Karol Kłos: Gardło mam już bardzo zdarte

Reprezentacja Polski pokonała Iran 3:2, choć przegrywała już 0:2. Zawodnicy rezerwowi oglądali mecz z kwadratu i z całych sił kibicowali swoim kolegom w tym trudnym pojedynku.

W tym artykule dowiesz się o:

Podopieczni trenera Stephane'a Antigi w czwartym spotkaniu Pucharu Świata stanęli naprzeciwko bardzo trudnego rywala - Iranu. Przegrali dwa pierwsze sety, ale potem podnieśli się i ostatecznie wygrali w tie-breaku. Karol Kłos opowiadał, jak ten dramatyczny mecz wyglądał z kwadratu dla rezerwowych. - Pierwsze dwa sety Irańczycy zagrali bardzo dobrze. Widać było, że bardzo chcieli to spotkanie wygrać. Nakręcali do dobrej gry. Dobrze przyjmowali, dobrze zagrywali. Mieliśmy problem, aby ich jakkolwiek ruszyć, ale po drugim secie to się zmieniło. Zaczęła się zupełnie inna gra. Irańczycy zaczęli popełniać dużo więcej błędów, nie byli też tak skuteczni w polu serwisowym. My z kolei rozkręcaliśmy się. Sam nie wiem, jak to się stało, że wróciliśmy do gry i doprowadziliśmy do wygranego przez nas tie-breaka - mówił po spotkaniu środkowy polskiej reprezentacji.

Zawodnicy rezerwowi przeżywają takie zacięte, pełne emocji mecze bardziej niż ci, którzy walczą na boisku. Mogą tylko dopingować swoich kolegów z drużyny, klaskać i krzyczeć. - Gardła mamy bardzo zdarte. Krzyczymy, dopingujemy, staramy się, bo ta hala jest dość specyficzna. Jest w niej stosunkowo mało kibiców, szczególnie w porównaniu do tego, co możemy spotkać w Polsce. Trzeba naprawdę zdzierać gardła i dopingować chłopaków - opowiadał Kłos, który nie grał w reprezentacji przez większość sezonu, bo wracał do formy po operacji. W zeszłym sezonie był zawodnikiem podstawowego składu, więc jest dla niego nowa sytuacja. Czy dostanie szansę gry w Pucharze Świata? - Nie wiem. Czekam sobie spokojnie. W życiu trzeba być cierpliwym - uśmiechnął się na to pytanie siatkarz bełchatowskiej Skry.

Komentarze (0)