II liga: Poległ ostatni niepokonany

Po dwutygodniowej przerwie drugoligowcy wrócili na parkiety i już w pierwszych dniach nowego roku doszło do sporej sensacji. Niepokonany do tej pory kielecki Fart w końcu znalazł pogromcę. Nie była to jedyna niespodzianka trzynastej kolejki. W zasadzie w każdej grupie padł jeden lub więcej zaskakujących rezultatów. Świadczy to tylko dobrze o naszych ligach, że są mało przewidywalne a sama zaś dyscyplina, mimo faworytów nie do końca jest do okiełznania. Na pewno należy się cieszyć, że wszyscy wrócili z meczy cali i zdrowi, nie dając się zamieciom śnieżnym, które to spowodowały między innymi wypadek drugoligowych siatkarek z Chodzieży.

Grupa I:

Hitem trzynastej kolejki były lubuskie derby, w których Orion Sulechów grał z Zieloną Górą. W pierwszej rundzie niespodziewanie zwyciężyli sulechowianie 3:1. Tym razem podopieczni Pawła Raczyńskiego okazali się ponownie lepsi, zwyciężając w tym samym stosunku. Najbardziej zacięta był pierwsza partia, która rozstrzygnęła się na przewagi na korzyść przyjezdnych. Gospodarze jednak szybko wyciągnęli wnioski i w trzech pozostałych nie dali wyjść z dwudziestu akademikom. Teraz Orion wskoczył na czwarte miejsce i pewnie będzie chciał w kolejnych meczach je utrzymać.

Dotychczasowy lider udał się do Sulęcina, gdzie Olimpia z Bartuzim na czele stawiła nie lada opór. Mimo wszystko Joker wyszedł z tego pojedynku obronną ręką i wygrał zasłużenie 3:1, komplikując sytuacje w tabeli miejscowym. Teraz Olimpia musi szukać punktów gwarantujących spokojne utrzymanie w kolejnych pojedynkach tej grupy.

Spotkanie w Poznaniu miało dać odpowiedź, kto może spokojnie pozostać w lidze. Akademicy mieli już Wałbrzych na widelcu, bo prowadzili 2:1, lecz niestety Victoria okazała się bardziej skuteczna na finiszu i zdołała odebrać gospodarzom dwa cenne oczka. Siatkarze Damiana Lisieckiego podobnie jak przyjezdni muszą szukać kolejnych punktów w następnych meczach, bo w środku tabeli panuje straszny ścisk i zapowiada się pasjonujący finisz.

Po kolejne zwycięstwo przed własną publicznością sięgnął zespół ze Szczecina, robiąc miły prezent własnemu trenerowi, który miał akurat urodziny. Podopieczni Zdzisława Gogola, w godzinę i kwadrans odprawili trzcianecki MKS. Goście zaliczyli już siódmą porażkę z rzędu, choć tym razem nie zagrali optymalnym zestawieniem.

Mecz ostatniej szansy dla Cuprum i o honor dla Krispolu zakończył się podziałem punktów. Trzeba jednak pochwalić obydwa zespoły, gości za szybkie wygranie dwóch pierwszych setów i omal nie wygrania meczu. Miejscowych zaś za niesamowitą w dwóch kolejnych odsłonach, które rozstrzygały się na przewagi. Tie break to jednak zawsze loteria, która sprzyjała podopiecznym Ryszarda Kruka .

Grupa II:

W tej grupie dwa spotkania zostały rozegrane awansem, SMS uległ Skrze 0:3 i teraz szykuje się w Rewalu do turnieju kwalifikacyjnego Mistrzostw Europy kadetów. Częstochowa wygrała, choć podzieliła się punktami z beniaminkiem z Opola.

Bez emocji miało być w Działoszynie, gdzie miejscowi mieli szybko odprawić przedostatniego Górnika. Podopieczni Zdzisława Olejnika jednak wygrali za trzy punkty, choć niespodziewanie stracili seta. Czyli obyło się bez niepotrzebnej wpadki.

Dużo ciekawiej było w Sycowie, gdzie ostrzegaliśmy Rośka przed Sudetami. Siatkarze Damiana Ratajczaka z kolejki na kolejkę pną się w górę ligowej tabeli, teraz dorzucili kolejne trzy punkty, które po ciężkim boju wywieźli z trudnego terenu. Gospodarzom wpadki przytrafiają się ostatnio dość często, żeby tylko nie okazało się, ze wypadną z górnej czwórki, o którą tak walczyli w pierwszej rundzie. W tej chwili przewaga na piątą Skrą to tylko trzy oczka, które łatwo można stracić w najbliższych kolejkach.

O spokojny środek tabeli walczy Bzura, której po piętach depcze ekipa z Częstochowy. Zadanie mieli ciężkie, bo grali z liderem tej grupy. Gospodarze jednak nie złożyli broni i przeciwstawili się faworytom w dosyć znaczny sposób. Co prawda całe spotkanie, zakończyło się tak jak przewidywaliśmy, wygraną Czarnych, to dwa sety zdobyte przez miejscowych dały im jeden duży punkt, który później może się okazać wybawieniem na końcu fazy zasadniczej.

Grupa III:

Podopieczni Piotra Szulca wyszli obronną ręką w spotkaniu na szczycie rozegranym w Siedlcach. Ósemka, która również aspiruje do awansu, szybko wygrała dwa pierwsze sety i gdy przyszedł ten trzeci, najtrudniejszy, zawiodła. A jak mówi siatkarskie przysłowie, kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 2:3. I tegoż właśnie byliśmy świadkami, MOS podniósł się i pokonał miejscowych w tie breaku.

Tuż za prowadzącymi warszawiakami, podążają gracze z Augustowa, którzy niespodziewanie łatwo ograli Wilgę na jej terenie. Gospodarze tylko w pierwszej odsłonie potrafili walczyć jak równy z równym. Dwie pozostałe były już pod kontrolą Ślepska.

Ważne dla środka tabeli było spotkanie AZS-u Olsztyn z Pekpol-em. W tym sezonie jeszcze nikomu nie udało się wygrać w stolicy Warmii, lecz tym razem twierdza Olsztyn została zdobyta. Podbili ją siatkarze Pekpol-u, którzy solidnie przygotowywali się w świątecznej przerwie do tego spotkania. Efekt był piorunujący. Wygrana do zera zaskoczyła wszystkich. Choć pierwszy set skończył się rezultatem 30:28, co świadczy o zaciętości miejscowych.

O bezpieczny środek nie powalczył Armat, który sensacyjnie uległ outsiderowi tej grupy. Czarni, którzy spokojnie mogą szykować się do walki o utrzymanie, sprawili nie lada psikusa, powodując iż Armatowi uciekła pierwsza piątka, a siódma Wilga nadal jest na tyle blisko, że może jeszcze ją zepchnąć do strefy spadkowej.

Spotkanie Legii z Stoczniowcem, które może decydować o kolejności na koniec fazy zasadniczej, zostało przełożone na dwudziestego trzeciego stycznia.

Grupa IV:

Ekipa Dariusza Daszkiewicza brała ostatnio udział w turnieju towarzyskim z udziałem pierwszoligowych drużyn, gdzie zajęła trzecie miejsce. Wygrali tam jednak tylko jedno spotkanie, przegrywając w dwóch pozostałych. Chyba jednak siatkarze z Kielc za bardzo wzięli do siebie te porażki, bo doznali jej także w rozgrywkach ligowych. Choć trzeba przyznać, że porażka z Karpatami ujmy im nie przynosi, bowiem krośnianie są przecież tylko jedno miejsce za Fartem. Jak na mecz na szczycie przystało, kibice oglądali pięć zaciętych setów., choć bez happy end-u.

Ciekawie również było w dole tabeli, gdzie zagrał Hejnał z Volley-em. Oba zespoły miały bardzo skromny dorobek punktowy. Mimo fatalnych ostatnimi czasy rezultatów, górą okazał się rybnicki Volley, który ograł miejscowych w czterech partiach. Tym sposobem teoretyczne szanse na ligowy środek zachowały obydwie drużyny. Na pewno cieszy postawa gości, którzy wyszli już jak się wydaje z tego wcześniejszego marazmu i prawdopodobnie będą piąć się pomału ku górze.

Formalnością miało być spotkanie w Raciborzu, gdzie Rafako zagrało z ostatnimi w lidze rezerwami Resovii. Podopieczni Jerzego Wietechy sprawili sporo trudności gospodarzom, którzy musieli dużo potu wylać na parkiet by ograć outsidera. Rafako pierwszy set przegrało, drugi ledwo wyciągnęło na przewagi do dwudziestu ośmiu. Dopiero w dwóch ostatnich odsłonach ich gra wyglądała jak powinna i gładko wygrali końcówkę meczu.

Środek tabeli okupują zespoły z Krakowa i Ropczyc. W stolicy Małopolski zagrały przeciwko sobie oba teamy. Gospodarze wygrali zaskakująco łatwo 3:0, zmniejszając dystans dzielący je w lidze. Mimo takiego rozstrzygnięcia, żadna z nich nie może czuć się bezpieczna, bowiem drużyny z dołu mają jeszcze małą stratę do wspomnianego duetu.

Komentarze (0)