Ostrowczanki w minioną sobotę zwyciężyły 3:1 i odniosły dopiero swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Zdaniem Eweliny Polak, rozgrywającej drużyny, dopiero teraz udało się uporządkować wiele spraw.
- My się w tym zestawieniu spotkałyśmy pierwszy raz w sierpniu. Tak naprawdę trudno jest stworzyć coś z niczego. Nie było żadnej zawodniczki, która została po poprzednim sezonie, nie było takich osób, które by nas wprowadziły w to wszystko i stanowiły taki trzon. Musiałyśmy przede wszystkim same wyklarować tę szóstkę. Na początku wyglądała ona zupełnie inaczej - przyznała rozgrywająca KSZO.
Z pewnością podopiecznym Dariusza Parkitnego nie było łatwo pozbierać się po fazie zasadniczej, w której tylko dwa razy udało im się wygrać mecz. - Mogę powiedzieć dość przewrotnie, że runda zasadnicza była takim przygotowaniem do tego, co się będzie działo, bo w pierwszej rundzie było zapoznawanie się, a w drugiej już walka o wszystko. Udało się tyle, co się udało, lecz mamy swoje sportowe ambicje. Marzymy teraz o dziewiątym miejscu, bo to jest najwyższe, jakie możemy zająć - powiedziała siatkarka.
Klub z Ostrowca znajduje się w trudnej sytuacji ze względu na niewypełnienie minimum co do liczby zwycięstw w aktualnych rozgrywkach. Jednak zdaniem Polak jest jeszcze realna nadzieja dla zespołu.
- Ten przepis obowiązuje, gdy zajmiemy dwunaste miejsce na koniec. A poza tymi pięcioma wygranymi jest jeszcze szereg innych wymogów. Nie wydaje mi się, żeby ten był najistotniejszy. Są zespoły, które w Orlen Lidze grają już dłuższy czas, a też nie wygrywały tych pięciu meczów, a jednak dalej się utrzymują, bo szkolą młodzież i tak dalej. Fajna robota tutaj się dzieje, a my dopiero się wszyscy zgrywamy. My do samego końca będziemy walczyć o to, by to miejsce na koniec nie było dwunaste.
W meczu z Legionovią Legionowo nasza rozmówczyni wypadła naprawdę dobrze, choć nie miała łatwego zadania, gdyż z szóstkowych zawodniczek stabilna na skrzydle była tylko Dorota Ściurka. W trzecim secie do gry weszła Beata Mielczarek, która bardzo wspomogła zespół zarówno w przyjęciu, jak i w ataku.
- Właśnie dlatego kocham siatkówkę. To jest sport mocno drużynowy. Jak jednej nie idzie, to są w zanadrzu dwie następne. Zaczęliśmy w jednym ustawieniu z Roksaną (Brzózką - przyp. red.), która w pierwszym secie się bardzo dobrze spisywała. Później już nam troszkę szwankowała i weszła Beata (Mielczarek - przyp. red.), która pokazała się znakomicie. I strasznie muszę podziękować Beacie, Dorocie i Angelice (Bulbak - przyp. red.), bo wystawianie z ich przyjęcia to była przyjemność. Moją robotą było tylko to, żeby nie popsuć tego - oceniła MVP sobotniego spotkania.
Choć ofensywne zasługi ostrowczanek to jedno, trzeba jednak szczerze powiedzieć, że sporo punktów wpadało na ich konto jako prezenty po błędach siatkarek z Legionowa. - Ich błędy bardzo ułatwiały nam grę, zwłaszcza w pierwszym i czwartym secie. Nie patrząc w statystyki można tak ocenić. Legionovia ma na pewno dużo większy potencjał niż to, co pokazała w pierwszym meczu. A my się możemy jedynie cieszyć, że ten mecz im po prostu nie wyszedł - dodała z przymrużeniem oka Polak.
Kolejny mecz pomiędzy KSZO i Legionovią odbędzie się 8 kwietnia w Arenie Legionowo. Jeśli gospodynie okażą się lepsze, dzień później obie ekipy zmierzą się ponownie w decydującym pojedynku.
- Absolutnie nie boimy się meczów w Legionowie. Jedyne, czego się obawiam, bo byłam w takiej sytuacji, to... przerwy świątecznej, która mam nadzieję, że nas nie rozpręży za bardzo. Mam nadzieję, że szybko wrócimy do treningów. Został nam - mam nadzieję - jeden mecz, dobrze, że mamy dużą ławkę i jeśli coś by w nim szwankowało, to jestem pewna, że wejdzie następna i na pewno nie zepsuje - zakończyła pochodząca z Warszawy siatkarka.