[color=#000000]Korespondencja z Berlina
Aż w końcu podczas ceremonii zakończenia turnieju nie wytrzymał. Przyznajmy, że w odpowiedzi na zachowanie fanów Asseco Resovii.
Aleksieja Spiridonowa zna większość Polaków. Nawet Ci, którzy na codzień nie interesują się przesadnie sportem, wiedzą, że to jeden z najbardziej kontrowersyjnych siatkarzy na świecie. Podczas mistrzostw świata w ubiegłym roku zdarzyło mu się "strzelać z karabinu" do polskiej widowni, udzielił kilku ostrych wywiadów na temat naszego kraju, doszło nawet do starcia z jednym z parlamentarzystów.[/color]
[ad=rectangle]
Podczas turnieju Final Four Ligi Mistrzów pełnił rolę głębokiego rezerwowego w talii trenera Władimira Alekno. Nie jest w wysokiej formie, wyraźnie przegrywa rywalizację o miejsce w pierwszej szóstce, ale jest dobrym duchem zespołu. W przerwach motywuje kolegów, żartuje, uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Gdyby w Berlinie obserwował go ktoś po raz pierwszy, nie uwierzyłby, jak ciągnie się za nim przeszłość.
Rosjanin wytrzymał prawie do końca Final Four. Prawie, bo podczas dekoracji puściły mu nerwy. Kiedy spiker wyczytywał nazwiska wszystkich siatkarzy, którzy wywalczyli medale, widownia nagradzała ich oklaskami. Kiedy padło "Spiridonow" głównie fani Asseco Resovii zaczęli gwizdać.
Siatkarz nie zastanawiając się wiele, zwrócił się w ich kierunku i z wielkim uśmiechem na twarzy wyraźnie pokazał w ich kierunku medal. Tak, jakby chciał powiedzieć: - gwiżdżcie sobie, gwiżdżcie, a to ja jestem zwycięzcą.
Oczywiście reakcja fanów była do przewidzenia, natężenie gwizdów jeszcze wzrosło. Na całe szczęście nie doszło do żadnych bardziej nieprzewidywalnych reakcji, sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Znając rosyjskiego siatkarza, to po powrocie do ojczyzny znów będzie miał okazję, aby zaatakować zachowanie Polaków. Szkoda, że daliśmy mu do tego pretekst.