Polacy dwukrotnie pokonali Sborną podczas pierwszego weekendu tegorocznej Ligi Światowej. W drugim spotkaniu niewiele brakowało, żeby rywale Biało-Czerwonych sięgnęli po zwycięstwo. Ku uciesze fanów zebranych w hali gospodarze nie ulegli presji i rozstrzygnęli starcie na swoją korzyść. - Znakomicie się czuję po drugim wygranym przez nas meczu. Wszyscy ogromnie się cieszymy z tych wygranych, bo przeciwnik to przecież groźny rywal - oznajmił Jakub Jarosz.
[ad=rectangle]
Piątkowa batalia była bardziej wyrównana od czwartkowego jednostronnego widowiska, w którym prym wiedli gospodarze. Mistrzowie olimpijscy starali się zagrać za drugim razem na swoim optymalnym poziomie, co zresztą im się udało. - Zdecydowanie lepiej zagrali zagrywką. Ich serwisy były bardzo mocne i przede wszystkim regularne. To jest główna różnica między tymi dwoma pojedynkami - ocenił rozmówca.
Przy stanie 2:1 w setach dla reprezentacji Rosji przed podopiecznymi Stephane Antigi zostało postawione trudne zadanie. Chcąc wygrać musieli powstrzymać rozpędzających się rywali i doprowadzić do tie-breaka, by w nim zawalczyć o zwycięstwo. - Trzeba patrzeć na pozytywy. Udało nam się wyjść z opresji i zwyciężyć. Pokonanie Rosjan to nie jest łatwa sprawa, więc naprawdę powinniśmy się cieszyć, że po tych spotkaniach jest taki, a nie inny wynik i nie szukać dziury w całym - skomentował nysianin.
W piątek mistrzowie świata nie zagrali już tak pewnie, jak dzień wcześniej, kiedy to od początku do końca kontrolowali boiskowe wydarzenia. - Na pewno w czwartek zagraliśmy lepiej, wszystko nam wtedy wychodziło. W rewanżowym starciu może trochę zmęczenie, po tak wspaniałym wcześniejszym starcie, dało o sobie znać? Mimo wszystko ten pięciosetowy dreszczowiec to dobry prognostyk na przyszłość - zakończył z uśmiechem atakujący.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)