Radosław Rybak: Nie gram charytatywnie

Siatkarze warszawskiej Politechniki czekają na odzyskanie pieniędzy za ubiegły sezon. Po tym jak firma J.W.Construction wycofała się ze sponsorowania klubu, termin odzyskania zaległych pensji jeszcze bardziej się oddalił.

Sytuacja ta dotyczy dwunastu zawodników, którzy w zeszłym sezonie grali w Warszawie. Obecnie w Politechnice pozostało zaledwie 5 siatkarzy z ówczesnego składu.

- Mamy nieuregulowane wypłaty za około 1/4 tamtego sezonu. Nie jest to mała kwota. Klub zapewniał nas, że do grudnia 2008 r. otrzymamy należne nam pieniądze. Jest luty 2009 r. i nic się nie zmieniło - mówi Radosław Rybak.

- Kilku kolegów chciało nawet wytoczyć klubowi proces w sądzie. Sam ich prosiłem, aby tego nie robili, bo klub wpadnie w jeszcze większe problemy. Ale teraz jest mi głupio wobec nich. Czuję się oszukany. Też zamierzam walczyć o swoje. Przecież nie gram w celach charytatywnych. Zostałem tu m.in. dlatego, że obiecano mi odzyskanie długu. Dla nas to spore kwoty, ale dla takiej firmy jak J.W. Construction już nie - dodaje kapitan Politechniki.

Rybak zauważa, że w tym sezonie klub nie zalega z wypłatami. - Zapewniam, że w najbliższym czasie też nie powinno być kłopotów z wypłatami dla zawodników - mówi prezes Jolanta Dolecka.

Kolejnym problemem klubu jest to, że zawodnicy z Ukrainy mają w kontraktach wypłaty w kwotach euro. Kurs tej waluty stale rośnie, więc trzeba im wypłacać coraz większą kwotę. - Na razie tracimy na tym ok. 3-4 tys. złotych miesięcznie - tłumaczy pani prezes.

Czy władze Politechniki zdecydują się na wycofanie z rozgrywek? - Na pewno dogramy do końca. Liczę, że wykupimy od J.W. ich akcje za symboliczną złotówkę i nie będą robić nam większych problemów. Nie wymiguję się od zaległych pensji. Prędzej czy później wypłacimy je zawodnikom. Mam nadzieję, że jednak zrozumieją naszą sytuację. Cały czas spłacamy te długi, ale na razie małymi sumami - tłumaczy Dolecka.

Komentarze (0)