24-letni atakujący w Gdańsku będzie grał na zasadzie rocznego wypożyczenia ze swojego macierzystego klubu, Cuprum Lubin.
Dla Romacia przełomowy był sezon 2014/2015, w którym stał się objawieniem zespołu. Zawodnik zastępował kontuzjowanego Marcela Gromadowskiego, ale udowodnił swoje nieprzeciętne umiejętności, zdobywając siedem statuetek MVP.
W minionym sezonie Romać walczył o miejsce w składzie z Mateuszem Malinowskim. Teraz będzie rywalizował z Damianem Schulzem, który przymierzany jest do roli pierwszego atakującego w zespole Lotosu Trefla Gdańsk.
- Stwierdziłem, że warto pojechać i spróbować czegoś nowego. Była możliwość popracowania z nowymi ludźmi. Mam nadzieję, że będzie to owocny okres - mówi Szymon Romać.
WP SportoweFakty: Co skłoniło pana do tego, by przenieść się do Lotosu Trefla Gdańsk?
Szymon Romać: Jest kilka czynników. Wymieniłbym: chęć rywalizacji, dalszego rozwoju, poprawiania swoich umiejętności. Wszyscy wiemy, że Gdańsk jest ciekawym kierunkiem. Nie myślę tylko o poziomie życia, ale także o drużynie siatkarskiej, która w ostatnich latach pokazała, że stać ją na wiele.
Lotos Trefl udowodnił, że może z powodzeniem rywalizować na krajowym podwórku, ale także na międzynarodowej arenie. Jest to dla mnie nowe wyzwanie. Szykuje się fajny okres. Mam nadzieję, że ciężka praca poprowadzi do czegoś większa.
W Lubinie nie było takiej możliwości?
- Była, ale kiedyś usłyszałem taką mądrą rzecz, którą staram się realizować. A mianowicie - kto nie podróżuje, ten się nie rozwija. Powiedzmy, że Gdańsk jest kolejnym przystankiem w mojej długiej podróży.
Sezon 2014/2015 był dla pana rewelacyjny. Zgarnął pan w nim siedem statuetek MVP i wydawało się, że w kolejnym będzie pan odgrywał kluczową rolę w zespole. Tak się jednak nie stało.
- Też miałem taką nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli. Coś jednak nie zagrało. Sam sobie zadaję pytanie, dlaczego mi nie wyszło. Może ten pobyt na kadrze mnie rozbił? To były moje pierwsze wakacje, w których nie miałem odpoczynku. Spadek formy i niepowodzenia też przyczyniły się do tego, że chciałem zmienić pracodawcę. Nie ukrywam, że w Lotosie Treflu chcę wrócić do dobrej dyspozycji.
Czy mógłby pan odsłonić nieco kulisy i zdradzić, jak doszło do samego wypożyczenia?
- Tak naprawdę sam nie znam kulisów całej sprawy. Dostałem informację z klubu, że jest możliwość zmiany barw klubowych i przejścia do Gdańska na rok. Stwierdziłem, że jest to fajna opcja.
Czyli dość szybko podjął pan decyzję?
- Lubin to moje miasto rodzinne, w którym spędziłem kilka sezonów, ale jak pojawiła się opcja z Gdańska, to stwierdziłem, że warto pojechać i spróbować czegoś nowego. Była możliwość popracowania z nowymi ludźmi. Mam nadzieję, że będzie to owocny okres.
Rozmawiał pan z Grzegorzem Łomaczem, który w przeszłości reprezentował barwy Lotosu Trefla?
- Bardzo zachwalał miejsce, klub i całą otoczkę. Same pozytywy na temat Lotosu Trefl płynęły z jego ust.
Kusząca była propozycja z trenerem Anastasim?
- Na pewno. Myślę, że każdy zawodnik to powtórzy, że warsztat trenera jest jedną z najważniejszych rzeczy przy wyborze nowego klubu. W Gdańsku jest to zapewnione na najwyższym możliwym poziomie.
Co ma takiego w sobie trener Anastasi, że każdy chce z nim współpracować?
- Andrea Anastasi ma dwie twarze. Poza treningiem jest otwartym i sympatycznym człowiekiem, z kolei na zajęciach jest wymagającym trenerem. To zawodnikom bardzo się podoba. Zawsze walczy o najwyższe cele.
Rozmawiał Karol Wasiek
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jan Nowicki o Cristiano Ronaldo. "Nie cierpię Krystyny, oni są do ogrania"