Biało-Czerwone przegrały w swoim pierwszym meczu EuroVolley 2015 1:3 z silnymi Włoszkami. Choć czwarty zespół zeszłorocznego mundialu był niekwestionowanym faworytem potyczki z Polską, pierwsze dwa sety dawały nadzieję na dużo emocji do samego końca. Dalsza faza meczu w wykonaniu podopiecznych Jacka Nawrockiego była już jednak katastrofalnie słaba. Nasz zespół w trzeciej i czwartej odsłonie zdobył odpowiednio 17 i 16 punktów, kończąc spotkanie ze sporym niedosytem.
- Jedyne, co ciśnie mi się na usta to to, że jest mi przykro, że ten mecz tak się ułożył. Przyczyną tego nie była fenomenalna gra Włoszek tylko nasza postawa i nasze błędy. Było ich z naszej strony zdecydowanie za dużo. To jest to, o czym mówiłam przed mistrzostwami, że najbardziej obawiam się tego, co my zrobimy. I czuję, że każda się stara, każda chce. Może właśnie to, że wszystkim tak bardzo zależy, sprawia, że nam nie idzie. To nie jest paraliż. Momentami mamy super przyjęcie i nie kończymy piłek. Innym razem mamy słabsze przyjęcie i kończymy najtrudniejsze akcje - analizowała na gorąco po meczu Katarzyna Skowrońska-Dolata.
Sobotnie spotkanie w wykonaniu Polek było bardzo nierówne. Zgodnie ze słowami nowej zawodniczki Impela Wrocław kadra Nawrockiego w dwóch pierwszych seta rewelacyjnie spisywała się w ataku, ale słabo w odbiorze. Gdy jednak statystyki przyjęcia wyraźnie się poprawiły, drastycznie spadła skuteczność w ofensywie (32% w czwartym secie przy przyjęciu na poziomie 67% poz./58% perf.). - W tym meczu Ania z Pauliną praktycznie we dwie przyjmowały i, mimo że czasem Włoszki ustrzeliły coś po prostej, nie można powiedzieć, że to był powód naszej porażki. Wydaje mi się, że my wszystkie skrzydłowe powinnyśmy poczuć się do tego, żeby zrobić coś więcej, bo w tym sobotnim meczu nie było dobrze - przyznała jedna z najbardziej doświadczonych zawodniczek w obecnej reprezentacji.
Największym pozytywem porażki z Italią był fakt, że Biało-Czerwone potrafiły zaskoczyć tak utytułowanego rywala. - Włoszki na nasze ustawienie wyjściowe nie były w ogóle przygotowane. Cieszę się, że zaryzykowałyśmy z tym eksperymentalnym składem. Nie miałyśmy nic do stracenia. Wierzę, że w takim ustawieniu możemy dać z siebie jeszcze więcej. W sumie, chyba lepiej, że na otwarcie miałyśmy Włoszki, bo gdyby coś takiego zdarzyło się w pierwszym meczu rozgrywanym ze Słowenią to humory miałybyśmy jeszcze dużo gorsze. Mam nadzieję, że teraz na Holandię będzie pełna mobilizacja i nie oddamy im meczu tak, jak w sobotę Włoszkom - podkreśliła 32-letnia siatkarka.
W niedzielę Polki ponownie czeka trudna przeprawa. Holenderki potencjałem sportowym dysponują, co prawda mniejszym niż Włoszki, ale wspiera je żywiołowa widownia, a za całość odpowiada znakomity fachowiec. - No dobra, niech teraz kombinują całą noc, jakim składem wyjdziemy. Guidetti pewnie będzie miał zagwozdkę. Nas to nie interesuje. My musimy przede wszystkim wyciągnąć wnioski z naszych błędów, bo momentami wyglądało to słabo. Turniej ruszył i mam nadzieję, że w drugim meczu wyjdziemy z głową podniesioną do góry i będziemy walczyć - zaznaczyła Skowrońska-Dolata.
Podobnie jak w pierwszym spotkaniu turnieju, tak i w drugim, kluczem do dobrego wyniku będzie utrzymanie stałego, dobrego poziomu gry. - Ważne, żebyśmy same wytrwały w naszych postanowieniach, w naszej zawziętości i agresywności. Sytuacja wygląda tak, że trzymanie cały czas takiego poziomu wymaga dużych nakładów siły i ogromnej koncentracji, co kosztuje mnóstwo energii. Czasami bywa tak, że jak coś wyjdzie dobrze, to następuje rozprężenie i wtedy dotykają nas mniej przyjemne sytuacje. Nie możemy pozwalać sobie na przestoje, bo jak tylko się wyciszamy to wysypuje nam się cała gra - wyjaśniła najlepiej punktująca w sobotę Polka (14 punktów przy 44% skuteczności w ataku).
Marcin Olczyk z Apeldoorn
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Wygląda na to ,że One już nic nie potrafią
Trener nic nie może i nie potrafi