Przed meczem warszawskiej Politechniki z Jastrzębskim Węglem lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość, że jest to ostatnie spotkanie podopiecznych trenera Krzysztofa Kowalczyka w ursynowskiej hali Arena.
Kolejny, niezwykle interesujący mecz z ZAKSĄ, Kędzierzyn-Koźle stołeczni siatkarze mieli bowiem rozegrać w hali Torwaru. - Była taka szansa ponieważ dyrektor COS Tadeusz Wróblewski zaproponował nam rozegranie kilku spotkań, które promowałyby siatkówkę w Warszawie. Warunki wynajmu miały być też bardzo dogodne - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl prezes Politechniki, Jolanta Dolecka.
Jak się jednak okazuje plany dyrektora Wróblewskiego i prezes Doleckiej są na razie nieaktualne. Czemu? - Po prostu na Torwarze trwają prace związane z przygotowaniem obiektu do mistrzostw Europy w koszykówce. Hala wygląda wspaniale, ale do końca lutego będzie wymieniany parkiet. Można byłoby w ostateczności położyć poliuretanową nawierzchnię bezpośrednio na betonie lodowiska, ale nie możemy narażać naszych zawodników i graczy z Kędzierzyna na kontuzje - tłumaczy prezes Dolecka.
-Szkoda, że na razie nie zagramy na Łazienkowskiej, bo warunki do gry są tam wspaniałe. A poza tym kibicom, którzy na tak fantastycznie dopingują też się coś należy. Torwar pozwoli im oglądać spotkanie w pełnym komforcie. Chcielibyśmy tam zagrać, kiedy tylko zakończy się remont płyty. Może jeszcze w końcówce sezonu zasadniczego - stwierdził trener Krzysztof Kowalczyk.
Tak więc najbliższe spotkania Politechnika rozegra na "starych śmieciach" czyli w hali Arena Ursynów. - Na najbliższy mecz z kędzierzyńską ZAKSĄ znowu dostawimy dwie dodatkowe trybuny i jestem przekonana, że zawodnicy sprawią kolejną niespodziankę - mówi szefowa stołecznego klubu, która nie wyklucza jednak, że jej drużyna jeszcze w tym sezonie zagra na Torwarze. - Jeśli tylko wejdziemy do play off, a hala przy ulicy Łazienkowskiej będzie wolna, to na pewno skorzystamy z propozycji dyrektora Wróblewskiego i zaprosimy naszych kibiców na Torwar - kończy Jolanta Dolecka,
Nawiasem mówiąc, ursynowska Arena niespecjalnie podoba się zawodnikom. Szczególnie narzekają na usytuowanie trybun. - Niech ktoś stanie na parkiecie hali. To naprawdę nie pomaga, kiedy czujesz, że za tobą jest pusta ściana i drabinki - narzekają siatkarze, którzy przed każdym spotkaniem pytają wszystkich w koło czy będzie dostawiona przenośna trybuna. Politechniki nie stać jednak na wypożyczanie trybuny do końca sezonu, więc czyni to tylko wtedy, gdy na Ursynów zjeżdża zespół ze ścisłej czołówki PlusLigi. I to nie zawsze. Na szczęście zawodnicy trenera Kowalczyka udowodnili ostatnio, że potrafią wygrywać z faworytami nawet wtedy, gdy doping słyszą tylko z jednej strony.
Władze Ursynowa już w ubiegłym sezonie obiecywały, że rozbudują halę i powstanie druga trybuna. Jak na razie są to jedynie papierowe plany i projekty. Być może teraz, kiedy siatkarze grają jak z nut, ktoś w końcu ruszy się zza biurka i zacznie działać.