Pierwszy z dwóch meczów o siódmą lokatę odbył się w środę w Atlas Arenie. Łodzianki pokonały BKS Aluprof Bielsko-Biała bardzo gładko, bez straty seta. Jak zaznacza Sylwia Pycia rywalki nie postawiły zbyt dużego oporu.
[ad=rectangle]
- Dziewczyny z Bielska wyglądały, jakby chyba nie miały za bardzo chęci do walki. Były niemal prosto z podróży i to było widać na boisku. Dobrze więc ułożyło się to wszystko dla nas, ale pamiętajmy, że w sobotę w Bielsku-Białej czeka nas rewanż. Grając u siebie pewnie postawią większy opór - powiedziała po spotkaniu siatkarka Budowlanych.
Jedynym momentem całego meczu, w którym wynik był delikatnie zagrożony, był drugi set, w którym gospodynie prowadziły różnicą jedenastu punktów, a ich przewaga ostatecznie stopniała do czterech oczek.
- Myślę, że to wynikało z naszej dekoncentracji. Może poczułyśmy, że za łatwo nam szło i się trochę rozluźniłyśmy. Dostosowałyśmy się do gry przeciwniczek, a ta była odrobinę usypiająca. Na szczęście wyszłyśmy z tego i wygrałyśmy tamtą partię - analizowała łódzka środkowa.
O ile piąta lokata dawałaby ewentualnie możliwość gry w europejskich pucharach, o tyle siódme miejsce nie niesie za sobą wielkich premii. Czy było zatem trudno przygotować się do spotkania praktycznie bez stawki?
- Przygotowywałyśmy się do tego dwumeczu jak do każdego innego normalnego meczu. Naszą ambicją było grać o to piąte miejsce. W momencie, gdy uległyśmy ekipie z Dąbrowy Górniczej przyjęłyśmy sobie za punkt honoru chociaż to siódme miejsce - tłumaczyła Pycia.
Przed tygodniem klub ogłosił, że zawodniczka przedłużyła kontrakt z klubem i w przyszłym sezonie również będzie występować z "betką" na koszulce. - Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że zostało to ogłoszone zanim cokolwiek podpisałam, ale mogę to już potwierdzić. Spędziłam już tutaj trzy lata, a po takim czasie nie można się nie przywiązać do tego miasta i klubu. Choć muszę przyznać, że przychodząc do Budowlanych nie przypuszczałam, że tak długo się zasiedzę - zakończyła siatkarka.