Szymon Romać w Lotosie Treflu Gdańsk pełni podobną rolę, jak na początku swojej kariery w Cuprum Lubin - jest drugim atakującym zespołu i nie spędza zbyt wiele czasu na parkiecie. Kiedy grał na Dolnym Śląsku, udało mu się jednak wywalczyć miejsce w podstawowym składzie. - Tak naprawdę w Lubinie zaczynałem jako zawodnik rezerwowy. Byłem drugim atakującym, zmiennikiem Marcela Gromadowskiego i pewnie zostałoby tak do końca sezonu, gdyby nie przytrafiła się Marcelowi kontuzja. Cóż... skorzystałem wtedy na nieszczęściu kolegi, wskoczyłem do "szóstki", gdzie pokazałem się z dobrej strony i zostałem tam na dłużej. Sezonu 2015/2016 wolałbym jednak nie wspominać, bo to zdecydowanie nie był mój czas. - wspomina siatkarz swoją przygodę z Cuprum.
Wydaje się, że po nie najlepszym poprzednim sezonie, w Gdańsku Romać zaczyna powracać do świetnej dyspozycji. - W Lotosie też zacząłem jako rezerwowy, na razie nadal nim jestem, ale bardzo fajnie uzupełniamy się z Damianem Schulzem. Jestem pełen energii i mocno zmotywowany, więc jeżeli tylko dostaję szansę, to staram się ją wykorzystać - wyjaśnia.
Zawodnik przyznaje, że lubi grać przeciwko swojemu byłemu zespołowi. - To super móc zobaczyć znajome twarze, zamienić kilka zdań, ale na boisku jest już sportowa walka, rywalizacja. Tam przeważa siatkówka, nie emocje.
Romać nie widzi powodu do tego, by zwycięstwo nad poprzednim pracodawcą traktować jakoś szczególnie. - Zwycięstwo smakuje jak zwycięstwo. Liczą się punkty, bo naprawdę ich potrzebujemy. Liga w tym sezonie jest bardzo mocna, w każdej kolejce tak naprawdę zdarzają się jakieś niespodziewane wyniki, więc do każdego meczu trzeba podchodzić maksymalnie skoncentrowanym, żeby walczyć o zwycięstwo - komentuje.
Agata Wasielewska z Gdańska
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: W Czarnogórze czeka nas młyn