarańczowo-czarnych, którzy na masową skalę zaczęli popełniać błędy. Tymczasem siatkarze z Gdańska wyraźnie się rozkręcili i z Miką oraz posyłającym na stronę przeciwnika kąśliwe floaty Gawryszewskim na czele błyskawicznie odrobili straty i doprowadzili do zaciętej końcówki. Rozstrzygnęli ją na swoją korzyść, pokazując, że tanio w tym meczu skóry nie sprzedadzą.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra[color=black]

[/color]

Na czwartą partię gdańszczanie wyszli z nową energią, co od razu przełożyło się na ich lepszą grę. Rywale nie mieli jednak najmniejszego zamiaru, by wypuścić ze swoich rąk kolejną partię, nie tracili więc koncentracji. Dzięki dobrej współpracy na linii blok-obrona stwarzali sobie wiele okazji do kontrataków, po czym bez problemów je kończyli. Gdy w polu zagrywki stanął Oliva, dystans  między zespołami wzrósł do czterech punktów (14:10) i zawodnicy z Pomorza znów musieli gonić  rywali. Dzięki liderowi Lotosu Trefla, Mice, pościg okazał się skuteczny i końcówka seta zapowiadała się niezwykle emocjonująco (19:19). Chaos, który wkradł się w poczynania gospodarzy, był dokładnie tym, czego drużyna z Gdańska potrzebowała. Pod wodzą kapitana Gawryszewskiego wydarła tego seta, a zgromadzeni w jastrzębskiej hali kibice w napięciu oczekiwali na tie-breaka.

Od dobrych zagrywek Miki i zwartego bloku jego kolegów  z drużyny rozpoczęła się decydująca partia (1:3). Jastrzębianie szybko odrobili straty, a wynik przez jakiś czas oscylował wokół remisu, co tylko zwiększało poziom emocji. Po każdej niemal akcji zawodnicy mieli pretensje do sędziego, a takie nerwy nie wpływały dobrze na ich grę. Wskutek tego po obu stronach siatki było trochę niedokładności. Szybciej opanowali je goście i to oni jako pierwsi wypracowali sobie niewielką przewagę. Za sprawą zepsutych zagrywek podali jeszcze pomocną dłoń podopiecznym trenera Lebedewa (12:12). Ci z kolei takich prezentów nie odrzucają. Udany blok w wykonaniu Grzegorza Kosoka zakończył wojnę nerwów w Jastrzębiu-Zdroju. 

Jastrzębski Węgiel - Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (25:21, 25:20, 23:25, 22:25, 15:13)

Jastrzębski Węgiel: Strzeżek (17), Boruch (6), Kampa (5), Hidalgo Oliva (30), Kosok (10), Touzinsky (9), Popiwczak (libero) oraz Sobala, Derocco (1), Ernastowicz.

Lotos Trefl Gdańsk: Mika (20), Schulz (5), Paszycki (2), Gawryszewski (10), Masny (3), Hebda (2), Gacek (libero) oraz Romać (14), Grzyb (6), Pietruczuk (5), Stępień.

MVP: Salvador Hidalgo Oliva (Jastrzębski).
[event_poll=71132]

Źródło artykułu: