Tuomas Sammelvuo: Stephane Antiga to wspaniały człowiek, wykonał niesamowitą robotę

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Antczak / Na zdjęciu: Tuomas Sammelvuo
WP SportoweFakty / Katarzyna Antczak / Na zdjęciu: Tuomas Sammelvuo
zdjęcie autora artykułu

Tuomas Sammelvuo to trenerska rewelacja rosyjskiej Superligi. W rozmowie z WP SportoweFakty chwali byłego selekcjonera Polaków Stephane'a Antigę i mówi, że właśnie dla takich zawodników jak Leon ludzie na całym świecie oglądają siatkówkę.

Tuomas Sammelvuo to były zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, obecnie trener reprezentacji Finlandii i rosyjskiego Kuzbassu Kemerowo. Chociaż teraz skupia się na pracy w klubie, to jednak w rozmowie z nami przyznaje, że nie może się doczekać przyjazdu na mistrzostwa Europy do Polski. Opowiada również m. in. jak się trenuje największe talenty rosyjskiej siatkówki oraz łączy pracę w kadrze i klubie.

WP SportoweFakty: Za nami losowanie grup mistrzostw Europy. Finlandia zagra z Polską, Serbią i Estonią. Trafił pan na trudnych rywali, a dodatkowo jeszcze zagracie z gospodarzem od razu w pierwszej fazie. Tuomas Sammelvuo: Przede wszystkim myślę, że to będzie niesamowite siatkarskie wydarzenie. Finlandia jest niezwykle szczęśliwa, bo szósty raz z rzędu weźmie udział w mistrzostwach. Atmosfera w Polsce będzie naprawdę wyjątkowa! Tysiące wspaniałych fińskich kibiców i fantastyczni Polacy.   Co jest największą bronią Serbów, a co Polaków? Jak ocenia pan potencjał rywali? I nie zapominajmy o Estonii....

- Jako zespół nie koncentrujemy się na naszych szansach, a raczej drodze, którą przebyliśmy, aby się tu znaleźć i zagrać na mistrzostwach. Chcemy się jak najlepiej przygotować i dawać z siebie wszystko każdego dnia, w każdym meczu. Polacy i Serbowie to zespoły mocne fizycznie, Estonia również. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać, kiedy turniej zacznie się zbliżać.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra

Był pan już z Finlandią w Polsce podczas mistrzostw świata w 2014. Finowie zajęli 9. miejsce, najlepsze w historii, a wielką furorę zrobili wasi kibice. Byli świetnie zorganizowaną, niezwykle głośną i barwną grupą. Mamy się znów spodziewać najazdu fińskich fanów?

- Aby osiągnąć coś wielkiego musisz mieć obok siebie ludzi, którzy razem będą podążać za wspólną wizją i marzeniem. Nasi fani są bardzo ważną wizytówką naszego pozytywnego wizerunku i kultury. Jestem pewien, że przyjedzie ich tyle samo, co na MŚ, albo i więcej.

 Mieszka pan teraz w Rosji, pracuje w dalekiej Syberii jako trener Kuzbassu Kemerowo. Podgląda pan, co dzieje się w polskiej lidze? Zaksa, w której kiedyś pan występował radzi sobie świetnie. Jak trener Sammelvuo widzi ten zespół w obecnym kształcie?

- Na tyle, na ile to możliwe staram się śledzić polskie rozgrywki. Jestem bardzo zadowolony z tego, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle osiągnęła to, na co naprawdę zasługuje. Zespół został świetnie zbudowany, są w nim bardzo dobrzy gracze i widać, że cieszą się ze wspólnie spędzanego czasu. Dobry klub, wspaniały trener i sztab pomagają im stać się częścią czegoś wielkiego. Bardzo fajnie się na to patrzy. A jakie są szanse Zaksy w Lidze Mistrzów? Spełnia warunki, aby rywalizować jak równy z równym z włoskimi i rosyjskimi zespołami?

- Jestem przekonany, że tak. Zaksa może stać się topowym zespołem w Europie. Na tym szczeblu rozgrywek decydują naprawdę detale, a o przegranej lub zwycięstwie przesądzają szczegóły.

Jedną z największych "armat" Zenitu Kazań jest Wilfredo Leon, który posiada również polskie obywatelstwo. Ma pan okazję obserwować go z bliska w Superlidze. Robi wrażenie?

- Leon to jeden z najbardziej spektakularnych graczy na świecie. To fantastyczny siatkarz, właśnie dla takich zawodników jak on ludzie na całym świecie oglądają siatkówkę. Jego najsilniejsza broń to atak i serwis. Oczywiście, jak każdy może stać się jeszcze lepszy, jeśli tylko bardzo będzie tego chciał.   Pracuje pan z kadrą Finlandii od trzech lat, Polacy obecnie pozostają bez trenera. Po igrzyskach w Brazylii nie przedłużono umowy ze Stephane Antigą, chociaż zdobył wcześniej z Polakami mistrzostwo świata. To był słuszny krok polskiej federacji?

- Nie chciałbym oceniać decyzji innych, nie mam zdania na ten temat. Stefan to wspaniała osoba i uważam, że wykonał niesamowitą pracę doprowadzając Polskę do mistrzostwa świata. [nextpage]

Podobnie jak Antiga trafił pan na ławkę trenerską prosto z boiska, i to od razu do reprezentacji narodowej. To musi być ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Nie było wielkich obaw?

- Oczywiście zastanawiałem się nad tym jakieś dwa, trzy tygodnie. Potem powiedziałem sobie, że tylko czasem w życiu przed nami stają wielkie okazje i wyzwania, trzeba mieć odwagę aby się ich podjąć. Pierwsze sześć miesięcy były dla mnie bardzo ciężkie.

To była wielka lekcja, musiałem po prostu mieć czas, żeby się zatrzymać i zastanowić nad tym, że nie jestem już graczem, a trenerem dowodzącym zespołem. Praca trenerska była dla mnie jak nowa droga życiowa, która polega na pomaganiu i jednostkom, i zespołowi. Wszystko po to, aby każdy codziennie mógł się uczyć czegoś nowego. Jestem bardzo wdzięczny moim zawodnikom i sztabowi szkoleniowemu, którzy pomagają mi przez cały czas. Uważam również, że przywództwo to nie jest coś, co jest nam dane. Musisz sobie to sam wypracować poprzez budowanie szacunku i zaufania. Szukając nowego trenera polska federacja nie chce, aby pracował on również w klubie, ma się poświęcić całkowicie reprezentacji. Pan łączy oba stanowiska. Czy to naprawdę aż taka trudność, a klub może stanowić wielką przeszkodę w pracy z kadrą?

- Nie jest to łatwe, ale możliwe do wykonania, jeśli masz dokoła siebie odpowiednie osoby. Osobiście jak dotąd nie mam z tym problemów. Trzeba bardziej uważać, bo jest mniej czasu na odpoczynek. Powtarzam: łatwiej jest, kiedy każdy spełnia dobrze swoją rolę i trzeba oczywiście kochać to, co się robi. Jaki był Tuomas Sammelvuo siatkarz, a jaki jest jako trener?

- Jako trener odkryłem zupełnie inny świat! Jestem ogromnie podekscytowany nowymi rzeczami, które poznaję każdego dnia. Myślę, że jestem wciąż tą samą osobą, ale jako trener bardziej kontroluję emocje, niż kiedy byłem zawodnikiem.

Gdyby miał pan porównać, to co jest dla trenera ważniejsze: strona taktyczna, techniczna, czy może aspekt psychologiczny? Na boisku widać, że w Kuzbassie jest świetna atmosfera.

- Po pierwsze: człowiek. Potem dopiero cała reszta. Siatkówka to najbardziej zespołowy sport ze wszystkich. Wierzę głęboko, że świetny gracz sprawia, że lepsi stają się też jego koledzy oraz trener. Oczywiście każdego dnia staramy się podnieść umiejętności techniczne, ale najpierw musimy wypracować wspólne dla całego zespołu standardy i wartości, według których żyjemy.

Mówiliśmy o tym, że wziął pan na siebie wielką odpowiedzialność zostając trenerem Finlandii, ale w Kemerowie spoczywa na pańskich barkach również odpowiedzialność za przyszłość... Rosji. Pod opieką fińskiego trenera są dwie wielkie nadzieje rosyjskiej siatkówki: Wiktor Poletajew i Paweł Pankow.

- Obaj to niesamowite talenty, zwłaszcza jeśli chodzi o warunki fizyczne. Świat stoi przed nimi otworem, tym bardziej, że mają pragnienie i jasną wizję swojej przyszłości. To wspaniała rzecz dla szkoleniowca móc trenować takich zawodników.

Wiktor Poletajew został wypożyczony z Zenitu Kazań i od razu stał się rewelacją Superligi. Spodziewał się pan, że jego talent eksploduje tak szybko? To chyba dobrze, że odszedł z mistrza Rosji, aby móc regularnie grać, a nie siedzieć na ławce?

- Przypominam, że droga do sukcesu to bardzo długa historia. Trzeba mieć wielkie chęci aby każdego dnia stawać się lepszym. Wiktor takie ma. Widać po nim, że grał w wielkim klubie. Jest bardzo energiczny i pozytywny. Także nie, nie jestem zaskoczony jego grą. Życzę mu, żeby trafił do reprezentacji Rosji po dobrym sezonie w Kemerowie.

Nie tylko Poletajew radzi sobie świetnie, Kuzbass ma najlepszy start w historii. Jak się udało stworzyć taką drużynę po zaledwie kilku miesiącach? Pracuje pan z rosyjskim sztabem, z rosyjskimi zawodnikami, ale chyba przyjęli obcokrajowca, jak "swojego"?

- Tajemnicą sukcesu są zawsze zawodnicy. My trenerzy możemy jedynie pomagać, aby razem stawali się lepszym, bardziej pozytywnym i zjednoczonym zespołem. Musimy wykonywać swoją pracę także wtedy, kiedy nadejdą gorsze momenty. Również w Kuzbassie przed nami jeszcze daleka droga, chcemy być tak dobrzy, jak tylko się da. Pojawiają się już pierwsze kalkulacje, jak daleko uda się Kuzbassowi zajść w tym sezonie? Są myśli o podium?

- Koncentrujemy się tylko na teraźniejszości. Wierzę, że jeśli każdego dnia będziemy mocno trenować, rezultaty same przyjdą. Musimy czuć podczas meczów, że zasługujemy na zwycięstwo.

W tym roku w Rosji gra bardzo mało obcokrajowców, jeden z nich trafił z polskiego Lotosu Trefla Gdańsk właśnie do Kemerowa, ale Sebastian Schwarz chyba nie bardzo umie się odnaleźć w rosyjskich realiach i odesłał go pan na ławkę rezerwowych...

- Mamy w drużynie czterech przyjmujących. Seba grał całkiem sporo, ale potem pojawiły się pewne problemy fizyczne. Jest dla nas bardzo ważną postacią i jego czas na pewno jeszcze nadejdzie.   Władimir Alekno twierdzi, że Superliga nie jest już najlepszą ligą w Europie, brakuje wielkich nazwisk i pieniędzy. Jak pan ocenia jej poziom w porównaniu do czasów, kiedy sam w niej grał?

- Tak, rzeczywiście, obecnie jest być może mniej światowych gwiazd, niż dawniej, ale to wciąż bardzo wymagająca liga, w której nie ma łatwych meczów.

Rozmawiała Joanna Wyrostek

Źródło artykułu: