ME 2015: Kontrowersje wokół systemu challenge. Czy na pewno spełnia swoją rolę?

Chociaż podczas tegorocznych mistrzostw Europy można skorzystać z wideoweryfikacji, to jakość oraz oferowany system nie jest najwyższej jakości. Przez pierwsze trzy dni nie obyło się bez kontrowersji.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnich tygodniach kibice oraz zawodnicy nieco przywykli do wideoweryfikacji, która w absolutnie perfekcyjny sposób funkcjonowała podczas Pucharu Świata w Japonii. System challenge, rodem z kortów tenisowych z niemal wzorową dokładnością pokazywał miejsca upadku piłki zarówno na boisko, jak i poza nim. Także sytuacje na siatce nie budziły żadnych zastrzeżeń i w większości wypadków drużyny ze spokojem przyjmowały decyzję sędziów.

Zupełnie inaczej sprawa ma się podczas rozgrywanych właśnie mistrzostw Europy. Już pierwsze trzy dni zmagań grupowych wykazały, że wideoweryfikacja nie działa tak, jak powinna. Można nawet określić, że jej skandaliczny poziom tylko w niektórych akcjach ułatwia pracę sędziów. W trakcie odtwarzania akcji obraz jest bardzo nieczytelny, a sami zawodnicy mają ogromne zastrzeżenia do jego pracy. Do tego wszystko trwa zdecydowanie za długo, co skutecznie wybija z rytmu wszystkich siatkarzy.

Sporo kontrowersji wzbudziła jedna z sytuacji w meczu Serbów ze Słowacją. W zaciętej końcówce trzeciego seta podjęto decyzję, że Aleksandar Atanasijević zaatakował po palcach jednego ze słowackich zawodników. Ukazany na telebimie obraz okazał się tylko zapalnikiem, który wzburzył spokojnych dotąd reprezentantów Słowacji. Rzeczywiście, w przekazie telewizyjnym trudno było doszukać się jakiegokolwiek ruchu, wskazującego na blok. Jednak system challenge okazał się wyrocznią i Serbowie zwyciężyli odsłonę 30:28.

Również w Warnie akcje pokazywane na ekranie w hali nie obyły się bez echa. Siatkarze mieli spore zastrzeżenie, co do decyzji sędziowskich, dlatego podczas jednego z meczów zrezygnowano z publicznych prezentacji rezultatów weryfikacji.

Także w spotkaniach reprezentacji Polski nie obyło się bez problematycznych decyzji sędziowskich. Jak chociażby moment, w którym sędzia Sonja Simonovska po obrazie w bardzo słabej rozdzielczości zdecydowała, że piłka nie dotknęła blokującego ją zawodnika. Co ciekawe, obraz pokazywał akcję z kamery zza linii końcowej, więc tym bardziej sytuacja była trudna do oceny. Niemniej jednak decyzję trzeba było podjąć.

Trzeba mieć nadzieję, że w kolejnych pojedynkach system challenge będzie wyglądał o wiele lepiej nie tylko pod względem jakości obrazu, ale także szybkości oceny poszczególnych sytuacji. W przeciwnym wypadku wideoweryfikacja nadal będzie wzbudzała sporo kontrowersji, a miała przede wszystkim pomagać zawodnikom oraz sędziom w ocenie sytuacji.

Źródło artykułu: