Marco Falaschi: Lotos Trefl Gdańsk w finale - to brzmi niewiarygodnie!

Piękny sen - tak można określić obecny sezon w wykonaniu Lotosu Trefla Gdańsk. Drużyna prowadzona przez Andreę Anastasiego wywalczyła w niezwykłych okolicznościach awans do finału PlusLigi.

W tym artykule dowiesz się o:

Nieudany sezon 2013/2014, w którym Lotos Trefl Gdańsk zajął dopiero 10. miejsce pociągnął za sobą rewolucję kadrową w ekipie znad morza. Klub z Trójmiasta powierzył stery prowadzenia drużyny Andrei Anastasiemu, co wywołało spore poruszenie w środowisku siatkarskim, gdyż nie często tak utytułowany trener obejmuje zaledwie dziesiąty zespół PlusLigi. Władze Lotosu Trefla od samego początku nie ukrywały, że liczą, iż włoski szkoleniowiec napisze całkowicie nową historię klubu z Gdańska. Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że już w pierwszym sezonie po objęciu stanowiska opiekuna żółto-czarnych przez Anastasiego, gdańszczanie odniosą tak spektakularne sukcesy.
[ad=rectangle]

Gdańscy siatkarze jak burza przeszli pierwszą część fazy zasadniczej, pokonując po drodze między innymi Jastrzębski Węgiel oraz Asseco Resovię Rzeszów. W drugim fragmencie rundy zasadniczej żółto-czarni nie uniknęli chwilowej zadyszki, jednak pomimo tego Lotos Trefl Gdańsk zakończył pierwszą część sezonu na znakomitej trzeciej pozycji. Rewelacyjne wyniki rozbudziły apetyty kibiców z całego Trójmiasta. Coraz głośniej mówiło się o tym, że team zbudowany przez Andreę Anastasiego może znaleźć się na podium na koniec rozgrywek. - Oczywiście zdajemy sobie z tego sprawę. Nasi kibice oczekują od nas medalu, a my postaramy się zrobić wszystko, aby tym oczekiwaniom sprostać i zakończyć sezon na podium. W tegorocznych rozgrywkach poczyniliśmy już duży krok awansując do turnieju finałowego Pucharu Polski. W ligowej rywalizacji chcemy potwierdzić, że zasługujemy na stałą obecność w najlepszej czwórce - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl po zakończeniu fazy zasadniczej, Marco Falaschi.

Play-offy to kontynuacja znakomitej postawy Lotosu Trefla Gdańsk. W I rundzie gdańszczanie bez większych problemów dwukrotnie pokonali 3:1 Transfer Bydgoszcz. W półfinale czekało jednak na siatkarzy z Trójmiasta nie lada wyzwanie: po drugiej stronie siatki stanęli bowiem obrońcy mistrzowskiego tytułu. Zdecydowanym faworytem zmagań w żółto-czarnej parze byli oczywiście podopieczni Miguela Falaski, ale już pierwsza rozegrana potyczka pokazała, iż gdańszczanie są w stanie zagrozić bełchatowskiej potędze.

Radość gdańskich siatkarzy po wywalczeniu awansu do finału
Radość gdańskich siatkarzy po wywalczeniu awansu do finału

Czwarty pojedynek w tej parze półfinałowej został rozegrany 4 kwietnia. Wielka Sobota okazała się wielkim dniem dla gdańskiej siatkówki. Podopieczni włoskiego szkoleniowca po raz trzeci pokonali PGE Skrę Bełchatów i awansowali do finału PlusLigi. Po ostatniej piłce tie-breaka wygranego przez gdański Lotos 15:13, w Ergo Arenie zapanowała euforia. - Lotos Trefl Gdańsk zagra w finale PlusLigi... To brzmi niewiarygodnie! Jeszcze nie do końca wierzę w to co przed chwilą udało nam się osiągnąć. Potrzebuję kilku godzin, może nawet dni, żeby to wszystko do mnie dotarło - powiedział kilka minut po zakończaniu pojedynku rozgrywający Lotosu Trefla Gdańsk.

W wielkosobotni wieczór obie drużyny zgotowały kibicom prawdziwą siatkarską ucztę. Pięciosetowy bój obfitował w wiele zwrotów akcji i niezwykłych wymian. Siatkarze z Bełchatowa obronili w tie-breaku trzy piłki meczowe, jednak ostatnie słowo należało do gospodarzy spotkania. Punkt na wagę awansu zdobył dla gdańszczan Mateusz Mika.
- Oczywiście chciałbym pogratulować naszym rywalom. Bełchatowianie zagrali na bardzo dobrym poziomie, nie odpuszczali do samego końca. To był szalony pojedynek. Nasza ekipa wypuściła z rąk wiele szans na szybsze rozstrzygnięcie spotkania. Zbyt często roztrwanialiśmy kilkupunktowe przewagi. Przydarzyło nam się to również w tie-breaku: prowadziliśmy już 14:10, by za chwilę na tablicy wyników widniał rezultat 14:13. Wówczas zrobiło się naprawdę gorąco (śmiech), a w naszych głowach pojawiało się milion różnych myśli. Ale nie ma co zbytnio analizować tego meczu... Wywalczyliśmy awans do wielkiego finału PlusLigi i w tym momencie tylko to się dla nas liczy. Mamy to! (śmiech) -

zakończył szczęśliwy Marco Falaschi.

Źródło artykułu: