Joanna Wołosz tonuje nastroje. "Jeszcze sporo nam brakuje"

Zwycięstwo polskich siatkarek z Argentyną było szczególnie cenne ze względu na zmienne koleje tego starcia. Kapitan Biało-Czerwonych nie była do końca zadowolona ze stałości poziomu swojej drużyny.

[tag=7739]

Reprezentacja Polski kobiet[/tag] dostarczyła sporo emocji w swoim pierwszym spotkaniu w ramach turnieju World Grand Prix we Włocławku. Można było się spodziewać, że rywalki z Argentyny nie oddadzą spotkania z Biało-Czerwonymi bez walki, ponieważ ewentualna wygrana dawała Las Panteras szanse na awans do Final Four dywizji. Ostatecznie po pięciu setach triumfowały gospodynie, aczkolwiek kapitan polskiej kadry Joanna Wołosz z pewnością nie miałaby nic przeciwko temu, by mecz trwał nieco krócej. - Podejrzewałam, że będzie to ciężkie spotkanie. Dużo nam jeszcze brakuje, by utrzymać swoją dobrą grę przez dłuższy okres; gramy przez jakiś czas nieźle, a potem same sobie to psujemy - uznała.

Żadna z ekip biorąca udział w omawianym starciu nie mogła być pewna do samego końca swojego prowadzenia. Polki w drugim secie prowadziły pewnie na drugiej przerwie technicznej, by potem dać się stłamsić zagrywce Argentynek i poddać się konieczności walki na przewagi. Miały piłkę setową, ale ostatecznie uległy 24:26. - Najbardziej żal tego drugiego seta, spokojnie mogliśmy prowadzić 2:0, a tak męczyłyśmy się aż do tie-breaka. Jednak cieszy nas to, że mimo przegranych setów potrafiłyśmy wchodzić gotowe do walki niezależnie od tego, co się działo. Nie odpuszczałyśmy w żadnym momencie - przyznała rozgrywająca. Z pewnością miała w pamięci przebieg czwartej partii, w której siatkarki Guillermo Orduny prowadziły już 14:7, ale koniec końców Biało-Czerwone dzięki hartowi ducha i determinacji doprowadziły do ciekawej walki po 20. punkcie, ostatecznie minimalnie przegranej (23:25).

Jedną z niezaprzeczalnych bohaterek meczu była Berenika Tomsia. Gwiazda włoskiej Serie A1 nie ustrzegła się bezpośrednich błędów, ale mimo wszystko 31 "oczek" musi budzić podziw. Wołosz obdarzyła swoją prawoskrzydłową sporym zaufaniem, posyłając do niej aż 58 piłek. - Taki jest już obowiązek atakującej, zdobywanie jak największej liczby punktów i atakowanie z tych najtrudniejszych pozycji. Dobrze, że Bera sobie z tym poradziła. Natomiast wydaje mi się, że inne dziewczyny też dołożyły sporą cegiełkę do tego zwycięstwa - podkreśliła Wołosz, doceniając Anna Grejman (15 pkt.) i Agnieszki Kąkolewskiej (13 pkt., 4 bloki).

ZOBACZ WIDEO Nowe rozdanie, stary układ. Plany nowego prezesa PZPS (źródło TVP)

{"id":"","title":""}