Ola Piskorska: Co nie gra pomiędzy Stephanem Antigą a Fabianem Drzyzgą? (felieton)

Tegoroczny sezon reprezentacji Polski nie był ani specjalnie udany ani szalenie nieudany. Były wzloty i upadki. Jednak kilka rzeczy niepokoi, a zwłaszcza coraz bardziej widoczny brak chemii pomiędzy trenerem a pierwszym rozgrywającym.

Na konferencji prasowej po przegranym ćwierćfinale ze Słowenią 2:3 i odpadnięciu z mistrzostw Europy 2015 szkoleniowiec polskiej reprezentacji Stephane Antiga powiedział jasno: "Nie jestem zadowolony z poziomu naszego rozegrania. Powinno być bardziej precyzyjne i stwarzać lepsze możliwości do ataku naszym zawodnikom, zarówno w pierwszej akcji jak i na kontrach. Jest to niezbędne, żeby utrzymać przyzwoity poziom skuteczności w ataku."

Antiga nie wymienił nikogo z nazwiska, ale każdy, kto oglądał mecze reprezentacji Polski, wie, kogo miał na myśli. Prawie wszystkie mecze w tym sezonie zaczynał w szóstce Fabian Drzyzga i to on był podstawowym rozgrywającym Biało-Czerwonych w tym sezonie. Tak jednoznaczna publiczna krytyka z ust trenera zdarza się rzadko, zwłaszcza u zwykle spokojnego i wyważonego Francuza. Co się za tym kryje?

Zacząć trzeba od tego, że ta krytyka jest słuszna. Podczas mistrzostw Europy rozegranie było niedokładne, chaotyczne i nie gubiące bloku rywali. Drzyzga, tak jak reszta zespołu, nie grał na swoim poziomie i widać po nim było zmęczenie, nie tyle fizyczne, co mentalne. Problem w tym, że przez palce rozgrywającego przechodzi każda piłka i jeżeli on gra źle, to nawet najlepsza drużyna nie zagra dobrze. A jeżeli skrzydłowi i środkowi są również zmęczeni, to nie radzą sobie z niedokładnie wystawionymi piłkami, a ciągła walka z podwójnym blokiem męczy ich znacznie szybciej niż normalnie.

Ale w Bułgarii nie tylko rozgrywający grał słabo, a jednak tylko on został jednoznacznie skrytykowany przez trenera na konferencji prasowej. Dlaczego?

Relacje między Drzyzgą a francuskim sztabem szkoleniowym są w tym sezonie prawie od początku mniej lub bardziej napięte. Już w czasie Ligi Światowej trenerzy mieli zastrzeżenia do jego postawy i zachowania na boisku, co zaowocowało między innymi tym, że mecz w Iranie rozpoczął w szóstce Grzegorz Łomacz. Podczas Memoriału Wagnera dobrze było widać brak chemii pomiędzy sztabem, a Drzyzgą, kiedy zdjęty z boiska cisnął tabliczką na oczach całej ławki. I w efekcie pierwszego spotkania Pucharu Świata również nie zaczął w szóstce. Im dłużej trwał sezon, tym bardziej było widać brak zaufania i porozumienia pomiędzy Antigą, a pierwszym rozgrywającym polskiej reprezentacji.

W poprzednim sezonie współpraca między Drzyzgą a Francuzami układała się dobrze, ale wtedy był w zespole Paweł Zagumny i młodszy rozgrywający musiał się starać, żeby dostać swój czas na boisku. Poza Zagumnym było również kilku innych starszych zawodników, razem trzymali w ryzach zespół i nie pozwalali na żadne zachowania, które mogłyby zaszkodzić drużynie w najważniejszym dla Polaków turnieju tego wieku. Jak mogli skończyć niepokorni i demonstrujący swoje niezadowolenie, dobrze pokazał przykład Bartosza Kurka, który był ostrzeżeniem dla wszystkich innych.

W tym sezonie zabrakło jednak starszych siatkarzy w reprezentacji, a do tego zdobycie tytułu mistrza świata dało niektórym zastrzyk ogromnej pewności siebie i wiary we własne możliwości. To było spore wyzwanie dla Antigi, bowiem znacznie trudniej zarządzać zespołem mistrzów. Do tego Francuz w ogóle nie lubi indywidualności, które wymagają specjalnego traktowania, bo dla niego najważniejsza jest drużyna. Już jako zawodnik, a potem w pierwszym roku swojej pracy jako szkoleniowca, udowadniał po wielokroć, że nie znosi gwiazdorstwa, a docenia pokorę i ciężką pracę na rzecz drużyny. Również rezygnowanie z własnych potrzeb i pomysłów na rzecz drużyny.

Na pewno Drzyzga jest niełatwym do prowadzenia zawodnikiem i sporym wyzwaniem - to przyznają mniej lub bardziej oficjalnie wszyscy jego trenerzy. Ma trudny charakter, potrafi ignorować polecenia, chodzi własnymi ścieżkami i nie ma potrzeby być częścią drużyny. Ma również mało pokory i z dużą trudnością przychodzi mu rezygnowanie z własnych potrzeb czy pomysłów na rzecz dobra zespołu. Nie znosi krytyki i źle ją przyjmuje. Jest raczej samotnikiem i nie ma charyzmy, co powoduje, że nie potrafi poderwać kolegów do boju w trudnych momentach. Z powodu tych wszystkich cech bardzo rzadko bywa kapitanem, mimo, że rozgrywający często nimi zostają.

Z drugiej strony na tej pozycji nie można mieć zbyt łatwej osobowości. - Na pewno pomaga mocny charakter. Rozgrywający musi kierować grą drużyny, a jego koledzy muszą mu ufać i za nim podążać. Muszą robić to, co on sobie wymyśli, a jeżeli nie chcą, to on musi ich do tego przekonać. Dlatego silny charakter jest niewątpliwie potrzebny na tej pozycji. Bez tego nie będzie się w stanie prowadzić gry zespołu. Jak zaczynałem grać, miałem niecałe 18 lat i grałem z zawodnikami często ponad trzydziestoletnimi. Swoje się nasłuchałem i szybko musiałem okrzepnąć. Być może dzięki temu wyrobił mi się odpowiedni charakter - tłumaczy Paweł Zagumny, wybitny i bardzo doświadczony zawodnik.

Drzyzga jest jednym z nielicznych polskich zawodników, którzy już w wieku lat 18 grali w PlusLigowym zespole i to w pierwszej szóstce, dzięki temu ma jak na swój stosunkowo młody wiek ogromne doświadczenie. I bezdyskusyjnie jest to wielki talent, który potrafi rozgrywać dobrze i niesztampowo, swoimi błyskotliwymi pomysłami zaskakując rywala. Do tego jego boiskowy brak emocji, który powoduje, że nie porywa kolegów za sobą, ma też dobrą stronę - nie przejmuje się złym wynikiem i nie spuszcza głowy. Większość trenerów podkreśla jednak, że ten zawodnik musi mieć bardzo dużo zaufania i wolności, żeby grać dobrze. On wychodzi na mecz ze swoim pomysłem na grę i go realizuje. Jeżeli próbuje się mu ustawić całą taktykę i zmusić do wykonywania cudzych pomysłów, wtedy od razu jego efektywność znacząco spada.

Ten sezon pokazał, że francuski sztab szkoleniowy nie radzi sobie z swoim podstawowym rozgrywającym, co wpływa negatywnie na grę jego samego i drużyny. Francuzi nie doceniają takich zawodników jak Drzyzga i szukają zupełnie odmiennych osobowości, a ten siatkarz z kolei znacznie lepiej funkcjonuje u trenerów, którzy dają mu na stałe niepodważalną pozycję w szóstce i wielki kredyt zaufania. Antiga regularnie powtarza przy różnych okazjach, że to zawodnicy w reprezentacji mają udowadniać swoją przydatność do drużyny, a nie trener ma się starać, aby zawodnik czuł się dopieszczony i łaskawie raczył grać. Jednak, mimo narastających animozji, Francuzowi zabrakło odwagi, żeby kolejny raz wyrzucić jednego z kluczowych zawodników z reprezentacji i próbował naprawiać sytuację na bieżąco. Trudno się dziwić, bo Kurka można było jakoś zastąpić, a na pozycji rozgrywającego sytuacja w Polsce jest dramatycznie zła. Stąd wpisanie Pawła Zagumnego na listę powołanych na mistrzostwa Europy. I teraz już trwają rozmowy z najbardziej utytułowanym polskim rozgrywającym, żeby wrócił do drużyny narodowej na turniej kwalifikacyjny w Berlinie.

Co nie zmienia faktu, że Paweł Zagumny ma 38 lat, lada dzień skończy karierę i wtedy nie pomoże po raz kolejny polskiej reprezentacji, a poza Fabianem Drzyzgą nie mamy na tej pozycji zupełnie nikogo z doświadczeniem i umiejętnościami wystarczającymi na najwyższy poziom międzynarodowy. Dla dobra polskiej reprezentacji byłoby znacznie lepiej, gdyby sztab szkoleniowy znalazł drogę do tego trudnego zawodnika i pomógł mu rozwijać swoje umiejętności, bo na razie przy Francuzach raczej je zwija.

Ola Piskorska

[color=black]

[/color]

Źródło artykułu: