Goście nadal nieosiągalni - relacja z meczu Transfer Bydgoszcz - Lotos Trefl Gdańsk

Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk od zwycięstwa w Bydgoszczy rozpoczęli ćwierćfinałową rywalizację. Podopieczni Andrei Anastasiego triumfowali w czterech setach i są krok od awansu do półfinału.

Przed sobotnim starciem otwierającym ćwierćfinałową rywalizację, w obozie bydgoskiego Transferu trudno było o optymizm. We wcześniejszych trzech meczach trwającego sezonu, ekipa z grodu nad Brdą musiała bowiem uznać wyższość siatkarzy znad morza. Trener Vital Heynen przed meczem przestrzegał jednak przed spisywaniem jego podopiecznych na straty. - W tym sezonie przegraliśmy z gdańszczanami trzykrotnie, więc teoretycznie nie mamy szans. Nie mamy jednak zamiaru się poddawać. Presja jest po stronie rywali, a my zrobimy wszystko, żeby tym razem zwyciężyć - zapewniał Belg.
[ad=rectangle]
Początek spotkania to seria zepsutych zagrywek z obu stron. Jako pierwszy w polu serwisowym wstrzelił się Jakub Jarosz. Dzięki serii atomowych zagrywek byłego reprezentanta Polski, gospodarze zdołali wyprowadzić skuteczne kontry, które zaowocowały objęciem dwupunktowego prowadzenia (5:3). Taki dystans utrzymał do pierwszej przerwy technicznej (8:6). Po powrocie na boisko, gra obu ekip bardzo falowała. Szybciej emocje opanowali gdańszczanie, którzy po udanych zagrywkach Troya i skutecznym bloku Marco Falaschiego wyszli na prowadzenie (15:14). Chwilę później daleko w aut zaatakował Jakub Jarosz, atomowym zbiciem popisał się Mateusz Mika i podopieczni Andrei Anastasiego powiększyli dystans do trzech oczek (20:17). Miejscowi długo zbierali się do odrabiania strat. Decydujące natarcie nastąpiło przy stanie 21:24. Za sprawą udanych ataków i zagrywek Jakuba Jarosza podopieczni Heynena doprowadzili do remisu 24:24, jednak w decydującym momencie ciężar odpowiedzialności za wynik wziął na swoje barki Mateusz Mika, kończąc skutecznie dwie ostatnie akcje swojego zespołu.

Drugą odsłonę meczu lepiej rozpoczęli przyjezdni, którzy po ataku ze środka Wojciecha Grzyba i błędzie przełożenia rąk Pawła Woickiego objęli trzypunktowe prowadzenie (6:3). Odpowiedź miejscowych była jednak błyskawiczna. Udane ataki skrzydłowych gospodarzy, as serwisowy w wykonaniu Konstantina Cupkovicia i pojedynczy blok Justina Duffa na Bartoszu Gawryszewskim sprawiły, że przewaga przeniosła się na stronę Transferu (10:8). Na krótko, bowiem w ekipie Lotosu natychmiast przypomniał o sobie Troy, dzięki czemu gracze znad morza odzyskali inicjatywę, schodząc na drugą przerwę techniczna z trzema oczkami przewagi (16:13). Po powrocie na boisko coraz więcej błędów zaczęli popełniać miejscowi, którzy w pewnym momencie tracili do przeciwników nawet pięć oczek (16:21). W końcówce seta, chwila rozprężenia w szeregach gości pozwoliła bydgoszczanom zmniejszyć dystans (19:21), jednak przerwa na żądanie Anastasiego i reprymenda szkoleniowca pomogły gdańszczanom dowieźć przewagę do końca seta.

Mateusz Mika w sobotni wieczór był bezsprzecznie liderem swojego zespołu
Mateusz Mika w sobotni wieczór był bezsprzecznie liderem swojego zespołu

Na trzecią partię miejscowi wyszli bardzo zmotywowani. Po serii udanych zagrań  Stevena Marshalla i Justina Duffa miejscowi odskoczyli rywalom na cztery oczka (7:3). Goście przez długi czas starali się zniwelować dystans, jednak dzięki dobrej grze Marcina Walińskiego gospodarze kontrolowali przebieg partii. Po drugiej przerwie technicznej i udanych zagrywkach Wojciecha Grzyba goście zbliżyli się na jeden punkt (16:17) i wydawało się, że w kolejnych akcjach pójdą za ciosem. Tak się jednak nie stało, bowiem seria błędów przyjezdnych w ataku sprawiła, że Transfer ponownie odskoczył (21:17). Podopieczni Anastasiego nie złożyli broni i po asie serwisowym Miki zdołali doprowadzić do remisu (21:21). Losy seta rozstrzygnęły się po prawdziwej wojnie nerwów, która z pewnością na długo zapadnie w pamięci kibicom, którzy obserwowali to spotkanie na żywo. Zwycięsko wyszli z niej gospodarze, którzy triumfowali po dwóch udanych blokach Duffa na Mice.

Podrażnieni goście dobrze rozpoczęli trzeciego seta, schodząc na pierwszą przerwę techniczną z trzypunktową przewagą dzięki dobrym atakom i asowi serwisowemu Troya (8:5). Po powrocie na plac gry miejscowi nieskutecznie próbowali odrabiać straty. Z biegiem czasu, bydgoszczanom zaczęły udzielać się emocje, na co szybko zareagowali sędziowie, upominając żółtą kartką kapitana i trenera zespołu. To nie wpłynęło jednak na przebieg seta. W zespole gości po momentach słabszej gry ponownie przebudził się Troy, co przy bardzo dobrej dyspozycji Miki i Grzyba zarówno w polu zagrywki jak i w ataku praktycznie pozbawiało gospodarzy szans na nawiązanie wyrównanej walki. W efekcie, grający bardzo spokojnie gdańszczanie konsekwentnie powiększali przewagę, pieczętując wygraną po skutecznym ataku Sebastiana Schwarza.

Transfer Bydgoszcz - Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (25:27, 23:25, 35:33, 16:25)

Transfer: Jarosz (26), Waliński (11), Cupković (10), Woicki (1), Duff (8), Jurkiewicz (7), Nally (libero) oraz Wolański, Nowakowski, Marshall (8), Gunia.

Lotos: Falaschi (3), Troy (12), Gawryszewski (9), Grzyb (13), Mika (26), Schwarz (13), Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Czunkiewicz (1).

MVP: Mateusz Mika (Lotos Trefl).
Stan rywalizacji (do 2 zwycięstw):

1:0 dla Lotosu Trefla Gdańsk.

Komentarze (32)
avatar
xbiegacz
1.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nie ma co płatać i się denerwować. Ten sezon i tak był bardzo dobry w wykonaniu Chemika. Z niewysokim budżetem udało się zająć przyzwoite miejsce. Przy odrobinie szczęścia mogło być nawet lepie Czytaj całość
avatar
Paski
1.03.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
W Transferze najwyraźniej zawiodl Cupkovic.Liderzy druzyn Mika i Jarosz spelnili swoje zadanie. 
avatar
Riorwar
1.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Miejmy nadzieję że Halkbank czy inne tureckie gunwo nie postanowi sobie nagle wyłożyć niebotycznych pieniędzy za Mikę. 
avatar
Miasto mistrzów - Kielce
28.02.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Jego plas nad potrójnym blokiem po skosie podczas Mś przejdzie do historii,mało kto by sie tak odważył zagrać,co ciekawe wcześniej ludzie nazywali Mateusza"drewnem",a jednak pod okiem Blaina do Czytaj całość
Rychubyd
28.02.2015
Zgłoś do moderacji
2
4
Odpowiedz
Byłem na meczu i naprawdę nie ma co żałować, że nie było transmisji TV. Jak na zawodników, którzy stali po obu stronach siatki i pozycję zespołów w tabeli mecz stał na żenująco niskim poziomie, Czytaj całość