- Mamy duże zastrzeżenia co do gry. Największym przeciwnikiem byliśmy my sami - nie owijał w bawełnę Dariusz Daszkiewicz. Choć obie drużyny często się myliły, a sam mecz nie stał przez to na najwyższym poziomie, to jednak gospodarze w znaczący sposób ułatwili sprawę ekipie AZS-u. - Zrobiliśmy 37 błędów własnych i patrząc pod tym kątem wynik 2:3 i tak jest niezły - kontynuował.
[ad=rectangle]
Przed meczem w szeregach kieleckiej ekipy nastroje były bardzo bojowe. Mimo ostatniej porażki w Lubinie, Effector nadal prezentował dobrą formę. W niedzielę nie było tego jednak widać. - Można było pokusić się o lepszy rezultat. Graliśmy bardzo dobrze, by za chwilę popełnić błąd. 7-8 osiem siatek, 2 przejścia na zagrywce, 12 ataków w aut... rozegraliśmy naprawdę słabe zawody - ocenił Daszkiewicz.
Opiekun biało-czerwono-niebieskich mimo niepowodzenia we własnej hali wierzy, że jeszcze nie wszystko stracone. - Ostatnio wygraliśmy z Cuprum 3:2, nie udało nam się tego wyniku obronić w Lubinie, więc mam nadzieję, że teraz będzie odwrotnie. Musimy wygrać w Olsztynie i na pewno podejmiemy walkę.
Kieleckich kibiców z pewnością zastanawia fakt, skąd taka negatywna zmiana w postawie siatkarzy Effectora? - Niestety nie jestem tak mądry, żeby na gorąco to zdiagnozować. To jest bardzo często problem wielu zespołów. Część mogła wynikać z braku koncentracji. Musimy ten mecz na spokojnie obejrzeć i wyciągnąć z tego wnioski - zakończył.