Dokładnie od 10 stycznia 2015 roku trwała zwycięska passa Asseco Resovii, która została przerwana w ostatnią sobotę podczas meczu 4. kolejki PlusLigi przez Jastrzębski Węgiel. Po 18. zwycięstwach z rzędu rzeszowianie we własnej hali ulegli podopiecznym Marka Lebedewa 2:3. - Powiem krótko. To nie był nasz dzień - na gorąco komentował boiskowe wydarzenia kapitan mistrzów Olieg Achrem.
Przyjmujący podkarpackiej drużyny, podobnie jak pozostali defensywni zawodnicy mistrzów Polski, nie może zaliczyć potyczki z czwartą drużyną ubiegłorocznych rozgrywek do udanych. - Mieliśmy złe przyjęcie, przez co później mieliśmy mnóstwo problemów w ataku. Z kolei Jastrzębski Węgiel zgarał bardzo dobrze. Nieźle spisali się w zagrywce, odrzucili nas od siatki i zasłużenie wygrali. Trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej. Taki jest sport - kończy Achrem.
W meczu z Jastrzębiem, Andrzej Kowal postawił na odmienną szóstkę, w przyjęciu z Achremem w duecie ze Śliwką. Nie do końca zaproponowany przez Kowala układ sprawdził się w praktyce, a najlepszym tego przykładem jest końcowy wynik sobotniego spotkania. - Poza tym pierwszym setem, do pewnego momentu czwartego, kontrolowaliśmy te trzy partie. Skończyło się to przez własne błędy, a w szczególności popsute zagrywki i duże straty w przyjęciu. Utrzymywaliśmy je na słabszym poziomie i przez to bardzo często wyprowadzaliśmy wysoką piłkę w ataku - mówił szkoleniowiec wicemistrzów Europy.
- Nie ma co spuszczać głów. Za chwilę gramy kolejny mecz. Musimy przystąpić do niego zdeterminowani, z wiarą w zwycięstwo - zakończył Kowal.
Długo na możliwość rehabilitacji mistrzowie Polski nie będą musieli czekać. Najbliższą okazję będą mieli w rumuńskiej miejscowości Konstanca, w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. Już w najbliższy wtorek rzeszowianie zmierzą się na wyjeździe z teoretycznie najtrudniejszym grupowym rywalem, drużyną Tomis Constanta. Będzie to ich drugi mecz w prestiżowym turnieju Starego Kontynentu.