Damian Schulz w czterech pierwszych meczach w PlusLidze nie pokazał się z najlepszej strony. Nie mógł się odnaleźć na boisku. Przełamanie nastąpiło w spotkaniu z Espadonem Szczecin (wygrana 3:1).
W nim atakujący Lotosu Trefla Gdańsk był wiodącą postacią. Goście z Pomorza Zachodniego nie potrafili sobie z nim poradzić. W całym pojedynku Schulz zgromadził 27 punktów, będąc najlepszym graczem meczu. Odebrał pamiątkową statuetkę, pierwszą w tym sezonie.
- Troszeczkę trzeba było czekać na moją odpowiednią dyspozycję. Te cztery pierwsze mecze nie były najbardziej udane. Teraz mam nadzieję, że pójdzie z górki. Myślę z optymizmem o przyszłości - podkreśla atakujący Lotosu Trefla Gdańsk.
Zawodnik ma spory kredyt zaufania u trenera Andrei Anastasiego. To Włoch widział w nim pierwszego atakującego w swojej drużynie. Z zespołem pożegnał się Murphy Troy. - Myślę, że musiałem się zaadoptować do nowych warunków. Nie grałem najlepiej, ale cieszę się, że przełamanie nastąpiło dość szybko - mówi Schulz.
Dobra forma atakująca bardzo pomogła gdańszczanom, którzy mieli nadspodziewanie sporo kłopotów z beniaminkiem PlusLigi. Szczecinianie postawili trudne warunki gospodarzom.
- Myślę, że w drugim secie pojawiły się problemy, jak na zagrywce był Borovnjak. Nie potrafiliśmy wyjść z tego ustawienia i później trudno było nam gonić rywali. Cieszę się, że kolejne dwie partii rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść i zgarnęliśmy trzy punkty - zauważa Schulz.
ZOBACZ WIDEO Słynni sportowcy na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznasz ich?