Toniutti trafił do ZAKSY przed rozpoczęciem obecnego sezonu z niemieckiego VfB Friedrichshafen. W 2015 roku poprowadził reprezentację Francji do zwycięstwa w Lidze Światowej i mistrzostwach Europy. Po dwóch miesiącach występów w PlusLidze ma już na swoim koncie pięć statuetek dla najlepszego zawodnika meczu.
WP SportoweFakty: Ile rzeczy zniszczył pan jako dziecko piłką, odbijając ją w przedpokoju? Mocno cierpiały podobno domowe żyrandole.
Benjamin Toniutti: Nie zdemolowałem ich za dużo, ale podczas każdej rodzinnej wizyty w sklepie nie interesowało mnie nic innego jak tylko piłki. Jeśli zobaczyłem jakikolwiek jej model, od razu robiłem wszystko, by przekonać mamę i tatę do zakupu. A później próbowałem nią grać w siatkówkę, niezależnie od tego czy była plastikowa, czy typowo siatkarska.
Jaka okazała się zatem recepta na zostanie światowej klasy rozgrywającym?
- Gra w siatkówkę właściwie od zawsze była moim marzeniem i najatrakcyjniejszym sposobem na zarabianie pieniędzy. Włożyłem w to wiele wysiłku. W młodości, kiedy akurat nie mieliśmy treningu, sam stawiałem się w hali, brałem piłkę i odbijałem nią o ścianę. Do tej pory, jeśli nawet w lecie nie mam akurat zaplanowanych zajęć, nie odrywam się od siatkówki, bo ciągle sprawia mi ona przyjemność. Aby zostać uznanym rozgrywającym, potrzeba ciężkiej pracy, wykorzystania otrzymanej szansy i czasami nieco szczęścia.
A jakie cechy charakteru są wymagane, by stać się klasowym reżyserem gry?
- Rozgrywający musi być bardzo cierpliwy, bo nie może ciągle sam zdobywać punktów. Każdy zawodnik na tej pozycji powinien wiele pracować nad sferą mentalną, gdyż wymagana jest od niego również duża inteligencja. Praktycznie w każdej akcji przez jego ręce przechodzi jedna piłka, więc tym samym decyduje on w dużym stopniu o obliczu całego meczu.
Kto z kolei nie może zostać dobrym rozgrywającym?
- Myślę, że każdy może nim być, jeśli wszystko będzie poparte odpowiednią pracą. Z pewnością nie każdy rozgrywający ma taką samą osobowość, ale kandydaci do spełnienia tej roli muszą odznaczać się choćby nutką kolektywizmu. Za kreowanie gry nie może odpowiadać siatkarz, który ma zbyt dużą żądzę atakowania z każdej piłki.
Jest pan graczem, który sporo czasu spędza na odprawach wideo. Podczas nich częściej pan słucha czy mówi?
- W ZAKSIE wraz z trenerem Ferdinando De Giorgim i Grzegorzem Pająkiem oglądamy materiał, na podstawie którego dowiadujemy się, jaką strategię stosuje w bloku drużyna przeciwna. Jeśli po przeanalizowaniu nagrania mam jakieś pytania, zwracam się z nimi do szkoleniowca. Nie myślę natomiast o tym przez trzy godziny lub dłużej, trudno byłoby później prezentować własny styl. A rozgrywający musi kierować grą właśnie według swojego uznania, pamiętając przy tym oczywiście o założeniach taktycznych.
Ogląda pan również dużo siatkarskich filmików na własną rękę.
- Tak, robię to, ponieważ uwielbiam siatkówkę. Oglądam mnóstwo spotkań, w których skupiam się nie tylko na poczynaniach rozgrywających. Lubię również przyjrzeć się postawie zawodników grających na innych pozycjach oraz generalnej filozofii gry poszczególnych zespołów. Moja dziewczyna od czasu do czasu powtarza mi: "wyłącz ten mecz, oderwij się od siatkówki", ale nie uważam, bym spędzał przed ekranem zbyt wiele czasu.
Kolega z reprezentacji Francji, Jenia Grebennikov, powiedział kiedyś, że posiada pan zdolność wymownego namierzania wzrokiem gracza, który akurat popełnił błąd.
- Ważne jest, żeby poznać każdego siatkarza z osobna. Czasami nie trzeba rozmawiać z danym zawodnikiem, ponieważ sam zdaje on sobie sprawę, że się pomylił. Wtedy wystarczy rzucić mu sugestywne spojrzenie, mówiące "dam ci następną piłkę" lub "nic się nie stało, w następnej akcji zanotujesz lepsze przyjęcie". W kadrze już od dłuższego czasu występujemy w podobnym składzie, więc takie sytuacje są czymś naturalnym.
Czuje się pan na boisku jak aktor?
- Trochę tak, ponieważ tłumy ludzi, które przychodzą na mecze oczekują pokazu wspaniałej siatkówki. Kibice chcą mieć frajdę z oglądania naszych poczynań, więc konieczne jest jak najlepsze wypełnianie swoich zadań. Dla mnie czymś naturalnym jest, że podczas spotkania wcielam się w rolę lidera. Nie mogę jednak powiedzieć, żebym na boisku zmieniał swoją osobowość w porównaniu do życia codziennego.
Rozmawiał Wiktor Gumiński