Mlekpol AZS Olsztyn ? Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (25:21, 20:25, 25:15, 24:26, 15:12)
Mlekpol AZS Olsztyn: Paweł Zagumny, Sinan Tanik, Wojciech Grzyb, Grzegorz Szymański, Bjoern Andrae, Marcin Możdżonek, Richard Lambourne (libero) oraz Michał Ruciak, Marcin Lubiejewski, Paweł Siezieniewski, Frenk Dehne
Asseco Resovia Rzeszów: Ivan Ilić, Piotr Łuka, Ihosavny Hernandez, Paweł Papke, Aleksander Mitrović, Dawid Gunia, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Tomasz Józefacki
sędziowie: Henryk Darocha (Gliwice), Piotr Król (Kraków)
widzów: ok. 1500
Mecz zapowiadał się niezwykle interesująco. W roli pierwszego trenera zadebiutował Mariusz Sordyl (w miejsce Ireneusza Mazura, który w środę podał się do dymisji).
Od początku było widać, że gospodarzom bardzo zależy na zwycięstwie. Poprawnie funkcjonował olsztyński blok, a w atakach ze skrzydeł nie mylił się Grzegorz Szymański. Goście jednak zdecydowanie lepiej zagrywali, co potwierdził chociażby Piotr Łuka, zdobywając dwa asy serwisowe z rzędu (wyprowadził Resovię na prowadzenie 7:5). W końcówce rzeszowianom nie pomógł jednak nawet dobrze dysponowany Serb Aleksandar Mitrović, który wielokrotnie mijał blok Olsztyna, uderzając po prostej (25:21).
Gospodarze nie poszli jednak za ciosem. W drugim secie skuteczny blok to był bowiem atut Resovii, o czym najlepiej przekonali się Marcin Możdżonek, Grzegorz Szymański i Sinan Tanik. I chociaż akademicy sami się motywowali podczas meczu, a Szymański przyzwoicie spisywał się w ataku, to na boisku dominowali rzeszowianie. Piłki uderzane przez Tanika kończyły swój lot na blokujących Resovii zbyt często. Partia padła więc łupem Resovii 25:20.
Przebudzenie w zespole Mlekpolu AZS nastąpiło w trzecim secie. Olsztynianie podbijali większość piłek, a ze zdobytych punktów cieszyli się jak dzieci. Po najładniejszej akcji meczu i efektownej obronie już za boiskiem Sinana Tanika, punkt zdobył Szymański, w pojedynkę blokując Mitrovicia. W ostatnich akcjach ostra bita z wyskoku zagrywka Michała Ruciaka przesądziła losy seta (25:15).
Horror - tak można nazwać czwartą partię: gospodarze mieli już piłkę meczową 24:23, a mimo to ze zwycięstwa cieszyli się rzeszowianie 26:24.
Zaciętej walki nie brakowało w tie-breaku, którego losy także rozstrzygnęły się dopiero w końcówce. Bardzo ważną zagrywkę po czasie na żądanie zepsuł Tomasz Józefacki, posyłając piłkę prosto w siatkę (14:12), a pierwszej piłki meczowej nie zmarnowali olsztynianie.
Oznacza to, że Mlekpolowi do awansu do kolejnej rundy brakuje dwóch wygranych (rywalizacja do trzech zwycięstw). Drugi mecz z rzeszowianami - już dzień później, w sobotę o godz. 17 (hala Urania). Kolejne spotkania odbędą się w Rzeszowie.