Początek spotkania w Hali Orbita we Wrocławiu nie zapowiadał późniejszego sukcesu siatkarek Impela Wrocław. W pierwszym secie na parkiecie dominowały podopieczne trenera Bogdana Serwińskiego. Trzecia drużyna ligowej tabeli podejmowała ryzyko w zagrywce, które przynosiło efekt w postaci wypracowanej przewagi punktowej. Z kolei bolączką wrocławianek była skuteczność w ataku - Impelki uzyskały zaledwie 7 punktów w tym elemencie. Od drugiego seta obraz rywalizacji uległ zmianie. - Druga partia to nie było jeszcze załamanie naszej gry, bo Impel zaczął po prostu grać swoją siatkówkę i toczyła się wyrównana walka. Set mógł się potoczyć w jedną albo drugą stronę, ale ostatecznie zrobiło się 1:1 - stwierdziła Paulina Maj-Erwardt, libero Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna
[ad=rectangle]
W trakcie trzeciego seta Impelki dość szybko wypracowały 6-punktową przewagę 16:10, którą stopniowo powiększały dzięki zagrywkom Magdaleny Gryki. Jak zauważył Paulina Maj-Erwadt, mógł być to kluczowy moment rywalizacji. - Potem nadszedł trzeci set, gdzie powinniśmy wyjść z nastawieniem, by walczyć. Niepotrzebnie odpuściłyśmy trzecią partię, bo to mogła być kluczowa odsłona dla nas - podsumowała siatkarka z Muszyny.
Wystarczy rzut oka na statystyki, by stwierdzić, że w przekroju całego spotkania żadna z drużyn nie zdominowała przeciwnika. - Wrocław zagrał poprawnie właściwie w każdym elemencie. Dobrze radziły sobie w ataku, nie mogłyśmy ich zatrzymać. Jeśli już udało się obronić, to nie mogłyśmy wyprowadzić skutecznej akcji - zauważyła Maj-Erwadt.