Estońska siatkówka przeżywała dynamiczny rozwój, a idealnym potwierdzeniem był ostatni sezon Złotej Ligi Europejskiej. Męska kadra zajęła wysokie 4. miejsce, co uznano za spory sukces.
Jednak już wtedy pojawiały się niepokojące doniesienia o problemach finansowych tamtejszej federacji. Te trudności przybrały teraz na sile do tego stopnia, że władze zmuszone były do wycofania obu reprezentacji z przyszłorocznych rozgrywek.
- Nie była to dla nas łatwa decyzja i podjęliśmy ją z ciężkim sercem. W ostatnim czasie udało nam się zarówno zatrzymać przy kadrach naszych głównych sponsorów, jak i pozyskać nowych. Jednak rosnące koszty transportu, zakwaterowania i wyżywienia sprawiły, że musieliśmy się z rozgrywek - wyznał w oficjalnym oświadczeniu Hanno Pevkur, prezes estońskiej federacji.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Decyzja o rezygnacji z Ligi Europejskiej jest ciosem zarówno dla zawodników, jak i kibiców. Estońska federacja w swoim oświadczeniu podkreśliła, że priorytetem jest stabilizacja finansowa i rozwój siatkówki w dłuższej perspektywie. Choć wyniki sportowe mogły napawać optymizmem, ograniczone zasoby finansowe uniemożliwiają dalsze uczestnictwo w rozgrywkach na tym poziomie.
Głos w tej sprawie zabrał także trener męskiej reprezentacji Alar Rikberg. - Do ostatniej chwili omawialiśmy z działaczami związku możliwość występu w tych rozgrywkach, przyglądając się budżetowi, ale pragmatyzm wymagał w tym momencie podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Przed el. ME możemy zagrać pięć spotkań towarzyskich i postaramy się wykorzystać to jak najlepiej - podkreślił przy okazji rozmowy z dziennikiem "Postimees".
Nie ma wątpliwości, że dla reprezentacji Estonii nadchodzące przygotowania nie będą wymarzone. Federacja na pewno postara się, by siatkarze rozegrali sparingi z jak najlepszymi zespołami. Kluczowe będzie również znalezienie dodatkowych źródeł wsparcia, by miał tam miejsce rozwój tego sportu.