Gracze Łuczniczki Bydgoszcz mają czego żałować, bo przy odrobinie szczęścia mogli prowadzić w Radomiu 2:1. Jednak mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem Cerrad Czarnych, którzy dopisali na swoje konto pełną pulę.
- Mecz w pierwszych trzech setach był bardzo zacięty. Chcieliśmy powalczyć z Czarnymi o punkty. Mieliśmy nadzieję, że ten cel uda nam się zrealizować. Jedna czy dwie lepiej rozwiązane akcje po naszej stornie i mogło się tak zdarzyć, ale ostatecznie komplet został w Radomiu, bo rywale byli lepsi - komentował po porażce Piotr Makowski.
Na nieszczęście dla przyjezdnych na wysokim poziomie zagrały wszystkie trzy "radomskie armaty": Bartłomiej Bołądź, Artur Szalpuk i Wojciech Żaliński. Bołądź uzyskał 49 proc. skuteczności w ataku (17/35), Szalpuk 58 proc. (15/26), a Żaliński aż 67 proc. (18/27). - Wiedzieliśmy, że ci trzej zawodnicy to główna siła radomskiego zespołu. Wszyscy pokazali się z dobrej strony, zapisując na swoim koncie po 20 punktów - zauważył szkoleniowiec Łuczniczki Bydgoszcz.
Taką siłą na skrzydle nie mogli pochwalić się przyjezdni. Jakub Jarosz zakończył pojedynek z 46-procentową skutecznością (13/38 skończonych piłek) i 13 "oczkami" na koncie. Atakujący znad Brdy miał momentami spore problemy z przebiciem się przez radomski blok, czterokrotnie został zablokowany. - Oczywiście Kuba to lider tego zespołu. Gdy zaczęły się nasze problemy, grał na poziomie 50 proc., to nie jest zły wynik. Jest bardzo ważną postacią, czasami warto go przetrzymać dłużej na boisku, ale tym razem nie odbudował się i nie pokazał pełni umiejętności - przyznał trener.
Miejsce 28-letniego atakującego zajął Bartosz Krzysiek. Zawodnik ten pozytywnie wywiązał się ze swojej roli. - Bartek jednak dał bardzo dobrą zmianę, myślę, że przede wszystkim w trzecim secie - chwalił Piotr Makowski. Bartosz Krzysiek skończył 7 z 16 piłek i tylko raz został powstrzymany blokiem. - Mniej problemów mieliśmy w ataku, kulało natomiast przyjęcie zagrywki - podkreślił były selekcjoner polskiej kadry. Łuczniczka miała problemy z dokładnym dograniem, choć w statystykach nie było tak dużej dysproporcji. Radomianie zanotowali 59 proc. przyjęcia pozytywnego przy 54 proc. ekipy gości. Gracze z województwa kujawsko-pomorskiego cztery razy źle przyjęli zagrywkę, popełniając o jeden błąd więcej niż Wojskowi.
Podczas sobotniego spotkania nie brakowało przerw w grze, spowodowanych oczekiwaniem na werdykt wideo weryfikacji. Obie drużyny mogły mieć zastrzeżenia do pracy sędziów, jednak to bydgoszczanie po zakończeniu meczu jeszcze przez kilka minut dyskutowali z arbitrami. Czy na końcowy wynik miały wpływ decyzje sędziów? - Dyskusje pod siatką nie wpłynęły na dyspozycję mojego zespołu. Nie chcę oceniać pracy sędziów. Na pewno obejrzymy wideo i zobaczymy, jak to wyglądało. Sędziowie też mają prawo popełniać błędy, ale trzeba jasno przyznać, że radomianie byli po prostu zespołem lepszym - zakończył Piotr Makowski.
Szurkowski o dopingu technologicznym w kolarstwie: To bardzo podobna sprawa do afery Volkswagena
Źródło: Fakty TVN/x-news